wtorek, 5 lutego 2013

EPILOG!!!

3 LATA PÓŹNIEJ.

- Mamo! Mamo! Max rozlał mleko!- Głos dziewczynki wybudził mnie z błogiego snu tak samo jak Zayn'a. Przede mną pojawiał się roześmiana twarz trzyletniej dziewczynki o dużych brązowych oczach i ciemnych włosach które opadały jej na czoło.
- A dlaczego nie krzyczysz tato, tato, tato?- Zayn podparł się na łokciach i spojrzał na naszą córeczkę. Uśmiechnęła się do niego słodko.
- Tato! Tao! Max rozlał mleko!- Zaśmiałam się, a Malik lekko skrzywił. 
- Sam tego chciałeś kochanie. A teraz ruszać się już!- Zayn porwał naszą córkę, a ja zeszłam na dół aby pomóc młodszemu dziecku. Max siedział na podłodze, a obok niego kałuża mleka. Dwulatek spojrzał na mnie lekko załzawionymi oczkami.
- Hej kochanie, co się stało?- Wzięłam dwulatka na ręce i posadziłam na blacie kuchennym.
- Bo mi skóla penka.- Wyciągnął przed siebie rączkę i pokazał mi paluszek na którym była mała kropeczka krwi.
- Oj mój bohaterze. Skóra ci nie pęka, spokojnie. Musiałeś się lekko czymś ukłuć. Zaraz nakleimy plasterek, dobrze?- Pocałowałam malca w czoło i zaczęłam szukać w szafkach pudełka z plasterkami.
- A wujek Lou mówil, ze to skóla penka.- wyciągnęłam z pudełeczka jeden plasterek z Kubusiem Puchatkiem i przykleiłam na palec malca.
- Musisz powiedzieć wujkowi Lou, że on się nie zna i ma nie gadać głupot, dobra?- Chłopczyk pokiwał głową, a gdy ściągnęłam go z blatu poleciał na górę krzycząc, że jest bohaterem i ma plasterek. Pokręciłam głową z uśmiechem i zaczęłam ścierać rozlane mleko. 
Weszłam do salonu i pootwierałam okna. W końcu lato niech się przewietrzy. Właściwie to dziś są urodziny Melindy. 1 sierpnia, a jutro Max'a. Chłopczyk jest rok młodszy od niej i szczerze myślałam, że też urodzi się 1 sierpnia ale nie on miał inne plany. Przechodząc obok komody poprawiła zdjęcia które stały przekrzywione. Było tam kilka zdjęć moich i Zayn'a, z naszego ślub, z koncertów, ze ślubów chłopaków. Ale dwa zdjęcia za każdym razem wywoływały u mnie uśmiech na twarzy. 
Melinda gdy poszła z tatą na sesję zdjęciową i mały Max gdy chłopaki zabrali go na jakiś tor wyścigowy czy coś.
Jeszcze miał małą rankę na nosku gdy wbiegł w drzwi i trafił na zamek. Na niego trzeba szczególnie uważać ponieważ wdał się we mnie. Może zrobić sobie krzywdę obojętnie czym. A za to Melinda jest ostrożna ale też ma w sobie diabełka.
- Kochanie gdzie jest ta niebieska bluzka Max'a?- Oho, Zayn zabrał się za ubieranie dzieci. Będzie ciekawie.
- Na drugiej półce w szafie od strony okna.!- Sama też postanowiłam się ubrać. Przechodząc po korytarzu słyszałam śmiechy Max'a dochodzące z jego pokoju. Uśmiechnęłam się pod nosem i weszłam do naszej sypialni. Poprawiłam łóżko i zabrawszy swoje rzeczy udałam się do łazienki. Wykonałam poranną toaletę i związałam swoje długie blond włosy w koka na czubku głowy. Nałożyłam trochę podkładu na twarz i pomalowałam  rzęsy. Nie zmieniłam się dużo przez te trzy lata. No może włosy mi urosły, a tak nadal wyglądam tak samo.
Zeszłam na dół, a tam nadal pusto. Postanowiłam poszykować mojej rodzince śniadanko. Spojrzałam na zegarek. 10. O jedenastej mieli odwiedzić nas chłopcy z żonami. Jeszcze żaden nie miał dziecka ale u Liam i Dan było w drodze tak samo jak u Lou i El.
Dla dzieci przyszykowałam ich ulubione płatki czekoladowe, a dla mnie i Zayn'a zrobiłam tosty. No i dla niego kawę. Ja nadal jej nie toleruję. Ble.
- Mamo, mamo, a tato powiedział, że nie będę mogła mieć męża.- Do kuchni wbiegła ubrana Melinda i stanęła przede mną z oburzoną miną.
- Co ten tata wygaduję.- Z góry zszedł Zayn z Max'em na rękach.- Oczywiście, że będziesz mogła mieć męża. Tata nie ma nic do gadania, a teraz siadaj i jedz śniadanko.- Dziewczynka wystawiła język do swojego taty i zajęła miejsce obok Max'a. Usiadłam,a obok mnie Zayn.
- Jak to nie mam nic do gadania.? Przecież jestem jej ojcem więc mam dużo do powiedzenia.- Malik z oburzoną miną zaczął konsumować swoje śniadanie.
- Oj kochanie spokojnie. Dasz sobie radę.- Pocałowałam go w policzek i zaczęłam konsumować swoje śniadanie co chwilę zerkając na dzieci. Kiedyś Melinda włożył Max'owi łyżeczkę do oka i od tej pory razem z Zayn'em pilnujemy ich przy każdym posiłku.
- Tato ja mam pasterek.- Chłopczyk odłożył łyżkę na stół i uśmiechnął się do nas pokazując palce z Kubusiem Puchatkiem.
- Jaaa mam ci taki dała?- Max pokiwał główką.- Kurdę, a mi takich nie dawał. Ciekawe czemu?
- Bo mnie kocha baldziej.- Max znów zaczął jeść swoje płatki. Zaśmiałam się cicho pod nosem.
- Aaa to tak? Czyli mnie to już nik nie kocha?- Spojrzał na mnie, później na Max'a zafascynowanego płatkami, a na koniec zostawił swoją córeczkę.
- Ni odpowiem ci bo nie pozwalasz mi mieć męża.- Nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać.
Dzwonek do drzwi przerwał naszą konferencję, a ucieszone dzieci pobiegły otworzyć osobą których się spodziewały. Zaniosłam do kuchni wszystkie naczynia i wróciłam do salonu w którym siedziała już cała banda.
- Louis? Powiedz mi dlaczego wciskasz mojemu synowi kit, że skóra pęka i wtedy leci krew?- Chłopak spojrzał na mnie, a potem na Max'a.
- Wydałeś mnie.- Wskazał na niego palcem, a malec się zaśmiał.
- Noe ja tylko mam mondrą mamusię i ona sama wiedziała, ze tak się nie lobi.- Wszyscy się zaśmiali, a ja dołączyłam do swojego męża.
- Tak, masz mądrą mamusię, ale to nie zmienia faktu, że mnie wkopałeś.- Mały objął Lou swoimi małymi rączkami. Wyglądał tak słodko gdy to robił.
- Ooo żebyś miał takie podejście do swojego dziecka jak do mojego to będzie dobrze.- Uderzyłam Zayn'a w żebra żeby się zamknął.
- Ooo żebyś tylko córki upilnował. Harry zdradza jej jak ma podrywać facetów. A po za tym nie chcesz wiedzieć co on jej dał w prezencie.- Parsknęłam śmiechem, a Zayn zrobił się czerwony na twarzy.
- Lepiej o tym nie wspominaj. Dzisiaj od samego rana Melinda jest zła na Zayn'a bo on nie pozwala jej mieć męża także dziś unikamy tego tematu.- Przytuliłam się do swoje męża, a on nadal siedział zły.
- Harry! nie waż się jej nic mówić jeżeli chcesz mieć w przyszłości dzieci!- Jego krzyk wystraszył wszystkich, a w szczególności Max'a który wyciągnął za kanapy swój miecz świetlny.
- Mamo tata znów zamienia się w potwola.
- Nie Max'iu on się zamienia w kretyna którego mocno kocham.- Pocałowałam Malika w usta. Patrząc na wszystkich z uśmiechami na twarzach, na biegające dzieci które są moje czuj się szczęśliwa. Kiedyś nie sądziłam, że będę miała takie szczęście, a teraz? Teraz mam dwójkę wspaniałych dzieci, niesamowitego męża i najlepszych przyjaciół. Nic więcej mi nie potrzeba.
 Oto cała moja historia.....

Rozdział 34 ! ' I tak wiem, że mnie kochasz mężu.'

30 październik.

Otworzyłam oczy i stwierdziłam z przerażeniem, że to już dziś. Spałam sama w naszym nowym domu. Chociaż nie, nie sama. Były ze mną dziewczyny. Melinda jest już u opiekunki która będzie jej dziś towarzyszyć na weselu. Zayn spał u chłopaków, jeżeli w ogóle spał. Wczoraj pożegnaliśmy się gdy przyszły dziewczyny i zaczął się mój wieczór panieński. 
- Alex! Alex! Wstawaj! Dzisiaj masz ślub!- Do pokoju wpadła uśmiechnięta Jess. Zaśmiałam się pod nosem i wygrzebałam się z pościeli. Jakoś dziwnie tutaj było bez małe w łóżeczku albo Zayn'a obok mnie. 
- Wiem! Wiem!- Dopowiedziałam jej i razem zaczęłyśmy się śmiać. Wszystko układało się wprost znakomicie. Mała rosła i była zdrowa, a między mną a Zayn'em było wspaniale. 
- To dobrze, że wiesz, a teraz marsz na śniadanie i czas się szykować.- Do pokoju weszła reszta dziewczyn. Znaczy Dan, El, Meg, Ann i Per. Tak, zaprzyjaźniłam się z Perrie. To na prawdę spoko laska jest.
- Myślisz, że ja coś zjem? Idę się od razu umyć.- Wyminęłam je i weszłam do łazienki. Była cała w białych płytkach co mi nie odpowiadało, ale Zayn'owi się to podobało więc tak zostało. 
Wzięłam szybki prysznic po czym ubrałam bieliznę i wróciłam do swojego pokoju. Dziewczyny już czekały aby mnie przyszykować. Usiadłam na krześle, a one zaczęły robić mi makijaż i fryzurę. Czułam jak robię się o raz bardziej zdenerwowana. Gdy nadszedł czas na ubranie sukni ręce zaczęły mi się trząść, a serce biło tak, że myślałam iż zaraz mi wyleci. 
Stanęłam przed lustrem i ujrzałam blondynkę która wyglądała jak księżniczka. Tak, wróciłam do swojego naturalnego koloru włosów. Trochę z namowy Jess która nadal chce zabić stereotyp tępej blondynki, a trochę z namowy Zayn'a. Zeszłam na dół i stanęłam na środku naszego beżowego salonu. Wszędzie były kwiaty które trochę mnie denerwowały ale spoko niech sobie stoją. Oprócz Per (która się nie zgodziła) wszystkie dziewczyny były moimi druhnami, a chłopaki mieli dziś stanąć po stronie Malika. Szczerze? Dopiero teraz dotarło do mnie to, że dziś się ożenię. 
- Uśmiechnij się dziś twój ślub.- Jess tryskała dziś energią co było niebezpieczne. Wyszczerzyłam się do nich szeroko rozkładając ręce. 
- Gdzie oni są.....?- Wypowiedź Dan przerwał dzwonek do drzwi. Otworzyłam szeroko oczy. El poszła otworzyć, a ja spojrzałam przerażona na dziewczyny. Wszystkie miały takie same piękne beżowe sukienki bez ramiączek  do kolan z czarnym pasem pod biustem. 
- Powiedzcie im, że dojadę sama. Już.- Mój głos drżał z przerażenia, ale Jess poszła spełnić moją prośbę. Coś im tam powiedziała, że jeszcze muszę się napić i przyjedziemy same, a Malik ma stać przy ołtarzu. 
- Alex co ty odwalasz?- Perrie spojrzała na mnie lekko zła. 
- Kurwa ja nie dam rady. A co jeżeli on powie nie? Co jeżeli się rozmyśli?- W głowie miałam same czarne scenariusze. 
- Co ty pierdolisz? Macie razem śliczną córeczkę, pasujecie do siebie, kochacie się. Na pewno nie powie nie. Ale ty go teraz nieźle straszysz. Gdybyś widziała jego minę, padłabyś.- Jess machała rękami na wszystkie możliwe strony. 
- Alex szybka piłka. Jeżeli chcesz za niego wyjść to trzeba jechać. Limuzyna czeka. Pojedziesz z nami.- Meg spojrzała na mnie wyczekująco, a ja kiwnęłam sztywno głową. Ubrałam swoje białe bolerko, a dziewczyny doczepiły mi welon. Wyszłyśmy z domu, a mnie oślepił błysk fleszy. Uśmiechnęłam się i razem z dziewczynami jakoś z pomocą ochroniarzy dotarłyśmy do limuzyny. Usiadłam przy oknie i zaczęłam się zastanawiać co się właściwie dzieje w okół mnie. Wczoraj byłam taka pewna, że jestem gotowa go poślubić, a dziś? Czuję nie pokój i mam jakieś dziwne myśli. 
Samochód się zatrzymał, a do mnie z przerażeniem doszedł fakt iż jesteśmy pod kościołem. Dziewczyny wysiadły jako pierwszy aby zbadać teren. Znaczy zobaczyć, czy Malik jest w środku. Jess kiwnęła do mnie ręką więc ostrożnie wyszłam z samochodu przy pomocy kierowcy. Przed kościołem stało kilka osób, opiekunka z Mel. Harry, Louis i Liam podeszli do mnie z uśmiechem. Po chwili w moich ramionach tkwiła również Mel.
- Jakaś ty piękna. Zaraz się poryczę.- Louis przytulił do siebie Eleanor. Zaśmialiśmy się, a z kościoła wyszedł tata Malika który miał odprowadzić mnie do ołtarza. Dziewczyny zabrały Mel i wraz ze swoimi chłopakami weszły do kościoła.
- Gotowa?- Tata Zayn'a podał mi ramię z uśmiechem. Pokiwałam głową i lekko się uśmiechnęłam. Stanęliśmy przed drzwiami i czekaliśmy aż się one otworzą i zaczną grać. Dłonie miałam zimne, ściskałam z całych sił bukiet z czerwonych róż aby nie było widać jak ręce mi się trzęsą. Drzwi się otworzyły, a ja uśmiechnęłam się lekko i razem z moim przyszłym teściem zaczęłam po woli kroczyć przed siebie. 

Narrator.

Gdy rano Zayn przyszedł po swoją przyszłą żonę został spławiony. Całą drogę do kościoła zastanawiał się czy czasem się nie rozmyśliła ale gdy zobaczył, że jego tata wychodzi wraz z Jess z kościoła wiedział, że ona już tu jest. Chłopaki stanęli u jego boku, a dziewczyny po drugiej stronie uśmiechając się szeroko. Jego serce biło tak głośno, że aż się zastanawiał czy czasem ktoś tego nie słyszy. Gdy drzwi się otworzyły, a muzyka zaczęła grać potrafił wpatrywać się tylko w jeden punkt tak samo jak Alex. Zobaczyła go stojącego zdenerwowanego przed ołtarzem czekającego na nią. Wyglądał jeszcze piękniej niż zawsze. Całe obawy towarzyszące dziewczynie odpłynęły i została tylko wielka chęć stanięcia obok niego.
Szła z jego tatą uśmiechając się nie śmiało i patrząc na niego. Wyglądała jak księżniczka. Jest tylko jego, a on tylko jej.

Alex.

Gdy poczułam dłoń Zayn'a na swojej poczułam jak jakieś ciepło wybucha we mnie od środka. Uśmiechnęłam się do niego szeroko i razem złączyliśmy nasze palce razem. Stanęliśmy przodem do ołtarza i czekaliśmy aż będziemy mogli powiedzieć sobie wieczne tak. 
- Czy ty Zayn'ie Maliku zgadzasz się wziąć tą o to tutaj Alex za żonę i ślubować jej wierność i uczciwość małżeńską?- Poczułam obawy i strach. Może powiedzieć nie. Jeszcze nie jest za późno.
- Tak.- Uśmiechnęłam się, a w moich oczach pojawiły się łzy. nie tylko u mnie. Dziewczyny szlochały po cichu, a Louis ryczał jak baba. 
- Czy ty Alexnadro jakaś tam.- Zaśmiałam się jak każdy inny.- zbadasz się wziąć za męża tego o to tutaj Zayn'a i ślubować mu wierność i uczciwość małżeńską?- W jego oczach mogłam odczytać niepokój i strach przed moją odpowiedzią. Po moim policzku spłynęła jedna łza.
- Tak.- Zayn wypuścił powietrze i uśmiechnął się do mnie szeroko. Kiedyś mi powiedział, że jego ulubioną częścią ceremonii ślubnej jest to gdy ksiądz mówi, że już jest się małżeństwem.
- A zatem mocną nadaną mi przed Boga ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować swoją małżonkę.- Uśmiechnęłam się i poczułam jak Zayn łapie mnie za policzki i złącza nasze usta w pocałunku. Wszyscy zaczęli klaskać, a my oderwaliśmy się od siebie i chwyciwszy za ręce wyszliśmy z kościoła za naszymi gośćmi. Zostaliśmy obrzuceni ryżem z pieniędzmi i wszyscy zaczęli robić nam zdjęcia. Reporterzy jak i goście. 
- Ej Malik weź ją jeszcze raz pocałuj tak ślicznie wyglądacie.- Louis ocierał z policzków łzy, i uśmiechnął się do nas. Znów Zayn mnie pocałował ale tym razem dłużej. 
*
Pierwszy taniec. Szlag. Ja nie umiem. Ale przecież muszę no nie?(piosenka) Orkiestra zaczęła grać, a Zayn porwał mnie w taniec. On dobrze wiedział, że nie umiem tańczyć i nie zamierzał mi darować.
- Rozluźnij się moja żono.- Zaśmiałam się i spojrzałam mu głęboko w oczy. Nagle umiałam tańczyć. Pozwoliłam mu się prowadzić. Manewrował mną i robił co chciał. Okręcił mnie i przyciągnął blisko siebie złączając nasze usta w pocałunku. Uśmiechnęłam się i ostatni raz musnęłam lekko jego usta swoimi. Przytuliłam się do niego i zacisnęłam mocno powieki aby się nie rozpłakać.
- Kocham cię.- Usłyszałam szept Zayn'a przy moim uchu. Podniosłam głowę i znów napotkałam te jego brązowe oczy.
- Ja ciebie też.- Z moimi słowami zakończyła się piosenka, a goście zaczęli bić nam brawo. Razem z Zayn'em udaliśmy się do stołu aby zjeść obiad. Ogólnie nie byłam głodna, ale Malik nie pozwolił by mi odejść gdybym czegoś nie zjadła.
Wszystko było takie idealne. Nikt nie był smutny każdy się uśmiechał. Nawet Nick który nadal coś do mnie czuję ale nie chce niszczyć tego co jest między mną, a Malikiem.
- Harriet ktoś chce z tobą rozmawiać.- Harry wydawał się zdenerwowany, ale starał się to ukryć. Ha! Jakby to było możliwe. Pocałowałam go w policzek i wyszłam z sali kierując się do wyjścia z restauracji. Na ławce pomiędzy drzewami siedział Freddie(?). Tak to chyba on. Westchnęłam i ruszyłam pewnym krokiem przed siebie. Stanęłam przed nim, a on wstał i uśmiechnął się do mnie ciepło.
- Cześć Alex.- Podał mi dłoń której nie ujęłam. Przytuliłam go do siebie, Kiedyś byliśmy razem i to on to zespół ale nie chce aby między nami były jakieś chłodne stosunki.
- Hej.- Uśmiechnęłam się do niego ukazując w policzkach delikatne dołeczki. W moim wypadku nie były one słodkie jak u Harry'ego.
- Wyglądasz jak księżniczka. A gdzie twój księciu?
- Księciu zapewne zabawia młodszą księżniczkę.- Uśmiechnęłam się do niego ciepło i zatonęłam w jego oczach.
- Ach tak. Zapomniałem jesteś mamusią. Wracasz we wrześniu do szkoły?
- Nie wiem. Znaczy chłopaki zaczynają trasę, a Zayn nie chce się z nami rozstawać, a ja nie chce rozstawać się z nim więc chyba będziemy jechały z Melindą wraz z nimi.- W jego oczach pojawił się lekki smutek.
- No tak. Teraz jesteście już prawdziwą rodziną. A więc jak się czujesz w roli matki i idealnej żony?
- W roli matki czuję się świetnie, a w roli żony to jeszcze nie wiem. Ale niby to tylko podpis na papierku ale szczerze to człowiek czuję w środku coś innego. To takie uczucie jakby się z kimś połączyć duszą. Wiem, że to głupie ale tak się czuję.
- Cieszę się, że jesteś szczęśliwa. Mam nadzieję, że będzie tak zawsze.
- Dziękuję. A jak ci się układa z Kim? Dziewczyny mówił, że nieźle.
- No tak. Zmieniła się i myślę, że spędzimy razem jeszcze kilka wspaniałych lat.
- Alex? No wreszcie. Chcą zrobić nam zdjęcia z małą. O hej Freddie.- Zayn podszedł do nas z małą na rękach. Spojrzałam przelotnie na Freddiego. Uśmiechał się.
- Cześć. Spadam Kim czeka. Wszystkie dobrego na nowej drodze życia i żeby wam Melinda zdrowo rosła.
- Dziękujemy.- Uśmiechnęłam się do niego i spojrzałam ostatni raz w te jego oczy. Będę za nim tęsknić. Nie wiem dlaczego ale poczułam jakby to nasze spotkanie było ostatnim. Patrzyłam jeszcze chwilę za nim, aż zniknął za drzewami.
- No i jak moja żona? Żałujesz, że powiedziałaś tak?- Wzięłam od Zayn'a Melindę i razem po woli zaczęliśmy iść w kierunku wejścia.
- Tak.- Zayn wytrzeszczył oczy.- Mogłam wziąć letszą suknię. Ta jest cholernie ciężka, ale nie bo dziewczyną się spodobała.
- Weź mnie nie strasz.- Zaśmiałam się cicho.- Wyglądasz przepięknie.
- No przecież wiem.Ja zawsze wyglądam przepięknie. Prawda Melinda?- Dziewczynka za gaworzyła jakby sama do siebie.
- Nie ma to jak skromność.
- I tak wiem, że mnie kochasz mężu.- Wkroczyliśmy razem na salę i już nic nie mogło się zepsuć. 

niedziela, 3 lutego 2013

Rozdział 33 ! 'No przecież się pytam czy się zgadzasz, no nie?'

Noc minęła nam dość spokojnie. Mała obudziła się tylko raz bo była głodna. A tak to spała jak aniołek. Ale nie tylko ona. Zayn też spał jak kamień, nawet płacz małej go nie obudził. Najwyraźniej musiała go wymęczyć. Taki mały człowieczek a jednak potrafi wymęczyć dorosłego faceta! No skandal normalnie. Przykryłam Malika i sprawdzając czy Mel aby na pewno śpi zeszłam po woli na dół. Wszędzie było cicho. Ale co się dziwić była dopiero siódma rano. Nie wiem dlaczego tak wcześnie wstałam ale byłam całkowicie wyspana.
Zrobiłam sobie kawę (jakimś cudem mi zasmakowała) i usiadłam w kuchni przy wyspie kuchennej. Z przyzwyczajenia dotknęłam swojego brzucha. Jest już płaski. A przecież jeszcze trzy dni temu było w nim nasze maleństwo. To niesamowite jak szybko może się coś zmienić. Szczerze wam powiem, że bałam się porodu. Przecież moja mama umarła właśnie przy moim porodzie. Bałam się, że ze mną będzie tak samo. Na szczęście nie było. I teraz mogę się cieszyć swoim dzieckiem z moim narzeczonym. Jej jak to fajnie brzmi. Coś mnie podkusiło aby pójść na górę i zobaczyć czy Melinda nadal śpi. Skierowałam się do mojego pokoju który teraz dzieliłam z Malikiem. Wstawiliśmy tam łóżeczko dla małej, i wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Cóż mój pokój jest większy niż jego więc było trzeba to wykorzystać, co nie?  Chociaż i tak długo tutaj nie zabalujemy ponieważ na przeciwko domu chłopaków Zayn kupił dla nas dom. Niby potrzeba jeszcze jakiś ostatnich poprawek nim się wprowadzimy ale jest już ta świadomość, że nie długo będziemy tylko w trójkę, chociaż na przeciwko chłopaków także nie wiem czy tylko w trójkę. Otworzyłam po cichu drzwi i zobaczyłam, że Zayn siedzi na łóżku z Mel na rękach. Uśmiechnęłam się na ten widok i usiadłam obok niego.
- Długo już nie śpisz?- Zayn kołysał lekko dziewczynkę na rękach, a ta wpatrywała się raz w niego, a raz we mnie. Tak jakby starała się zapamiętać najmniejszy fragment naszych twarzy.
- Nie. Przed chwilą wstałam. Płakała?
- Nie. Obudziłem się i zobaczyłem, że cię nie ma więc sprawdziłem czy ją zabrałaś a ona sobie leżała.
- Spryciula jak wychodziłam to spała.- Poprawiłam kocyk na jej główce i pocałował w czółko. Wyglądała tak nie winie, że aż niewiarygodnie.
- Mądra jest. Obudziła cię w nocy?
- Tylko raz. Była głodna.- Podeszłam do swojej szafy i zaczęłam w niej grzebać. Przecież nie mogę chodzić w piżamie.
- Alex? Ona chyba chce jeść ale ja się tam nie znam.- Zayn podał mi dziewczynkę i opuścił pokój zostawiając nas same.
- Ojciec myśli, że ja się znam?- Mimo wszystko spróbowałam ją nakarmić i tatuś Malik trafił. Mała była głodna. Ponosiłam ją jeszcze i klepałam w plecki aby jej się odbiło. gdy tylko to się stało wyszła z nią z pokoju w celu poszukania jej chwilowej niańki. Gdy tylko wyszłam z pokoju natknęłam się na Louisa.
- Lou weźmiesz ją na chwilę? Muszę się ubrać.- Uśmiechnęłam się do niego, a chłopak pisnął wesoło.
- Jeszcze się pytasz. mogę ja od ciebie odkupić jak chcesz.- Wziął ją na ręce i zaczął robić do niej jakieś dziwne mimy.
- Dzięki nie skorzystam. Zaraz ją wezmę.- Pocałowałam Mel w główkę i wróciłam do pokoju. Wzięłam rzeczy i udałam się do łazienki. Szybko się umyłam i przywróciłam stan swojej twarzy do mniej więcej dobrego. Ubrałam się i od razu skierowałam się na dół. Wszyscy siedzieli w jadalni i jedli śniadanie.
- O, Alex siadaj. Co chcesz?- Zayn odsunął mi krzesło i spojrzało na mnie z wyczekującą miną.
- Ja podziękuję. Później zjem. Lou daj ją bo się nie najesz.
- Nie. Ja sobie dam radę. Patrz.- Odwrócił się do Hazzy a on zaczął go karmić. Zaczęłam się śmiać.
- Musisz coś zjeść.- Zayn nałożył mi naleśnika.- Sama czy mam cię karmić jak te debile?
- Poradzę sobie.- Wzięłam do ręki widelec i zaczęłam konsumować.
- I jak Alex już wiesz kiedy Mel jest głodna?- Alan uśmiechnął się do mnie ironicznie. Zabiję dziada.
- Zayn wie to starczy.- Wystawiłam mu język i przybiłam z Malikiem piątkę.
- Eee, ją to chyba trzeba przewinąć.- Harry odsunął się lekko od Melindy. Louis tylko pokiwał głową, że się zgadza z przyjacielem. Wstałam równo z Zayn'em.
- Ja sam.- Spojrzałam na niego dziwnie.
- To może chociaż....
- NIE. Ja sam.- Malik wziął Melindę i poszedł z nią na górę. Usiadłam oszołomiona z powrotem na swoje miejsce.
- To było.... dziwne.- Liam chyba też nie mógł uwierzyć, że jego przyjaciel stał się taki.... sama nie wiem jaki.
- Uwierz mi Li to to nic. On jej nawet leżeć nie pozwala tylko od razu bierze ją na ręce.- Napisałam się soku.
- Ale powinna leżeć. Musi się rozciągać.- Ciocia chyba wiedziała co mówi. Kurde nie chyba tylko na pewno.
- Ja wiem ciociu ale jemu to powiedz. On jest taki opiekuńczy, a nie chcę go urazić.
- Spokojnie pogadam z nim ale później bo właśnie przyjechała El.- Jak na zawołanie Louis'a zadzwonił dzwonek do drzwi, a potem dało się słyszeć kroki które przybliżały się do nas. Do jadalni weszła El z przepraszającą miną.
- Przepraszam, że dzwoniłam. Zapomniałam, że mała już jest. Mam nadzieję, że jej nie obudziłam.- Wstałam i mocno się do niej przytuliłam. Louis również wstał ale on to ograniczył się do wymiany zarazkami.
- Już nie śpi. Chcesz ją zobaczyć?- Dziewczyna z uśmiechem pokiwała głową i podała mi jeszcze dużego misia.- On jest większy od niej.- Dziewczyna się zaśmiała, a ja lekko zapukałam do drzwi. Usłyszałam ciche proszę i otworzyłam drzwi. Zayn właśnie się prostował znad łóżeczka Mel.
- Cześć tatuśku.- El przytuliła się do Malika, a ja podeszłam do łóżeczka w którym leżała dziewczynka. Położyłam obok niej misia, i uśmiechnęłam się do niej. El stanęła obok mnie.
- Jejku jaka śliczna.- Zasłoniła sobie usta ręką i wpatrywała się w małą.- Oczy to ma po ojcu.- Z tym zdaniem zwróciła się do Zayn'a który stanął obok nas.
- Dzisiaj o 22 będzie miała cztery dni.- Malik wypiął dumnie pierś, że zapamiętał o której godzinie urodziła się jego córeczka.
- Długo się męczyłaś?- Wyjęłam Mel z łóżeczka i podałam ją El która ujęła ją delikatnie.
- Jakieś trzydzieści minut od przyjazdu do szpitala.- Nie byłam dokładnie pewna ale coś koło tego.
- Daj owinę ją i możesz ją na dół wziąć.- Malik chyba serio przejął się rolą ojca. Byłam bardzo ciekawa jak sobie poradzi z owinięciem ją kocykiem. Ku mojemu zdziwieniu szło mu doskonale. Znów El wzięła małą na ręce i po woli zaczęła z nią iść na dół. Szłam z Malikiem za nią i nie mogłam wyjść z podziwu.

- Zayn idziesz ze mną i Mel na spacerek?- Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony. Uśmiechnęłam się do niego i spojrzałam na szczęśliwych chłopaków i El patrzący na Melindę.
- Nie sądzisz, że to za szybko?- Szkoda, że ciocia już pojechała. Wytłumaczyłaby mu wszystko tak samo jak mi.
- Rozmawiałam z ciocią i powiedziała, że możemy dziś wziąć ją na spacer tak do godziny. Podobno będzie jej się lepiej spało.
- No dobra. To ja przyniosę jeszcze jakieś jej rzeczy.- Pocałował mnie w pliczek i zniknął na schodach. Mam nadzieję, że na razie nie będzie głodna. Jest dopiero po 14, a ona już jadła trzy razy od rana. Ale to niby dobrze. Ja tam się nie znam ale tak czytałam.
Zayn podał mi dodatkowe ubranka dla małej. Ubrałam jej jeszcze jeden komplet i czapeczkę na głowę. Zawinęłam ją lekko w kocyk i położyłam do wózka, po czym przykryłam jeszcze jednym kocykiem.
- Nie będzie jej za gorąco?- Liam stał i patrzył na dziewczynkę ubraną jak na  zimę.
- Liam ona jest mała i szybko traci ciepło. A po za tym wiecie, że ona już podnosi główkę?- Malik stał i wymądrzał się czego on to nie wie.
- Zobaczysz jak zacznie boksować i dostaniesz w zęby.- Niall pomachał mu przed nosem bułką, i uśmiechnął się do nas. Chyba tylko on nie trzymał na rękach Mel, ale mówił mi kiedyś, że tak będzie. On po prostu boi się, że jej coś zrobi, a na dzieci gwarancji nie dają.
Zayn wyjechał ostrożnie wózkiem i pomału szedł uśmiechając się do mnie lub do małej. Wyglądał na takiego szczęśliwego i dumnego. Kierowaliśmy się do parku by po chwili usiąść na ławce. Malik bujał lekko wózkiem aby Melinda mogła usnąć.
- Zayn nie żałujesz?- Musiałam zadać mu pytanie które nurtowało mnie od dłuższego czasu. Nawet gdy byłam w ciąży to zastanawiałam się czy nie odejść od niego i wyjechać. Tak aby miał spokojne życie bez ciężaru na plechach.
- Ale czego?- Objął mnie ramieniem i pocałował w czoło.
- No, że ja tutaj obok ciebie siedzę, że to ja jestem twoją narzeczoną, że masz dziecko w tak młodym wieku. No wiesz tego wszystkie co się stało.
- Alex kocham cię i wybacz ale: Pojebało cię? Kocham cię najbardziej na świecie i nie żałuję niczego, rozumiesz? To, że jestem ojcem w tak młodym wieku to wspaniałe. Będę miał więcej sił gdy Mel podrośnie.
- Nie kłamiesz?- Wolałam się upewnić, niż potem znów żyć w tej głupiej nie pewności.
- Alex, nigdy nie będę tego żałował rozumiesz?- Pokiwałam głową z uśmiechem. Razem spojrzeliśmy na Mel która już usypiała. Jej oczka były takie ciemne i nieodkryte.
- Może już na dzisiaj starczy, co?- Zayn pokiwał głową i tym razem to ja prowadziłam wózek. Oczywiście nie obyło się od zdjęć ale jakoś szczególnie nam to nie przeszkadzało. Mogą robić nam zdjęcia gdy jesteśmy szczęśliwi, razem z naszym małym skarbem który był tak długo przez nas wyczekiwany.
Pod domem stał czarny samochód którego nie poznałam. Spojrzałam na Malika, a na jego twarzy pojawił się mały uśmiech ale nic nie powiedział. Zayn przeniósł wózek przez próg uważając by nie obudzić Mel. W korytarzu wyciągnęłam ją z wózka i skierowałam się do salonu. Chyba już odechciało jej się spać bo znów wpatrywała się we mnie tymi swoimi brązowymi oczętami. Jak tylko zobaczyłam kto nas odwiedził stanęłam wryta i poczułam rękę Zayn'a na mojej talii.
- Dzień dobry.- Przywitałam się kulturalnie nie wiedząc czego mogę się spodziewać. Krzyków, płaczu, nie miłych słów. Wszystko mogło się wydarzyć.
- Witajcie. Przepraszamy, że tak bez uprzedzenia ale nie mogliśmy się dodzwonić do Zayn'a.- Rodzice Malika wstali i uśmiechnęli się do nas przyjaźnie. Spojrzałam zmieszana na mojego narzeczonego i odwzajemniłam uśmiech, nie wiedząc co właściwie zrobić.
- Nic się nie stało. Li mogłeś zadzwonić przyszlibyśmy wcześniej.- Zayn starał się ratować sytuację, ale według mnie robiło się jeszcze bardziej nie zręcznie.
- Nie chcieliśmy zabierać wam przyjemności ze spacerku z malutką.- Mama chłopaka uśmiechnęła się szeroko w naszą stronę, a ja już całkowicie zostałam zbita z tropu.
- Zayn możemy porozmawiać?- Malik zmył się na górę ze swoim ojcem, a ja usiadłam niepewnie na kanapie.
- Ej patrz co kupiłem.- Louis położył mi na kolanach wielką miękką poduszkę.- Pani w sklepie mówiła, że dla takiej małej kruszynki będzie idealna. I możesz ją położyć i trzymać na kolanach jednocześnie. Cud techniki prawda?- Wujek Lou już się sprawdza.
- Dziękuję Lou.- Uśmiechnęłam się i położyłam Melindę po czym zdjęłam z niej kilka warstw ubranek. Uśmiechnęłam się do niej.
- Jak daliście jej na imię?- Całkowicie zapomniałam o tym, że siedzi z nami mama Zayn'a. Wpatrywała się w ciszy w małą i po prostu się uśmiechała, a w jej oczach pojawiły się łzy.
- Melinda.- Przeniosłam z wzrok z Mel na panią Malik. Chłopaki opuścili salon zostawiając nas same. Nie wiedziałam co miałam powiedzieć, jak się zachować.
- Alex ja cię strasznie przepraszam za nasze zachowanie. To był po prostu dla nas szok. To wszystko działo się tak szybko... Chcieliśmy przyjechać przed narodzinami małej ale nie wiedzieliśmy jak zareagujesz, a nie wolno ci było się denerwować, dlatego przełożyliśmy naszą wizytę. Mam nadzieję, że nie będziecie na nas źli. My się na prawdę cieszymy, że jesteście razem.- Uśmiechnęłam się do kobiety pokrzepiająco, a z góry zszedł Zayn ze swoim tatą. Zayn był uśmiechnięty, co wywołało też uśmiech na mojej twarzy.
- No to kiedy planujecie ślub?- Rodzice Zayn'a siedzieli na przeciwko nas i cały czas się do nas uśmiechali przyjaźnie.
- Właściwie to jeszcze o tym nie rozmawialiśmy, ale pomyślałem sobie żeby tak 30 października.- Teraz Zayn spojrzał na mnie.- No wiesz będziesz już pełnoletnia, a Mel już podrośnie. Więc co ty na to?- Patrzyłam na niego zdziwiona i postanowiła go trochę pomęczyć.
- Ach tak? Czyli sam myślałeś o tym kiedy mam się na ciebie skazać i nawet mnie o tym nie poinformowałeś?
- No przecież się pytam czy się zgadzasz, no nie?- Zayn'a opuściła już ta pewność siebie, a ja się zaśmiałam.
- Jasne, że się zgadzam, a teraz przepraszam ale muszę iść nakarmić Melindę.- Wzięłam ją od Zayn'a i po woli ruszyłam do naszego pokoju. Cieszyłam się, że między Zayn'em, a jego rodzicami już jest wszystko w porządku.
Nakarmiłam małą, po czym przebrałam ją i zawinęłam w kocyk. Zaczęłam chodzić z nią po pokoju w celu uśpienia jej. Jakoś mi to nie wychodziło ale nie poddawałam się. Przecież nie zawsze wszystko będzie mi wychodziło za pierwszym razem. Do pokoju po cichu wszedł Zayn i uśmiechnął się do mnie.
- Rodzice poszli na spacer. Księżniczka nie chce zasnąć?- Pokręciłam głową, a Malik przejął ode mnie Mel. Zaczął jej cicho śpiewać i kołysać w rękach. Po chwili odłożył ją do łóżeczka.
- To nie fair. Ja ją nosiłam przez dziewięć miesięcy, a to przy tobie zasypia. Czuję się odrzucona.- Zayn robił zdjęcie małej i usiadł obok mnie uśmiechając się. Ustawił sobie zdjęcie śpiącej Mel na tapetę, a potem zalogował się na TT.



Moja najsłodsza kruszynka :** Melinda :D


Po chwili pod zdjęciem ukazały się komentarze jaka to ona nie jest słodka i, że mamy szczęście mając takiego skarbeńka. Miło było wiedzieć, że fani Zayn'a akceptują to, że Malik jest już ojcem i to, że jesteśmy razem. Jasne, na początku było na mnie pełno hejtów, groźby ale się tym nie przejęłam.
- Kocham cię Alex. I wiesz co? Gdybym miał cofnąć się w czasie i wybierać swoją przyszłość to mimo wszystko wybrałbym to co mam w tej chwili.
- Ooo jakie to było słodkie. Też cię kocham Zayn.- Przytuliłam go i razem po cichu opuściliśmy pokój pozwalając spać małej.