niedziela, 30 września 2012

Rozdział 18 'Wiesz co Harry twoja głupota jest większa niż moja.'

*** Freddie***
Czułem jakiś wewnętrzny ból gdy patrzyłem na Alex i Zayn'a. Kto by nie czuł? Każdy kto kogoś kocha równie mocno jak ja ją by coś takiego czuł. Nie wiem czemu ale to jest strasznie denerwujące. Mam teraz ochotę podejść do nich i ją od niego zabrać. Wiem, że on coś do niej czuję. Widzę jak na nią patrzy. Jak się do niej uśmiecha. Jeszcze teraz siedzą pod jednym kocem i śmieją się z nie wiadomo czego. Piję już chyba szóste piwo i nadal to dziwne uczucie nie znika. A powinno. Piję bo chcę zapomnieć. Piję bo chcę nie pamiętać tego co teraz widzę. Piję bo nie chcę pamiętać tym co jej dziś zrobiłem. Nie mogę uwierzyć, że byłem aż tak głupi.  
*** Odprowadziliśmy ją do domu całą roztrzęsioną. Nie rozumiem jak ten sąd mógł wydać mu wyrok w zawieszeniu. To jest po prostu chore. 
- Dobra to ty idź do sklepu. Za godzinę pod marketem.- Liam przydzielił mi robotę więc posłusznie poszedłem do sklepu. Lubiłem go.Ich wszystkich. To niesamowite jak ta piątka chłopaków działa na ludzi. Szukałem czekoladowych ciasteczek dla Alex gdy zauważyłem tą blondynkę z klasy Alana. Siedziała jakaś smutna. Postanowiłem do niej podejść i zapytać czy nie potrzebuję pomocy. 
- Co się stało? Pomóc ci jakoś?- Dziewczyna przeniosła na mnie swoje zaszklone oczy. Wyglądała żałośnie. To nie była ta sama pewna siebie dziewczyna którą widziałem w środę.
- Mój brat miał po mnie przyjechać. Ale nie ma czasu. Ja zrobiłam sobie coś z nogą i nie dam rady sama iść do domu. A nawet mój własny ojciec mnie olewa bo ma ważne spotkanie. Taa, pewnie pieprzy się ze swoją sekretarką.- Zrobiło mi się jej żal. W końcu postanowiłem jej pomóc. Liam odebrał ode mnie zakupy, a ja postanowiłem odprowadzić dziewczynę do domu. Na prawdę kulała na lewą nogę. Podtrzymywałem ją aby nie upadła. Całą drogę rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Okazała się na prawdę fajna. Przed jej drzwiami miałem ochotę ją pocałować. Dlaczego? Cholera sam nie wiem. W końcu jakoś zaczęliśmy się całować. Wpadliśmy z impetem do jej domu zamykając drzwi kopniakiem.***
Potrząsnęłam głową chcąc wywalić z niej te wspomnienia. Nawet piwo przestało mi smakować. Odstawiłem  w połowie pełną butelkę. Nagle ją ujrzałem. Szła dumna wprost do mnie. Alex ją zauważyła ale postanowiła zignorować.
- Cześć kochanie. Posłuchaj przemyślałam sobie to wszystko i wiesz co? Tobie dam wybór. Albo ty powiesz Alex co się dzisiaj stało albo ja to zrobię. Masz piętnaście minut. Czas start.- Pokazała mi wyświetlacz swojego telefonu. Włączyła stoper.
- Nie odważysz się.- Syknąłem do niej i wstałem. Jej mina wcale się nie zmieniła.
- Oj odważę. Tik-tok.- Usiadła na moim miejscu.
*** Alex***
Zayn jakimś cudem powstrzymał mnie od rzucenia się na tą barbie. Ona działa na mnie jak płachta na byka. Denerwował mnie jeszcze bardziej fakt, że ona właśnie rozmawia z moim chłopakiem. Gdy zajęła jego miejsce Freddie ruszył w moją stronę.
- To ja się ulatniam gołąbeczki.- Zayn uśmiechnął się do mnie i poszedł do chłopaków. Freddie zajął jego miejsce. Wydawał się zdenerwowany. 
- Hej co się stało?- Spojrzałam w jego oczy. Bardzo były podobne do oczy Zayn'a. Chociaż nie może były troszeczkę jaśniejsze ale to czyniło je jeszcze piękniejszymi. 
- Bo.. No bo ja muszę ci coś powiedzieć.- Spojrzał w ziemię. Zaczynałam się denerwować.- Bo ja dzisiaj... Alex pamiętaj, że cię kocham najmocniej na świecie. Rozumiesz?- pokiwałam głową na znak zgody. (muzyka). Chciałam aby w końcu powiedział mi to co miał do powiedzenia. 
- Freddie też ci kocham, ale jeżeli mi nie powiesz o co chodzi to ci krzywdę zrobię.- Lekko się uśmiechnął. Ale to nie był ten sam uśmiech. To był taki smutny przepełniony bólem. 
- Alex ja.... Ja cię zdradziłem.- Jego szept był dla mnie wyraźnie słyszalny. Nie mogłam uwierzyć w to co mi powiedział. Jak to? NIE! Gapiłam się w ziemię. Bałam się poruszyć. Czekałam aż on powie, że żartuję i, że nigdy by czegoś takiego nie zrobił. Obraz zaczął mi się rozmazywać dopóki pierwsza słona łza nie spłynęła mi po policzku. Podniosłam głowę i zauważyłam, że on też płacze. Mało mnie to teraz obchodziło. 
- Z kim?- Mój głos był wyraźnie słyszalny. Freddie nie odpowiedział tylko spojrzał na blondynkę która uśmiechała się triumfalnie. To zabolało mnie jeszcze bardziej. Z tą pustą kłodą? Co on ślepy czy piany był? Po woli wstałam. On uczynił to samo. Chwycił mnie za ręce ale ja mu się wyrwałam.
- Wynoś się.- Nie spojrzałam na niego. 
- Alex daj mi wytłumaczyć.
- Nie! Wynoś się.! Nie chcę cię nigdy więcej widzieć.!- Mój krzyk przywołał wszystkich zgromadzonych. Nie powstrzymywałam łez które płynęły mi strumieniami. 
- Alex....- Spojrzałam w jego pełne bólu oczy. Sam sobie na to zasłużył. To on wszystko zniszczył nie ja.
- Nie cię znać. Jesteś taki sam jak wszyscy faceci. Polecisz na każdą która będzie się przed tobą płaszczyć. Jest twój.- Blondynka była zdziwiona moją reakcją.Chyba myślała, że będę się wydzierać na niego. A tu proszę tylko raz krzyczałam. 
- Alex ale ja ciebie kocham nie ją.
- Tak to świetnie mi tą miłość okazujesz.-Wyminęłam go i poszłam w stronę lasu. Gdy zniknęłam za drzewami zaczęłam biec. Nie wiedziałam dokąd, nie widziałam drogi przed sobą przez litry łez. W końcu nie zauważyłam kłody która leżała na ziemi i się o nią potknęłam. Uderzyłam głową o coś twardego. Zaniosłam się jeszcze większym płaczem. Spróbowałam się podnieść ale zakręciło mi się w głowie i znów opadłam na mokre liście. W końcu zaczęłam się robić zmęczona i zamknęłam oczy. Słyszałam jakieś krzyki. Ktoś wołał mnie po imieniu. Ale ja nie miałam siły odpowiedzieć. Po prostu osuwałam się co raz bardziej w ciemność.  Poczułam jak ktoś mną potrząsa. 
- Znalazłem ją!- To chyba Zayn. Nie miałem siły otworzyć oczu. Nie mogłam poruszyć ręką. Słyszałam wszystko co się w około działo. Słyszałam szepty krzyki i płacz. Później po prostu pozwoliłam aby ciemność całkiem mnie porwała. 
*** Czułam się jak roślinka. Niby jestem a niby nie. Słyszę i czuję. Ale nie mogę dotknąć i mówić. Śpię ale nie do końca. ktoś cały czas trzyma mnie za rękę. Chcę otworzyć oczy lecz nie mogę. W końcu się poddaje i znów odpływam w ciemność***
Znów mam świadomość. Mogę oszacować co się w około mnie dzieję. Lekko otwieram oczy. Razi mnie światło lecz nie zamykam oczu. Jestem w pokoju. W domu. W Polsce. Czuję jakiś ciężar na ręce. Spoglądam na nią i widzę śpiącego Zayn'a.
- Zayn...- Chłopak raptownie podnosi głowę. Spogląda na mnie i uśmiecha wesoło. Odpowiadam mu tym samym Z sekundy na sekundę czuję się co raz silniejsza. Wiem, że wszystko będzie ze mną w prządku. 
- Wreszcie się obudziłaś. Nie wiesz jak bardzo się martwiłem. Nigdy więcej tego nie rób. 
- Dobrze. Nie zrobię.- Jego uśmiech powiększył się jeszcze bardziej.
- Wiesz co? A tak po za tym to jest na ciebie zły.- Spróbował udawać obrażonego co swoją drogą wcale mu nie wychodziło.
- Och, a za co?
- Bo uciekłaś i nie mogłaś zobaczyć moje bohaterskiego czynu.
- Czyli?
- Przywaliłem mu. I to nawet mocno.- Zaśmiałam się pod nosem. No żałuję, że tego nie widziałam. 
- Gdzie Naill? Muszę go przeprosić za zepsucie urodzin.- Skrzywiłam się lekko. 
- Na dole. Zawołam ich.- Zayn wstał ale szybko go powstrzymałam.
- Nie ja sama zejdę na dół.- Po woli wstałam z łóżka. Ku mojej uciesze nie zakręciło mi się w głowie. Zabrałam rzeczy i udałam się do łazienki. Szczerze zastanawia mnie fakt kto mnie przebrał w piżamę. Wskoczyłam pod prysznic. Ciepła woda przyjemnie pieściła moje ciało. Jak ja teraz mam się zachowywać? Być przygnębiona czy nie? Bardzie bolał mnie fakt, że chłopak którego kocham mnie zdradził. Na wierzchu będę szczęśliwa aby nie martwić swoich bliskich. Ale w środku? W środku będę prawdziwa. Będę cierpieć po cichu. Będę płakać tylko wtedy gdy nikt nie patrzy. Będę chodziła smutna gdy nikt nie będzie w pobliżu. Tak będę robić. Wyszłam spod prysznica i dokładnie wytarłam swoje ciało i włosy. Nie chciało mi się ich suszyć. Umyłam zęby lekki makijaż. Ubrałam się w przygotowane rzeczy. Włosy jeszcze bardziej roztrzepałam. Wyszłam z łazienki. Schodziłam po woli po schodach. Na ostatnim stopniu przybrałam swoją pozę dla innych osób. Wielki uśmiech na twarzy i zaczynamy przedstawienie. Weszłam do kuchni. Liam rzucił się na mnie i zatopił w uścisku.
- Dusisz.- Wychrypiałam, a chłopak odsunął się ode mnie. 
-Widzę, że się Zayn'ku posłuchałeś. Widzisz Harold zawsze ci prawdę powie.- Harry poklepał Zayn'a po ramieniu, a ten klepnął się otwartą dłonią w czoło. 
- O co chodzi?- Spojrzałam na Zayn'a ale ten chyba nie śpieszył się z odpowiedzią. Przeniosłam wzrok na Harry'ego.
- No bo mówiłem mu aby cię pocałował tak jak to było w bajce. I proszę zadziałało!- Harry wskazał na mnie obiema rękami. Pokręciła głową i dosiadłam się do Zayn'a.  
- Wiesz co Harry twoja głupota jest większa niż moja.- Louis popatrzył na swojego przyjaciela.
- Wcale, że nie! Ja jestem mądry, odpowiedzialny, miły, przystojny, zabawny. A ty nie! A wiesz czemu? Bo mam koteczka, a ty nie!- Harry zaczął wyliczać swoje jakże ważne wady.
- A po co mi zapchlona kulka na czterech łapach?! Miałem Kevina ale ten twój zapchlony kot go wypłoszył.! Czy ty sobie zdajesz sprawę jak trudno jest złapać gołębia?- No ci jak się zaczną kłócić to któryś będzie na końcu płakał. Jak zawsze. 
- Ha! Obrażam się! Gaspar nie jest zapchlony!- Harry wstał i wyszedł z kuchni.
- Kiedyś wypatroszę tego jego kota.- Louis mruczał pod nosem palny zgładzenia Gaspara. No nie które były dosyć straszne. A po za tym co on ma do tego kota? A no tak obsikał mu jego ulubione buty. No też bym była zła. Albo nie wściekała to lepsze określenie. 

sobota, 22 września 2012

Rozdział 17 'Ha, bardzo śmieszne. Ale serio czuję się jakbym miał napięcie przedmiesiączkowe.'

W domu był tylko Niall i ja. Reszta bandy był już nad jeziorem. Ja miałam tylko doprowadzić tam Niall'a. Siedzieliśmy razem w salonie i oglądaliśmy jakiś durny program o zdrowym odżywianiu. Była już 18. Dobra czas się po woli zbierać.
- Niall, idziemy się przebrać i skoczymy do moich znajomych. Nie chcę siedzieć cały czas w domu. To, że tamci nas wystawili to nic nie znaczy. Już, już!- Z uśmiechami na twarzach poszliśmy do swoich pokoi. Szybko chwyciłam wcześniej wybrane rzeczy i udałam się do łazienki. Musiałam się tylko przebrać, umalować i uczesać. Włosy wyprostowałam i zaczesałam grzywkę na bok. Oczy pomalowałam tuszem do rzęs. Usta pociągnęłam błyszczykiem i przebrałam się w wybrane rzeczy.  Gdy zeszłam na dół Niall już tam na mnie czekał. Ubrał czarne rurki, granatowe trampki i czarną koszulkę. Zamknęliśmy dom i razem ruszyliśmy do taksówki po którą wcześniej zadzwoniłam. Podałam adres kierowcy. Niall oczywiście nic nie zrozumiał. Po 15 minutach jazdy zatrzymaliśmy się przed wejściem do lasu. Zapłaciłam kierowcy i wysiadłam, a za mną zszokowany Niall.
- Ej, przecież za tym lasem jest jezioro. Po co my tu przyjechaliśmy? Znów chcesz mnie tu zgubić?- Zaśmiałam się. No tak gdy przyjechaliśmy tu nad jezioro to tak jakby zgubiłam Niall'a w lesie ale szybko go znalazłam więc nie powinien być na mnie zły.
- Nie nie chcę cię zgubić. Najpierw chciałam ci coś pokazać. Chodź.- Weszłam w głąb lasu. Chłopak szedł za mną nie odzywając się do mnie ani słowem. W końcu wyszliśmy na polanę. Pokazałam to miejsce tylko jemu.
- Czy to jest ta słynna polana na której zostałaś poczęta?- Blondynek z trudem powstrzymywał się od śmiechu. Ja tylko pokiwałam głową i usiadłam na zielonej trawie. Niall dołączył do mnie.
- Wiesz, że jesteś pierwszą osobą której pokazuję to miejsce?- Spojrzałam na niego. Jego oczy wesoło błyszczały. Niall jest takim bratem o jakim zawsze marzyłam. Wesoły, pełny optymizmu. Który potrafi mnie rozweselić, ale i doradzić i pocieszyć.
- Pierwszy przed Freddiem? Kurdę będę miał czym się chwalić.- Uderzyłam go w bok ale też się z nim zaśmiałam.
- Dlaczego wy tak uwielbiacie dokuczać mi w sprawie Freddiego?
- Nie wiem. Ale wiem jedno. Pasujecie do siebie.
- Na prawdę tak myślisz? Bo mi się czasem wydaję, że ja nie jest dla niego. Bo wiesz, on taki super przystojny, a ja taka normalna. Każda dziewczyna w szkole chciałby być na moim miejscu. I ja już czasem sama nie wiem.
- Moim skromnym acz ważnym zdaniem jesteście dla siebie stworzeni. I wcale nie jesteś normalna. Ani z wyglądu ani z psychiki. Jesteś piękna i wyjątkowa. I jeżeli go kochasz to nie bój się tego okazywać.
- Nie boję się ale chodzi o to, że....- powiedzieć mu? A może on wie?- No chodzi o Zayn'a.- Spuściłam wzrok i zaczęłam bawić się sznurówkami od butów.
- Nie rozumiem jak to o Zayn'a?
- No bo on się we mnie zakochał. A ja nie chcę go jeszcze bardziej zranić.- Niall miał szeroko otwarte oczy.
- Ja łał nie wiedziałem. A ty skąd wiesz?
- Od Fredda i Liam'a. Freddie powiedział mi to gdy się kłóciliśmy, a Liam wczoraj na cmentarzu gdy zapytałam się go czy to prawda. Niall zrozum, że ja chciałbym cały czas przytulać się do Fredda ale wiem, że Zayn'a to zaboli. A nie chcę go jeszcze bardziej skrzywdzić.
♣♣♣ ZAYN♣♣♣
Wszystko było przygotowane i czekaliśmy tylko na Alex i Niall'a. Postanowiłem się przejść. I tak nie miałem co robić. Chodziłem po lesie aż usłyszałem jakieś głosy. Postanowiłem sprawdzić do kogo one należą. Szedłem po cichu w ich stronę. Schowałem się za jednym z krzaków. Na polanie w słońcu siedziała Alex razem z Niall'em. Wszystkie słowa które wypowiadali były tu wyraźnie słyszalne. 
-Od Fredda i Liam'a. Freddie powiedział mi to gdy się kłóciliśmy, a Liam wczoraj na cmentarzu gdy zapytałam się go czy to prawda. Niall zrozum, że ja chciałbym cały czas przytulać się do Fredda ale wiem, że Zayn'a to zaboli. A nie chcę go jeszcze bardziej skrzywdzić.- Ale dlaczego by miało mnie to zaboleć? Chyba, że ona wie.... Nie ale skąd? Od Fredda i Liam'a.... O boże. Nie tylko nie to. Chciałem tego uniknąć. Wiedziałem, że nie powinienem podsłuchiwać ale tu chodziło również o mnie. W końcu postanowiłem tam zostać i posłuchać co ma do powiedzenia blondyn i czerwono włosa piękność.
♠♠♠ALEX♠♠♠
Niall nie wiedział co ma mi odpowiedzieć. Sama by też nie wiedziała. Byłam w kropce. Zayn coś do mnie czuję i wiem, że ciężko mu patrzeć na mnie i Freddie'go. A ja kocham Fredda i chciałabym cały czas się do niego przytulać, ale tego nie robię i tym ranię Freddiego. Co bym nie zrobiła i tak jeden z nich będzie poszkodowany. 
- Wiesz... Wydaję mi się, że powinnaś porozmawiać o tym z Zayn'em. Może to było tylko zauroczenie i już mu przeszło.
- Ale Niall czy ja chcę aby mu przeszło? Kocham Freddiego ale nie powiem, że Zayn jest mi obojętny bo wtedy bym skłamała.
- Czujesz coś do niego?
- Nie wiem. Chyba, może, nie, nie wiem. Przejdziemy się na jezioro?- Wstałam i razem z blondynem znów weszliśmy do lasu.
♦♦♦ZAYN♦♦♦
Nie mogłem w to uwierzyć. Ona coś do mnie czuję? Szok i to wielki. Myślałem, że traktuję mnie tylko jak kolegę, bo przyjacielem to nie mogła mnie nazwać. Nie za to co jej powiedziałem. Muszę ją przeprosić i to jak najszybciej. Ruszyłem w stronę jeziora. Wyszedłem z lasu równo z nimi tylko, że z innej strony. Wszyscy krzyknęliśmy niespodzianka dla blondynka. Wydawała się zaskoczony i szczęśliwy. Zaśpiewaliśmy mu sto alt i złożyliśmy życzenia. Lou włączył jakąś płytę w radiu. Ja siedziałem przy stoliku i patrzyłem jak dziewczyna do której coś czuję bawi się ze swoim chłopakiem. Miała rację boli mnie ten widok. Podziwiam ją. I to bardzo. Tyle w swoim krótkim życiu przeszła i nadal się uśmiecha. I jeszcze ten dzisiejszy wyrok. Jest po prostu śmieszny. Martwię się o nią. Chyba tak jak wszyscy. A Liam to już w szczególności. Nigdy nie zapomnę jak szybko podjął decyzję o przejęciu opieki nad nią. 
2 tygodnie przed końcem wakacji***
Liam wszedł do salonu wyraźnie zmartwiony. Gdy tylko go zobaczyliśmy to nasze twarze spoważniały.
- Li co się dzieję?- Lou spojrzał na naszego przyjaciela. Ten usiadł na kanapie i wpatrywał się w jakiś nie widoczny dla nas punkt na ścianie. 
- Mój wujek zginął w wypadku. Ten z którym mam tak dużo zdjęć.- Nikt nie wiedział co ma powiedzieć. Znaliśmy jego wujka tylko i wyłącznie z jego opowieści i zdjęć. Na każdym jest uśmiechnięty i obejmuję ale Li albo małą blond dziewczynkę. 
- Boże, Li... Kiedy wyjeżdżasz?- Niall zadał bardzo sensowne pytanie.
- Nie mogę jechać na pogrzeb bo wtedy mamy koncert. Ale jest jeszcze coś. Jak wiecie jego żona nie żyję, a on miał córkę Alex. Właśnie dzwonili do mnie z opieki społecznej czy przejmę nad nią opiekę do ukończenia jej pełnoletności. Oczywiście się zgodziłem bo nie wyobrażam sobie aby ona nie była teraz ze mną ale muszę wiedzieć czym mam szukać jakiegoś domu dla mnie i niej czy....- Szybko mu przerwałem.
- Zgłupiałeś? Mamy jeszcze jeden wolny pokój. Nigdzie się nie wyprowadzasz, a ona wprowadza się tutaj. Co nie chłopaki.?- Pokiwali mi głowami na znak zgody. 
teraźniejszość****
Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Postanowiłem udać się na most. Usiadłem na samym końcu i wpatrywałem się w taflę wody.Dlaczego wszystko aż tak się pokomplikowało? 
◘◘◘ALEX◘◘◘
Tańczyłam z Freddiem do jakiegoś wolnego kawałka. Czułam się tak bezpiecznie w jego ramionach. Piosenka się skończyła, a ja zauważyłam, że na moście ktoś siedzi. Postanowiłam tam pójść. Wszystkich obecnych na urodzinach blondaska znałam więc nie widziałam w tym nic złego.
- Freddie idę na most. Zaraz wrócę.- Pocałowałam chłopaka w policzek i ruszyłam w stronę mostu. Dopiero przy samym końcu zauważyłam kto tam siedzi. Gdybym wiedziała, że to on to bym tu nie przyszła. Teraz już nie ma odwrotu. Usiadłam obok niego spuszczając nogi na dół. Zayn wpatrywał się w taflę wody. Też postanowiłam tak zrobić. Zauważyłam, że znajduję się na niej nasze odbicie. Uśmiechnęłam się i mój 'sobowtór' zrobił to samo. 
- Przepraszam.- Wypalił Zayn tak od niczego. Za co mnie przeprasza?- Przepraszam za to, że byłem nie miły. Za to co powiedziałem wtedy w busie. Ja nie chciałem na prawdę. Nie myślałem co wtedy mówię. Przepraszam.- Nie mogłam na niego spojrzeć. Bałam się, że stanie się coś co nie powinno. Dlaczego moje ciało tak reagowało na niego? Nie mogłam się poruszyć. Nie mogłam się odezwać. Nie mogłam nic zrobić. W końcu odważyłam się i spojrzałam na niego. Jego oczy mówiły wszystko. Co w tej chwili czół. Mówił prawdę. Na prawdę mnie przeprasza.
- Nie masz za co. Ja już ci to wybaczyłam. Każdemu zdarzają się złe dni. 
- Ale dlaczego ja mam takie co dziennie?
- Może zmieniasz się w kobietę.
- Ha, bardzo śmieszne. Ale serio czuję się jakbym miał napięcie przedmiesiączkowe.
- A skąd wiesz jak się wtedy czuję.?
- Zgaduję, że wszystko cię wnerwia, że masz ochotę drzeć się na każdego o byle co.
- Dobra to jednak wiesz.
- No widzisz. Ja wiem po prostu wszystko.
- Tak ty wprost lśnisz inteligencją Zayn'ie.
- No wiedziałem. A możesz to powtórzyć ustawię sobie jako dzwonek. 
- Wypchaj się sianem. Wiesz co? Mam bardzo inteligentny pomysł.
- No jestem ciekaw. Mów.- Sam tego chciał. Nic nie powiedziałam tylko wepchałam go do wody i szybko stamtąd uciekłam. Usiadłam obok Lou i Harry'ego. W końcu przyszedł do nas Zayn. Woda z niego dosłownie kapała. 
- Zayn, a tobie co? Deszcz cię złapał? A może trol osmarkał.- Harry i Lou nabijali się z niedoli kumpla. Też nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać. Zayn uśmiechnął się krzywo i podszedł do mnie. 
- Nawet się nie waż!- nie zdążyłam uciec, a byłam w objęciach Zayn'a. Jego mokre rzeczy moczyły moje. Piszczałam ale nikt nie przybył mi na ratunek. Nawet Freddie rżał się jak głupi. W  końcu gdy byłam mokra Zayn się ode mnie odsunął.
- No od razu lepiej.- Uśmiechnął się do mnie, a ja zgromiłam go spojrzeniem.  

sobota, 15 września 2012

Rozdział 16 'Och, no proszę was. Wystarczy, że musimy znosić wymianę zarazków Alex z Freddiem. Moglibyście nam tego oszczędzić.'

Środa
Wstałam o 10. W domu było cicho. No tak, Alan w szkole, Paweł w pracy, a Sam jest pewnie na spacerze z Zuzią. Te dwa dni minęły mi bardzo szybko. Oczywiście w poniedziałek oberwało nam się, za tą imprezę. No i oczywiście Alan nie poszedł do szkoły. Co dziennie gadałam z chłopakami przez skype'a. Z dziewczynami oczywiście też. Nawet kiedyś nawinął się Nick z Dylanem. Do Freddiego napisałam tylko jednego sms. 'Jak przyjadę do Londynu to dobrze cię opieprzę. Kocham cię xoxo'  On nie dzwonił i ja też. Nie wiem czy jesteśmy na siebie obrażeni czy nie. Ale to taki mały szczególik. Sięgnęłam po swój telefon i zobaczyłam, że Alan do mnie dzwoni. 
- Co byś chciał?- Zamknęłam oczy i z ledwością utrzymywałam telefon w swojej ręce.
- Proszę cię, przynieś mi książkę od geografii. Będę w sali 5. Na parterze. Dziękuję.- I się rozłączył. Pogięło? Chociaż w tej szkole gdzie on się uczy to nie byłam. Z trudem zwlekłam się z łóżka. Zabrałam rzeczy szczególnie im się nie przyglądając. Wzięłam zimny prysznic aby się obudzić. I podziałał! Pomalowałam oczy i gotowa weszłam do pokoju Alana. Motko jaki burdel! Na biurku leżało pełno zeszytów, książek i jakiś karteczek. Znalazłam książkę od geografii. Włożyłam ją do torebki. Zakluczyłam dom i poszłam w kierunku szkoły Alana.Szłam z jakieś 25 minut. Na dworze było ciepło więc odczułam chłód który panuje w korytarzach tej szkoły. Zaczęłam szukać sali numer 5. Ale tu jest pogmatwane. Znalazłam ją obok schodów. Na drzwiach pisało 'Świetlica' Słychać było krzyki i śmiechy uczniów. Zapukałam i weszłam do środka. Nauczycielka siedziała przy biurku i pisała sms. Okejjjj. Uczniowie siedzieli przy stolikach dla 4 osób. Rzucali jakieś karteczki. W powietrzu latało pełno samolocików. Tylko gdy Marek mnie zauważył krzyknął:
- Alan, książka przyszła!- Udało mu się wszystkich przekrzyczeć. Oczy wszystkich zgromadzonych zatrzymały się na mnie. Alan siedział w kącie więc nie miał jak wyjść. Musiałam do niego podejść. Co wiązało się z przejściem przez całą salę. Ze strony chłopaków mogłam dosłyszeć gwizdy. Dziewczyny tylko szeptały między sobą. Dopiero teraz zauważyłam Han siedzącą obok Alana który obejmował ją ramieniem. Bardzo ją polubiłam i mogłam ją nazwać przyjaciółką. Han jest nie śmiała ale gdy się już pozna to można stwierdzić, że prawie jak każda nastolatka miewa tak zwaną głupawkę. Z Han dobrze się dogadywałam bo byłyśmy w tym samym wieku.. Stanęłam nad stolikiem przy którym siedzieli. Wszystkich tam znałam. Alan, Han, Marek, Tomek, a obok siedziały bliźniaczki. Bez makijażu! Były na prawdę piękne. Zazdrościłam im tego. Wyciągnęłam książkę z torebki. Wyciągnęłam ją w stronę Alana, a on miał ją chwycić ale ja w ostatniej chwili ją odsunęłam. 
- Chyba zapomniałeś coś powiedzieć.- Han zdusiła śmiech.
- Aa, tak wyglądasz świetnie w kiecce.- Han uderzyła go w głowę.
- Nie to kretynie. Takie magiczne słówko.- Uśmiechnęłam się do niego.
- Dobra... Proszę.- Pierwszy raz usłyszałam od niego to słowo. Z uśmiechem zwycięzcy podałam mu książkę.
- Masz siadaj.- Marek podsunął mi krzesełko.
- Nie, ja pójdę. Wy i tak zaraz kończycie lekcję.
- Tak, ale mamy jeszcze jedną w świetlicy bo nie ma babki od polaka a mieliśmy dwa pod rząd. Więc siad płaski na dupę i koniec tematu.- Marek pociągnął mnie za rękę tak, że usiadłam na krzesełku. Chyba nie mam wyboru. Po jakiś 10 minutach zadzwonił dzwonek i połowa osób się ulotniła. W tym czasie dostałam sms od Sam.
' Gdzie jesteś?'
' W szkole z Alanem. Siedzimy w świetlicy. Coś się stało?'
' Nie, ale zostań tam'
' Ok'. 
Nie wiedziałam o co może jej chodzić. Ale prędzej czy później się dowiem. 
- Alex, a śniadanie zjadłaś?- Alan zmrużył oczy. No tak wszyscy zaczęli o mnie dbać. Oczywiście dowiedzieli się co mi się przydarzyło, i że jutro mam rozprawę. Pokiwałam głową unikając jego spojrzenia. Wiedziałam, że jak na niego spojrzę to będę miała minę winowajcy. Alan podał mi drożdżówkę. Nie chętnie ją przyjęłam. Zjadłam pół. Więcej nie dałam rady. Z dzwonkiem oznaczającym lekcję znów wszyscy wrócili i zajęli się swoimi sprawami. Ktoś zapukał do sali. Nie widziałam kto to, bo siedziałam tyłem do drzwi. Ale wszyscy umilkli, a Alan uśmiechał się triumfalnie. Po woli odwróciłam głowę. I wiecie co tam ujrzałam? Dziewiątkę moich przyjaciół z Londynu. Stali w drzwiach uśmiechnięci. No prawie wszyscy. Freddie stał ze smutną minął. W oczach dziewczyn było widać zachwyt. Po woli wstałam z krzesełka. Dłużej nie wytrzymałam i pobiegłam do Freddiego. Tak bardzo za nim tęskniłam. On mocno mnie do siebie przytulił. Znów poczułam to szczęście i te głupie ciepło które rozpływa się po moim ciele. Freddie westchnął i wtulił głowę w moje włosy. Teraz nie obchodziło mnie nic. Nasza kłótnia poszła w zapomnienie. Nie obchodziły mnie osoby które na nas patrzyły. Odsunęłam się od niego i spojrzałam w jego piękne brązowe oczy. Znów mogłam w nich zatonąć. Chwycił moją twarz w swoje dłonie i pocałował mnie bardzo namiętnie. Zarzuciłam mu ręce na szyję. Tak fajnie było poczuć znów jego usta. To było przerażające jak moje i jego wargi do siebie pasują. Nawet Liam który ma w zwyczaju nam nie przeszkodził. Do mich uszu doszły gwizdy, oklaski i krzyki. Odsunęłam się od niego łapiąc powietrze. Czułam, że się rumienię.
- Kocham cię.- Te dwa słowa z jego strony wystarczyły aby wywołać na mojej twarzy wielki uśmiech.
- Ja ciebie też.- On również się uśmiechnął. 
- Pewnie, tylko jego zauważyła. A o mnie to już nie pamięta. Oj zobaczysz, popamiętasz mnie jeszcze. Nie dam ci już żadnej koszuli.- Harry udał, że płacze i przytulił się do Lou. Odkleiłam się od Freda i podeszłam do Hazzy. 
- Oj, no przepraszam miśku. Przytulas na zgodę?- Rozłożyłam ręce, a Harry po chwili zastanowienia przytulił się do mnie. Powtórzyłam tą czynność z pozostałą siódemką. Gdy uczniowie przestali zwracać na nas uwagę postanowiłam się dowiedzieć co oni tu robią.
- Ej, a co wy tu robicie? Przecież w sobotę wracam.- Przytuliłam się do mojego chłopaka.
- Jutro jest rozprawa. Chyba nie myślałaś, że zostawimy cię z tym samą.- Dylan uśmiechnął się dumnie. 
- Wiem, że jutro jest rozprawa ale nie musieliście przyjeżdżać.- Byłam tym naprawdę wzruszona. Nikt nigdy nie zrobił dla mnie czegoś takiego. 
- Jesteś naszą przyjaciółką jasne, że musieliśmy przyjeżdżać.- Mego uśmiechnęła się. Dylan co chwilę na nią zerkał. To robiło się podejrzane. 
- Właśnie. A tak po za tym to chcieliśmy zobaczyć jak wyglądają imprezy w Polsce.- Harry wyszczerzył się.
- To na jak długo zostajecie?
- Do soboty. Wracamy razem.- Liam był zadowolony z siebie. Taaa, uwielbiał mieć nade mnę kontrolę. Usiedliśmy do stolika przy którym siedział Alan i reszta. Wszyscy zaczęli rozmawiać. Oczywiście nie obyło się od szeptów innych osób z klasy. Czy mnie to obchodziło? Nie. Tylko byłam lekko zdenerwowana, bo siedziała tam ta blondyna z ogniska. Ona nie przepada za mną i zna moją przeszłość. To chyba by nie było dobre gdyby wszystkim o tym rozpowiedziała. Wpatrywałam się w napis na ławce. Nie mogłam rozszyfrować co tam pisze. 
- Kochanie co się dzieje?- Freddie szepnął mi na ucho. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Uwielbiałam gdy mówił takim cichym głosem. Uśmiechnęłam się pod nosem. Odwróciłam się do niego. Teraz ledwo co siedziałam na krzesełku. Złożyłam na jego wargach delikatny pocałunek. On też nie chciał aby ten delikatny pocałunek przerodził się w coś bardziej namiętnego.
- Och, no proszę was. Wystarczy, że musimy znosić wymianę zarazków Alex z Freddiem. Moglibyście nam tego oszczędzić.- Oderwałam się nie chętnie od Freddiego.Harry zasłaniał ręką oczy. Meg i Dylan lecieli w ślinkę! Tak! Wiedziałam, że coś jest na rzeczy. Odsunęła się od niego i spaliła buraka. Dylan tylko się uśmiechał. Zauważyłam, że złapali się za ręce pod stolikiem.
- Ej Alex co ty na to aby zabrać ich nad jezioro? Jest ciepło więc można się kąpać.- Alan miał nie zły pomysł. Uzgodniliśmy, że pojedziemy tam o 15. Nasza dziesiątka i Alan z przyjaciółmi. W końcu musieliśmy zbierać się do domu, a Alan i banda na lekcję. Przechodziliśmy koło cmentarza. 
- Ej, wiecie co? Idźcie do domu. Ja za godzinkę przyjdę.- Pocałowałam Freddiego w policzek i skręciłam w drużkę.Przed bramą stała kobieta z kwiatami i zniczami. Kupiłam mały bukiecik i dwa znicze. Jestem tu od niedzieli, anie byłam tu jeszcze ani razu. Stanęłam nad grobem ojca. Położyłam nowe kwiaty, a stare położyłam na ławkę. Zapaliłam znicze i usiadłam na ławce. Poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Odwróciłam gwałtownie głowę. Liam, usiadł obok mnie. Wpatrywał się w zdjęcie taty.
- Ładne wybrałaś.- Nadal nie odwracał wzroku od zdjęcia. Tak jakby chciał nacieszyć się tym widokiem. Na początku też tak robiłam.
- Wszystkie ma takie. Nawet do prawa jazdy ma z wielkim uśmiechem. Ale to mi się najbardziej podobało.
- Opisuję go bez słów.
- No. Dziękuję, że przylecieliście.- Chwyciłam go za rękę.
- Nie ma za co. Nie mogliśmy inaczej. Sam jest bardzo miła. I wiem też, że złożyła ci propozycję wspólnego zamieszkania. I jeżeli zechcesz to możesz z nią zamieszkać ja nie będę robił z tego jakiegoś problemu.
- Liam ja wiem, że nie robiłbyś z tego problemu.
- To dlaczego mi tego nie powiedziałaś?
- Bo podjęłam decyzję. I nie było sensu o tym mówić. Nigdzie się nie wybieram z Londynu, no chyba, że mnie wyrzucicie a jak wiemy jednej osobie by to odpowiadało. 
- Alex Zayn na prawdę tak nie myśli. Powiedział tak bo się zdenerwował. Zdenerwował się tym, że masz rację. Naprawdę rozmawiałem z nim. On się bardzo cieszy, że z nami mieszkasz.
- Liam ale on ma rację. Bo gdy z wami zamieszkałam macie same problemy. Stara się jak mogę aby już więcej na was ich nie ściągać ale... no cóż ja i problemy...
- Tak, przyciągacie się. Ale nie masz co się martwić on na prawdę tak nie myśli.
- Chyba muszę z nim porozmawiać.- Spuściłam głowę i stwierdziłam, że muszę go o to zapytać.- Liam, em bo wiesz ja mam do ciebie taki głupie pytanie.- Liam spojrzała na mnie, a ja lekko podniosłam głowę.
- No dawaj. Jestem przygotowany.
- Czy Zayn się we mnie zakochał?


•••Perspektywa Liam'a.•••
Dobra na to nie byłem przygotowany. Powiedzieć prawdę? A może ją okłamać? Boże, co ja mam zrobić?! Obiecałem Zayn'owi, że nikomu nie powiem. Ale obiecałem Alex, że nigdy jej nie okłamię. Długo zwlekałem z odpowiedzią. Nie mogłem na nią spojrzeć. Ona po jakiejś chwili przeniosła na mnie wzrok.
- Czyli tak...- Wyszeptała i schowała twarz w dłoniach. Położyłem rękę na jej ramieniu.- Dlaczego mi nie powiedziałeś?
- Bo mu obiecałem. Nie mogłem ci tego powiedzieć. On chciał to załatwić po swojemu. Przepraszam.- Spojrzała na mnie. Na jej twarzy było można dostrzec smutek. Świadomość, że ja jestem trochę winny zabijała mnie od środka. Ale co ja mogłem zrobić? Nic... I to jest właśnie najgorsze. Ona jest z Freddiem i dobrze wiem, że on ją kocha. Najwyraźniej ona go też. A Zayn'owi pozostaje tylko sobie odpuścić. Przecież on nie chce tego wszystkiego zepsuć. No przy najmniej mam taką nadzieję.
- Ej, Liam jutro jest 13?
- No... A co?
- Przecież Niall ma jutro urodziny!- Walnąłem się ręką w czoło. Na śmierć o tym zapomniałem. Tyle się działo. Kurde....
- Trzeba coś wymyślić.- Zacząłem się gorączkowo zastanawiać co by tu zrobić dla naszego kochanego głodomorka. Gdy obmyślaliśmy plan urodzin Niall'a ruszyliśmy do domu. Zaraz miał przyjść Alan ze szkoły i mieliśmy udać się nad jezioro. 
•••Perspektywa Alex•••
Czwartek.
Obudziłam się z lekkim bólem głowy. No wczoraj trochę wypiłam. Spojrzałam na zegarek 10:00. hmm, mam wrażenie, że co ma się stać..
- O kurwa!- Krzyknęłam i zerwałam się z łóżka. Zabrałam przygotowane przez siebie wczoraj rzeczy i pognałam do łazienki. Szybki prysznic, trochę mi pomógł. Włosy dla odmiany związałam w koka. Grzywkę spięłam do góry i mój codzienny makijaż. Zbiegłam ze schodów z szybkością światła. Wszyscy chcieli iść ze mną do sądu, ale musieli zostać i przyszykować imprezę dla Niall'a. Wyszło na to, że idzie ze mną Liam jako mój prawny opiekun i Freddie z racji tego, że jest moim chłopakiem. Była 10:30. W sądzie mieliśmy być o 11:15. Wszyscy siedzieli ze smutnymi minami. Z upływem czasu co raz bardziej się denerwowałam. Sam miała nas zwieźć. O godzinie 10:40 wyszliśmy z domu. Siedziałam z Freddiem na tyle. nikt nic nie mówił, a ja tępo gapiłam się przez siebie. Mocno trzymałam rękę Freddiego. Wiem, że będzie ze mną i pomoże mi jak tylko będzie umiał. Wyszliśmy z samochodu i ruszyliśmy w kierunku wejścia. nikt nic nie mówił. Usiedliśmy na przeciwko sali w której miała odbyć się rozprawa. Mieliśmy jeszcze 5 minut. Nagle zobaczyłam, że dwóch policjantów prowadzi skutego Roberta. Nie wyglądał jakby się denerwował. Uśmiechał się do mnie. Freddie wstał i chciał do niego podejść ale Liam go powstrzymał.
- Nie ma sensu.- Posadził go na ławce.
- Boje się.- W końcu się odezwałam. Chłopaki na mnie spojrzeli. Wpatrywałam się w drzwi z obawą, że się otworzą i będę musiała tam wejść.
- Jeśli będziesz chciała możesz zrobić sobie przerwę, albo możesz zeznawać bez jego obecności.- Freddie chwycił mnie za prawą rękę, a Liam za lewą. Nie zdążyłam się odezwać ponieważ wyszła jakaś starsza kobieta i powiedziała.
- Sprawa Alexandry Mrzejewskiej.- Zostawiła otwarte drzwi. Z trudem wstałam z ławki. Nadal ściskając dłonie chłopaków weszłam chwiejnym krokiem na salę rozpraw. Oczywiście nie było żadnych światków więc miałam zeznawać tylko ja, lekarz który się mną zajmował i psycholog z którym rozmawiałam tylko raz. Na początku mówili lekarze, później nadeszła kolej na mnie. Opowiedziałam wszystko co się wtedy stało. Oczywiście nie obyło się bez łez. Freddie i Liam aż się gotowali z wściekłości. Chcieli rzucić się na Freddiego. Gdy sąd udał się na naradę siedziałam wtulona w Freddiego. Wszystkie wspomnienia wróciły. Znów zawołali nas na salę. Robert dostał wyrok na 5 lat w zawieszeniu! Ma chodzić na wolności. no chyba nie. Szybko wyszłam z sądu. 
- Chodź zamówimy taksówkę i pojedziemy do domu.- Freddie stanął i chwycił mnie za ramiona.
- Nie chcę się przejść.- W trójkę ruszyliśmy do domu. Nikt nie poruszał tematu wyroku. Rozmawialiśmy o imprezie Niall'a. Chciałam tylko jak najszybciej o tym wszystkim zapomnieć.

środa, 12 września 2012

Rozdział 15 'Pobiłaś ją?'

Siedziałam na molo. Wszyscy siedzieli koło ogniska. Ja jakoś miałam ochotę posiedzieć sama. Ta cała sytuacja z Freddiem mnie zdziwiła. Może nie znamy się długo ale on się tak nie zachowywał. Nawet nie był zazdrosny. No tak nie miał o co. Ale nie rozumiem... Siedział sam z jakąś laską. Nie znam jej. A co jeżeli to ta dziewczyna która całowała go w wesołym miasteczku? Co jeżeli ten mój wyjazd pomoże Freddiemu zrozumieć to, że tak naprawdę mnie nie kocha? Nie, na pewno tak nie jest. Freddie jest inny. Nie potratuje cię tak. Kiedyś by może w to uwierzyła le nie teraz. W ogóle o co mu chodzi z Zayn'em? Con sobie ubzdurał? Że Zayn się we mnie zakochał? Boże albo się naćpał albo uderzył w głowę. Innego wytłumaczenia nie ma. i weź tu bądź wyrozumiałym... Wstałam z mola i po woli ruszyłam w kierunku pozostałych zgromadzonych. Chciałam pogadać z tą 'normalną' dziewczyną. Wydawała się fajna. Często się śmiała i przede wszystkim śmiała się sama z siebie. Te pozostałe trzy to szkoda gadać. Co chwilę poprawiały fryzurę albo makijaż. Miały na gębach tyle tapety, że szpachelkami można zbierać. Usiadłam na poduszce obok tej dziewczyny.
- Hej. Jestem Alex.- Podałam jej swoją rękę. Dziewczyna nie śmiało wyciągnęła w moją stronę swoją rękę i pochwyciła  moją.   
- Hej. Hania, ale wszyscy mówią na mnie Han.- Uśmiechnęła się do niej szeroko. Wydawała się bardzo nieśmiała. Ale no cóż. Ja jej nie znam, ani ona mnie. Nie ma co się dziwić. Nie chciałam pokazywać Han co ja to potrafię. Chciałam aby poznała mnie taką jaką jestem na prawdę. 
- Ej Alex, a może pochwalisz nam się kim jest twój kuzyn u którego mieszkasz?- Ta blondyna zaczynała mnie wnerwiać. Na pewno poznała mnie. W gazetach i w internecie było pełno zdjęć moich i chłopaków. A po tym jak Harry dodał na swojego tt nasze zdjęcie to już była masakra. Nie chciałam dać jej tej zasranej satysfakcji więc  postanowiłam powiedzieć prawdę.
- Mój kuzyn jest w zespole. Nazywają się oni One Direction. Mieszkam z nim i jego czwórką przyjaciół. A no i teraz mieszka z nami jeszcze Gaspar. Kot Harry'ego.- Uśmiechnęłam się do nich. po minie blondyny było widać, że nie takiej odpowiedzi się spodziewała. 
- Dobra może zostawmy życie prywatne Alex, Sara. umie może ktoś grać na gitarze?- Chłopak z czarnymi włosami podniósł do góry piękną gitarę. Miałam podobną. 
- Zgaduję, że Alex umie grać.- Alan uśmiechnął się z satysfakcją, a mnie szczerze zatkało. Skąd on to wiem?
- Co? Co ty gadasz?- Spuściłam wzrok na dół. Wiedziałam, że się rumienię. Mogłam siedzieć cicho teraz na pewno nie dadzą mi spokoju.
- Jak sprzątałem w twoi pokoju to widziałem gitarę i pełno nut. No weź nam coś zagraj.- Alan wziął gitarę i podał mi ją. Nie trzymałam gitary od śmierci taty. nie grałam na gitarze od śmierci taty. W ogóle trzymałam się od muzyki z daleka. Za bardzo mi to jego przypominało. wszystkie chwile gdy uczył mnie grać, gdy uczył mnie śpiewać. Chwyciłam gitarę za gryf. Położyłam ją sobie na kolanach. Przeciągnęłam palcami przez struny. Idealnie nastrojona. Długo się zastanawiałam co mam zaśpiewać. Az w końcu zdecydowałam się na  tą piosenkę. W głowie odtworzyłam sobie kartkę z nutami. Była to ulubiona piosenka taty. Zaczęłam grać i ku zdziwieniu zgromadzonych śpiewać. Dawano tego nie robiłam więc miałam pewne obawy czy mój głos dobrze będzie brzmiał. Był taki sam jak przed konkursem. Zatopiłam się całkowicie w muzyce. Nawet nie musiałam spoglądać na gryf czy dobrze układam palce. Znałam to bardzo dobrze. Często z tatą graliśmy to i razem śpiewaliśmy. Doszłam do refrenu i poczułam jak łzy spływają mi po policzkach. Zacisnęłam mocno oczy. Nie chciałam aby widzieli, że płaczę. Śpiewałam z zamkniętymi oczami. Ostatnie pociągnięcie po strunach i koniec. Otworzyłam oczy i widziałam zdumione miny wszystkich obecnych. Ostrożnie odłożyłam gitarę. Wytarłam policzki.
- To co teraz robimy?- Uśmiechnęłam się lekko i spojrzałam na ognisko. Płomienie lizały się nawzajem. Ogień przyjemnie ocieplał moją twarz. Przyglądałam się ogniowi, a w  głowie miałam tysiące myśli. Przed mymi oczyma migały różne obrazy. Widok taty z gitarą w ręce, jak śpiewa, jak naśmiewa się ze mnie gdy nie potrafiłam dociągnąć jakiegoś dźwięku. Wstałam od ogniska i znów ruszyłam w stronę molo. Usłyszałam za sobą głos bodajże tej blondyny.
- Boże, co za wariatka. Udaję nie wiadomo kogo. Chwali się, że umie brzdąkać i piać. Łał normalnie pod wrażeniem jestem. Robi z siebie sierotę i wariatkę za razem.- Miałam ochotę jej przywalić. Zatrzymałam się, odwróciłam i stanęłam nad nią.
- Wiesz, co jeżeli chce coś o mnie powiedzieć to proszę zrób to w mojej obecności. W swoim życiu wycierpiałam się więcej niż ty możesz pomieścić w tej pustej głowie. Przeszłam przez depresję, byłam w takim stanie, że próbowałam się zabić. Mój ojciec zginął bo chciał mnie chronić, zostałam zgwałcona kilak metrów od mojego domu, zazdrosne dziewczyny pobiły mnie w szkole przez nie poroniłam.Więc uwierz mi mam prawo się kurwa załamać i poryczeć!- Nie panowałam nad swoimi słowami. Dlaczego w ogóle to powiedziałam? Nie powinnam była tu przychodzić. Powinnam zostać w domu z Sam. Nie chciałam aby moi przyjaciele o tym wszystkim wiedzieli, a teraz wygadałam się jakimś obcym osobą. Spojrzałam na resztę z szeroko otwartymi oczami i ustami. Szybko pobiegłam w stronę lasu. Dobrze wiedziałam gdzie biegnę, mimo, że jest ciemno. Słyszałam za sobą krzyki Alana, i reszty. Nie zatrzymałam się. W końcu wybiegłam na polanę. Dawno tu nie byłam. Trawa sięgała mi do kolan. Gdzie nie gdzie można było dostrzec kolorowe kwiatki które w świetle księżyca miały kolory lekko zbliżone do srebrnego. położyłam się na środku polany i spojrzałam w niebo. Bardzo bym chciała aby tata teraz tu ze mną był. Aby mnie pocieszył, powiedział że wszystko będzie dobrze. Tak na prawdę to nigdy nie pogodzę się ze świadomością, że już go nie ma ze mną. Nie odprowadzi mnie do ołtarza, nie będzie mógł na mnie krzyczeć gdy za wcześnie stanie się dziadziem. Chciałabym aby nawet teraz na mnie krzyczał, ale żeby tylko tu był. Chciałam z kimś porozmawiać, wygadać się. wiem do kogo powinnam zadzwonić. Włączyłam swój telefon. Zaraz doszły do mnie wszystkie sms  Nie chciało mi się ich odbierać. Wybrałam numer osoby z którą mogę pogadać. Jeden sygnał, drugi...
- Alex? Boże dziewczyno wiesz jak się martwimy? Zaraz zawołam chłopaków.- Niall'owi widocznie ulżyło, że do nich dzwonię.
- Nie, Niall nie idź po nich. Pamiętasz jak mówiłeś, że zawsze mogę z tobą pogadać? Bez względu na porę?- No tak, pamiętam.
- Więc właśnie teraz jest taka chwila.
- Dobra, wujek Niall zamienia się w słuch. Mów co się dzieje.
- Bo jestem na tym ognisku z Alanem. No i tam są takie trzy dziewczyny co mają tyle tapety, że szpachelką można zbierać. I w ogóle wiesz takie damusie. Wyszło na to, że miałam im zagrać na gitarze. no to wybrałam ulubioną piosenkę taty. I gdy zaczęłam śpiewać refren to się poryczałam. Ale to szczegół. Później chciałam iść na molo żeby się uspokoić. Ale gdy kawałek odeszłam usłyszałam tą jedną z dziewczyn. Coś tam gadała, że jestem wariatką, że chwalę się że umiem grać na gitarze i śpiewać. No i takie tam. No i nie wytrzymałam i...
- Pobiłaś ją?- Jego głos był ożywiony.
- Nie! Powiedziałam jej, że więcej wycierpiałam niż ona może pomieścić w swojej główce. Wygadałam się ze wszystkim. Przez co przeszłam. Nie chciałam tego. Po prostu tak jakoś samo ze mnie to wyleciało. Nie chciałam aby zadawali mi jakieś pytania więc ukryłam się na polanie obok jeziora. A teraz sama nie wiem co mam robić.- Zamknęłam oczy i wciągnęłam świeże nocne powietrze.
- Przede wszystkim wróć do nich. Na pewno się o ciebie martwią. Jeżeli nie będą zadawać pytań to nie wracaj do tego. I najlepiej zrób coś głupiego aby odwrócić ich uwagę od tamtego zdarzenia. 
- Coś głupiego? Ale rada.
- Uwierz działa.
- No ok, a jeżeli zaczną zadawać pytania?
- To powiedz, że nie chcesz o tym rozmawiać. No chyba, że chcesz. To wtedy po prostu im odpowiadaj.
- Ok. Dziękuję. Przepraszam, że tak po nocy dzwonię. To ja idę tam do nich. Dobranoc.
- Nie ma sprawy. Dobranoc.- Usłyszałam pikanie oznajmujące zakończone połączenie. Wstałam i ruszyłam w drogę powrotną. No tak gdy Niall to wszystko mówił to wydawało się łatwe. ale teraz? Wcale takie nie jest. Zrób coś głupiego... Hmmm, co by tu. Wiem. Wyszłam z lasu. Pierwsza zauważyła mnie Han. Na jej krzyk każdy odwrócił się w moją stronę. Rozwiązałam koszule i zrzuciłam ją na ziemie. Później ściągnęłam z siebie bluzkę. Zostałam w spodnich i samym staniku. Rozbiegłam się i zeskoczyłam z molo do wody. Myślałam, że będzie zimna, ale była cieplutka. Wynurzyłam się i na molo zobaczyłam zdziwionych chłopaków i Han. Alan który stał obok Han popchał ją do wody. Ta z krzykiem wpadła do cieplutkiej cieczy.  Wszyscy się śmiali. Chłopaki szybko dołączyli do mnie i do Han w wodzie. Oczywiście gwiazdki sobie odpuściły. Tylko do czasu. Dwie brunetki postanowiły się do nas dołączyć. Ściągnęły swoje sukienki z czego chłopaki byli uradowani. Wskoczyły do wody trzymając się za ręce. Blondynka siedziała obrażona na molo. Nikt nie zwracał na nią uwagi. Wszyscy się zaczęliśmy chlapać i topić. Gdy ujrzałam twarze dziewczyn bez makijażu doznałam szoku. One były bliźniaczkami! Nigdy bym tego nie powiedziała. Były bardzo ładne. Nie był im potrzebny makijaż. Po jakiejś godzinie wyszliśmy z wody. Postanowiliśmy się wysuszyć. Bluzkę i koszulę miałam suche więc musiałam tylko wysuszyć spodnie. Usiadłam blisko ognia. Nałożyłam na siebie bluzkę.
- Ej, Alan gdzie ty wywaliłeś moją bluzkę?- Han szukała na molo i po pobliskich krzakach. no tak Alan z niej ściągnął bluzkę bo stwierdził, że jak my z dziewczynami jesteśmy bez to ona też musi być. Teraz była w samych dżinsach i czarnym staniku.
- No w wodzie. A gdzie?- Alan spojrzała na dziewczynę,a ta walnęła się w czoło.
- Ośle to ja już mam po bluzce. W czym ja kurde do domu wrócę?- Rzuciłam jej koszulę. Na pewno będzie na nią zadurza, tak jak na mnie. Moim skromnym zdaniem Harry mógłby być mniejszy.
- Ubieraj na co czekasz. A no i dzisiaj przenocujesz u nas. Mam wielkie łóżko w moim pokoju.- Ubrałam czapkę na głowę. Han miała kawałek do domu. To było bez sensu aby teraz miała tłuc się przez pół miasta. Koszula wisiała na Han jak na wieszaku. Czyli podobnie jak na mnie.
- Alex ty to jesteś wilka.- Marek się zaśmiał za co oberwał ode mnie i głowę.
- To jest koszula mojego przyjaciela Harry'ego.- posiedzieliśmy jeszcze chwile. Gdy każdy był suchy zgasiliśmy ognisko i poszliśmy w miejsce gdzie się spotkaliśmy. Alan już wcześniej zadzwonił do Patryka aby po nas przyjechał. Ale jest 4 nad ranem więc szybko nie przyjedzie. Usiedliśmy na trawie i opowiadaliśmy sobie kawały. W końcu zaczęli zjeżdżać się rodzice. Oczywiście Piotrek nie miał nic przeciwko aby Han u nas nocowała. Drogę przebyliśmy w całkowitej ciszy. Każdy prawie spał. Gdy dojechaliśmy do domu od razu poszłam z Han do pokoju. Dałam jej jedną z moich piżamek. Szybko się umyłyśmy i przebrałyśmy. Położyłyśmy się i po chwili odleciałyśmy w krainę morfeusza. 
Obudziłam o 13. W domu panowała cisza. Na parapecie siedziała Han. Wyglądała przez okno.
- Hej.- Powiedziałam, a dziewczyna na dźwięk mojego głosu aż podskoczyła. Zaśmiałyśmy się razem. 
- Hej.- Zeskoczyła z parapetu i usiadła na łóżku.
- Podasz mi laptopa?- Zapytałam, a dziewczyna sięgnęła po niego. Włączyła go i weszłam na skype'a. Zayn był dostępny.- Han załóż koszulę i chodź tu pogadamy z moim kuzynkiem i jego przyjaciółmi.- Dziewczyna wykonała polecenie i dopiero gdy siedziała obok mnie zadzwoniłam do Malika.
- Dlaczego kazałaś ubrać mi koszulę?- Han zapytała gdy czekałyśmy na odebranie połączenia.
- Bo oni podniecają się zawsze gdy widzą zbyt dużo.- Malik odebrał i naszym oczom ukazała się cała piątka. Szczerzyli się jakby byli naćpani.
- No hejjjj.- Przeciągnął Harry i zapatrzył się w Han.
- Cześć.- Odpowiedziałyśmy równo. Dobrze, że Han umie angielski.
- Czy ta piękna dziewczyna która jest koło ciebie ma na sobie moją koszulę?- Harry jeszcze bardziej zapatrzył się w dziewczynę.
- A więc ty jesteś Harry.- Han uśmiechnęła się do niego.
- Tak, wiem jestem ładny i w ogóle. Ale ty jesteś piękniejsza.- Znów jeden z tych uśmieszków. 
- Miałaś rację.- Han spojrzała na mnie. Zaśmiałyśmy się razem.
- Ej ale o co chodzi? A tak po za tym to Alex twój Freddie cały czas wydzwania czy się odezwałaś.- Harry oparł się o kanapę. Siedzieli w salonie jak wnioskuję.
- No i co? Wczoraj robi mi wielki sceny zazdrości, siedzi z jakąś laską i wścieka się gdy pytam się kto to jest. Teraz myśli, że zadzwoni i wszystko będzie dobrze? Niech sobie pomarzy. Możecie mu to przekazać.- oparłam się o ścianę.
- Nie musimy.- Liam przekręcił laptop i zobaczyłam, że na fotelu siedzi Freddie. Wyglądał strasznie. Zawsze uśmiechnięty chłopak był smutny. Zatrzasnęłam laptopa. 
- Czyli to jest Freddie. Przystojny.- Han oparła się o ścianę tak jak ja.- Chcesz o tym pogadać?
- Nie. Jak coś to ci powiem.- Uśmiechnęłam się do niej i sięgnęłam po telefon. Dostałam mms od Freddiego. Nacisnęłam odbierz. wiedziałam co przedstawia to zdjęcie. 
' W niedzielę wszystko było dobrze. Chłopaki nam je zrobili. Śliczne jest. Mam nadzieję, że zadzwonisz nie długo. Muszę cię usłyszeć. Kocham cię :***' Nie powiem zdjęcie jest śliczne. Nie wiedziałam, że chłopaki robią nam zdjęcia. Ale tym bardziej nie wiedziałam, że gdy się całujemy wyglądamy na tak... szczęśliwych.  

wtorek, 11 września 2012

Rozdział 14 'Bo mam chłopaka i nie zawaham się go użyć.'

Śmialiśmy się, a reszta domowników patrzyła się na nas jak na... hmm wariatów. W końcu się uspokoiliśmy.
- Dobra. Ja chyba nie chcę wnikać. A ty Sam?- Patryk spojrzał na swoją żonę.
- Nie, nie chcę. Boję się co mogę usłyszeć. Alen pomożesz Alex z walizką?- Sam zwróciła się do swojego syna. Alan uśmiechnął się cwaniacko. 
- Pewnie pomogę. Alex idź pierwsza.- Podniósł moją walizkę. Wiedziałam o co mu chodzi. O nie. Nie dam sobie, a raczej jemu popatrzeć.
- Ha śnisz. Ty idziesz pierwszy. Nie popatrzysz sobie.- Wskazałam ręką na schody. Alan spuścił głowę na dół. Posłusznie wszedł po schodach. Weszłam do swojego pokoju. było tu inaczej niż jak byłam tu z chłopakami. Ściany były pomalowane na żółto w granatowe pasy. Firanka była biało fioletowa. Zasłony przy oknach długie do samej ziemi. Też fioletowe. Drzwi na balkon otwarte. Łóżko pościelone w żółtą pościel. Meble były puste ale wyglądało to ładnie. Pokój był dobrze wywietrzony. Wydawał się większy. Było tu pięknie. Odwróciłam się do drzwi. Stali w nich Sam i Patryk. Alan leżał na moim łóżku. 
- Mam nadzieję, że nie jesteś zła. Pomyśleliśmy, że ci się tu spodoba.- Sam była dziwnie zdenerwowana. 
- Jest pięknie. Naprawdę. Jest tak wesoło i w ogóle. Dziękuję.- Przytuliłam się do niej i do Patryka. Był zdziwiony ale po chwili również mnie uściskał. 
- Ej, mamo mogę iść na to ognisko nie?- Alana podciągnął się na łokciach. Patrzył na swoją matkę z nadzieję w oczach.
- Alan nie możesz sobie odpuścić? Alex dopiero do nas przyjechała...
- Nie, nie może iść. Przecież nie będzie siedział w domu tylko dla tego, że ja przyjechałam.- Przerwałam jej.- I przestań się gapić.- Tym razem odwróciłam się do Alana. Wiedziałam, że gapi mi się na tyłek. A tak po za tym, to nie chciałam aby on nie poszedł na te całe ognisko tylko dlatego, że ja przyjechałam. Przecież to nic takiego.
- To przecież Alex może iść ze mną. Na pewno z chęcią by znów poszła nad jezioro. Prawda?- Och, nasze jezioro. Było oni koło polanki. No dokładnie za lasem. Ale jeżeli przejdzie się kawałek przez las to wejdzie się na polankę. Z chęcią bym poszła.
- Nie, nie chcę się narzucać...- Alan zeskoczył z łóżka stanął obok mnie.
- Słuchaj. Po pierwsze się nie narzucasz. Po drugie jak się zgubimy to nas zaprowadzisz do domu. A po trzecie wychodzimy o 18. Będę czekał na dole.- Wyszedł z pokoju, wyraźnie zadowolony. 

- Czyli wieczór mamy dla siebie.- Patryk objął ramieniem  Sam. Zamknęli drzwi. Postanowiła się rozpakować. Nie chciałam się kisić przez tydzień w walizce. Wzięłam swoje kosmetyki i weszłam do łazienki obok pokoju. Nawet mi ją posprzątali! Odłożyłam swoje kosmetyki na półkę. Wróciłam do pokoju i zaczęłam rozpakowywać swoje rzeczy. Około 16:30 miałam wszystko poukładane. Dostałam sms. A raczej mms. Od Harry'ego. 
' Mój kiciuś :D Nazywa się Gaspar (Gaspi). Ślicznie co nie? Wejdź na skype'a.'
No nie powiem kiciuś śliczny. I to bardzo. Imię mógł tylko Harry wymyślić. Skrzywdził tego cudaśnego kotka. Włączyłam swojego laptopa, poczekałam chwilę aby wszystko się dobrze włączyło. Weszłam na skype'a. Od razu zadzwonił do mnie Niall. 
- No hej, dzieciaki.- Dopiero po ich minach zorientowałam się, że mówię po polsku. Poprawiałam się.
- No hej, hej. Widzimy, że humorek dopisuje.- Wszyscy siedzieli na łóżku w pokoju... nie mam pojęcia kogo. 
- Tak. Jak na razie wszystko jest świetnie. Mąż Sam jest świetny. Jej syn też jest miły. Ma 17 lat. Dzisiaj miał iść na ognisko nad takie fajne jezioro. Ciocia powiedziała mu, żeby został i w ogóle. Oczywiście musiałam być dobroduszna i mówiłam, że to bez sensu niech idzie. I w ogóle. W końcu stanęło na tym, że idę z nim.- Skróciłam im wszystko co się wydarzyło od mojego pobytu tutaj. No prawie wszytko. Ale sytuację na dworze mogę pominąć.
- No widzicie? Wyjeżdża i od razu idzie na imprezy. Z nami to nigdzie nie wychodzi. Na pewno się tam schleje. Ja wam to mówię.- Harry założył ręce na piersi. Wyglądał komicznie. No tak jak on coś palnie to kiedy nie wiesz czy masz się śmiać czy płakać z powodu poziomu jego głupoty. Drzwi do mojego pokoju się otwarły. W nich zobaczyłam uśmiechniętego Alana z jakąś dziewczynką na rękach. 
- Oj, przepraszam. Nie wiedziałem, że rozmawiasz. Przyjdziemy później.- Już miał zamykać drzwi od pokoju.
- Nie czekaj. Chodź tu. poznasz mojego kuzyna i naszych przyjaciół. Tylko mam nadzieję, że znasz angielski.- Alan usiadł obok mnie na podłodze. Dziewczynka na jego rękach wtuliła głowę w jego bluzę.
- Ja mam nie znać? Co ty masz mnie za osła?- To już powiedział po angielsku.
- Nie chcesz wiedzieć.- Teraz spojrzałam na ekran.- Chłopaki to jest mój kuzyn Paweł.Paweł poznaj Liam'a, Harry'ego, Louis'a, Niall'a i Zayn'a.-  Każdy z nich pomachała do niego.
- Dzidziuś!- Zayn chwycił laptopa. Zaśmiałam się. Nie wiedziałam, że lubi dzieci.- Jak ma na imię?- Wujek Zayn.
- Zuzia. Ma 6 miesięcy.- Alan posadził Zuzię przodem do kamerki. Ta zaciekawiona wyciągnęła małą rączkę w stronę laptopa. Machała nią do chłopaków. Zayn jej odmachał. Widać było, że mała zrobiła na nim wielkie wrażenie. Większe niż ja! Foch! Zuzia spojrzała na mnie. Myślałam, że się rozpłacze ale ona tylko wyciągnęła w moją stronę rączki. Alan podał mi ją. Nie wiedziałam jak mama ją trzymać. Bałam się, że coś jej zrobię. Alan i chłopaki się zaśmiali. Alan posadził mi ją na kolanach. Siedział przodem do laptopa. 
- Ej, ja ją zepsuję.- Zaczęłam panikować. Może to głupie ale na początku tak myślałam. Ale tylko na początku. Gdy Zuzia chwyciła mnie za rękę swoimi małymi paluszkami wszystkie obawy zniknęły. Nie sądziłam, że tak mała istotka może dawać tylko szczęścia i radości. Teraz uświadomiłam sobie co straciłam. Mogłam mieć takie małe dzieciątko. Mogłam je trzymać na rękach. Mogłam patrzeć jak dorasta. Teraz dopiero poczułam ten ból. Poczułam jak ta zasrana pustka się powiększa. Jak zżera mnie od środka. To wszystko wian Kim. Mam nadzieję, że za to zapłaci. Jeszcze ich nie złapali. Ale się jej nie boję. Ona zabiła moje dziecko. Co prawda to dziecko było wynikiem gwałtu, ale kochałabym je tak samo jak każde inne. Przecież to nie jego wina. Dziecko nie jest niczemu winne. Chłopaki chyba zrozumieli co się ze mną dzieje. Alan nic nie wiedział. To nie była jego wina. Oddałam mu Zuzię i szybko uciekłam do łazienki. Mam nadzieję, że nikt nie widział moich łez. Chociaż i tak się zorientowali, że płaczę. Nie trudno to zgadnąć. Usiadłam na podłodze i podkuliłam kolana. Czułam się słaba. Czułam się jakbym nigdy nie miała być szczęśliwa. Przestań! Co ty gadasz? Przecież masz przyjaciół, rodzinę i chłopaka! Masz dla kogo żyć. Nie mogę pozwolić aby znów dopadła mnie depresja. Nie wiem czy dałabym radę drugi raz z niej wyjść. Za pierwszym razem było trudno, a za drugim to bym chyba się poddała. Popłakałam jeszcze chwilę, uspokoiłam się i umyłam twarz. Pokój był pusty, a laptop wyłączony i odłożony na burko. Dochodziła 17:30. Za 30 minut wychodzimy. muszę się przyszykować. 

Wybrałam rzeczy, gdzie w skład wchodziła śliczna koszula Harry'ego. Wybłagałam aby mi ją oddał. Wzięłam błogosławiony prysznic i szybciutko wysuszyłam włosy. Pomalowałam oczy, ubrałam się, przewiązałam koszulę w talii oraz wypsikałam się swoimi ulubionymi perfumami. Zabrałam telefon z łóżka i wyszłam z pokoju. W kuchni czekał na mnie Alan ubrany w czarne rurki, niebieską koszulkę z ciasteczkowym potworem i z czerwonymi conversami. 
- Idziemy?- Zabrałam mu ciasteczko. Nie czekając na odpowiedź ruszyłam w kierunku drzwi. Jak się okazało nad jezioro miał zawieźć Patryk. W drodze dużo rozmawialiśmy. Po godzinie jazdy zatrzymaliśmy się przed lasem. No tak musimy przejść kawałek lasu, aby dojść do jeziora. No przynajmniej z tej strony. Wysiedliśmy z auta. Nikogo nie znałam ze zgromadzonych. Alan objął mnie ramieniem i zaprowadził do swoich przyjaciół.
- Ooo, Al widzimy, że już zapoznałeś się z nową koleżanką.- Teraz rozpoznałam dwóch palantów z murku. 
- Tak, a ja widzę, że musisz iść do okulisty. Gdybyś ośle nie zauważył to wchodziłam do jego domu. A następnym razem możesz się zapytać mnie cwelu, a nie jego. I tak jest za bardzo zapatrzony na mój tyłek. A ty bierz tą łapę bo ci ją połamię.- Skończyłam swój monolog strząsając rękę Alana.
- Właśnie. To jest Alex moja kuzynka.- Alan nałożył nacisk na słowo kuzynka.- A no i masz ładny tyłek to czemu mam nie patrzeć?- Spojrzała na mnie. Jego oczy były podobne do oczu Freddiego. Zatęskniłam za nim. Poczułam wibrację w kieszeni. Wyjęłam telefon i zobaczyłam na ekranie zdjęcie uśmiechniętego Freddiego.
- Bo mam chłopaka i nie zawaham się go użyć.- Pomachałam mu telefonem przed oczami. Reszta się zaśmiała, a ja odeszłam kawałek aby mieć trochę prywatności. Odebrałam telefon.
- Hej, kotek. I jak?- Boże jak fajnie usłyszeć jego głos.
- Aaa, jest dobrze. Wszyscy są mili i w ogóle. A u ciebie jak?
- Smutno.
- Dlaczego?
- Bo nie ma cię obok.
- Oj, kotek. To tylko tydzień damy radę. A co robisz?
- Myślę.
- O czym.?
- O tobie.- Zaśmiałam się.
- To uważaj bo ci się procesor przegrzeje.
- HA, bardzo śmieszne. A ty co robisz?
- Jestem przed imprezą z moim kuzynem i jego przyjaciółmi. 
- Ooo, już balangi. Schlejesz się.
- Brzmisz jak Harry.- W tle usłyszałam śmiech dziewczyny. - A kto jest z tobą?
- Nikt.- Szybko odpowiedział. Czyli coś ukrywa.
- Przecież słyszałam. Nie kłam.- Robiłam się zła i zazdrosna.
- Oj, no koleżanka. A ty co jesteś w gronie samych dziewczyn? Bo raczej mi się nie wydaje. Nawet się nie czepiam, że mieszkasz z piątką chłopaków. W tym jeden z nich się w tobie zakochał.
- Co ty wygadujesz?!- Krzyknęłam i poczułam wzrok wszystkich na sobie.
- Błagam cię. Przecież dobrze wiesz, że Zayn cię kocha. Co udajesz głupią? 
- Po pierwsze nie wiedziałam nic o Zayn'ie. Po drugie to ciebie kocham i nic mnie inni chłopacy nie obchodzą. Więc może przestań w końcu odwalać sceny zazdrości i zastanów się co mówisz. A tak po za tym to wiesz co? Byłam w ciąży z Robertem! Ale gdy twoja wspaniała Kim mnie pobiła to poroniłam. Dziękuję za uwagę i dobranoc.!- Wszystkie słowa wykrzyczałam. Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Szybko ją otarłam. Pewnie połowa ze zgromadzonych wszystko zrozumiałam. Świetnie. Znów dzwoniła Freddie. Zignorowałam go. podeszłam do reszty.
- Idziemy? Muszę się napić.- Do grupki doszło jeszcze dwóch chłopaków i 4 dziewczyny. Trzy z nich były wystrojone. Miały ubrane sukienki, szpilki ogromny makijaż. Ale jedna dziewczyna miała na sobie normalne dżinsy, koszulkę i trampki.
- Dobra to prowadź. Ty wiesz najlepiej gdzie trzeba iść.- Alan wskazał na mnie ręką. No pewnie miał rację.
- Dobra. Wy macie zamiar iść w tych butach?
- tak.- odpowiedziały dumnie chórkiem.
- Ooo, to będzie lepsze niż kabaret i surwiwal w jednym- Chłopaki i ta jedna normalna dziewczyna zaśmiali się. Weszłam wgłąb lasu i szłam. Dobrze pamiętałam tą drogę. Po 10 minutach byliśmy koło jeziora. Chłopaki wzięli się za rozpalanie ogniska. Co chwilę ktoś do mnie dzwonił. Najpierw Freddie z jakieś 5 razy, później Liam, Louis, Harry, Zayn. Przy Niallu nie wytrzymałam i odebrałam. 
- Żyję.- Tylko tyle. Wyłączyłam telefon. Nie chciałam aby ktoś popsuł mi bardziej wieczór. Mam zamiar się zabawić.

poniedziałek, 10 września 2012

Rozdział 13 'Miło mi. Teraz będę mógł częściej patrzeć.'

Dochodziła godzina 24. Nikt nie chciał stamtąd iść. Śmialiśmy się, całowaliśmy, rozmawialiśmy. Było wspaniale. Freddie spojrzał na zegarek.
- Dzisiaj wyjeżdżasz.- Zrobił smutną minkę. Czyli już po 24:00.
- Ale tylko na tydzień. Szybko zleci.- Pocałowałam go delikatnie. Nie chciałam go opuszczać. Nawet tylko na tydzień. Niby chciałam zobaczyć się z rodziną. Ale wizja opuszczenia go ZNOWU była dziwna. Kocham go i ciężko mi go opuszczać. Wtuliłam się w niego. Zaciągnęłam się jego perfumami. Chciałam jak najdłużej czuć go przy sobie.
- Chyba musimy się zbierać.- Freddie westchnął i spojrzał na mnie z dziwnymi iskierkami w czach.
- Wiem, ale nie chcę stąd iść. Wszystko jest teraz takie łatwe. Takie inne... Pojedziesz jutro ze mną na lotnisko?- Spojrzałam mu głęboko w oczy. Uwielbiałam ten kolor. Brązowy podobny do czekolady. Taki inny, a za razem znany. Sama się dziwię, że Freddie jest ze mną. Ej, przecież on może mieć każdą dziewczynę w szkole. A jest ze mną. Nie wstydzi się pokazać ze mną. Nie wstydzi się mnie pocałować. Wiem, to może jest jakieś płytkie i w ogóle. Ale ja tego nie rozumiem. Chciałam być w nowej szkole szarą myszką tak jak zawsze. A teraz? Każdy o mnie wszystko wie... To jest strasznie przerażające.
- Jeżeli chcesz możemy pójść do mnie. Mama wraca dopiero jutro po południu więc mamy cały dom dla siebie.- Uśmiechnął się i zabawnie poruszył brwiami.
- Hmm, kusząca propozycja.- Zrobiłam minę myśliciela.- Wiesz chyba musisz mnie bardzo ładnie po prosić żebym się zgodziła.- Freddie ujął mnie za podbródek. Nasze twarze dzieliły milimetry. Czułam jego oddech na twarzy. Uśmiech nie schodził mu z twarzy. Drażnił się ze mną! Powstrzymywałam się ostatkami mojej silnej woli. Nie chciałam pierwsza ulec. W końcu Freddie złożył na moich ustach jeden z najlepszych pocałunków jak do tej pory. Był za razem delikatny, i namiętny. Całował mnie tak jakby bał się, że się pokruszę. Odsunął się ode mnie. Uśmiechał się, a ja nie mogłam oddychać. Nigdy mnie tak nie całował.
- Udało się? Bo mogę spróbować jeszcze raz.
- No masz szczęście. Udało ci się. Tylko ja mam takie mało pytanko. Jak my stąd do cholery zejdziemy? - Spojrzałam na dół. W grę nie wchodzi skakanie. Za wysoko. Schodzenie po szczeblach też nie. Nie widziałam nikogo na dole.
- Spokojnie. Zaraz po nas przyjdą.- Wyjął telefon z kieszeni i wysłał do kogoś sms.- Gotowe.- Schował telefon i schylił się aby mnie pocałować. Odsunęłam się szybko.
- Nie, nie. Sprowadzasz mnie na złą stronę mocy.- Uśmiechnęłam się do niego. On udał obrażonego. Odwrócił się do mnie tyłem. Założył ręce na piersi. Wyglądał komicznie. Zaczęłam się śmiać. Chciałam go pocałować, ale wiedziałam, że wtedy nie mogłabym już nic zrobić. Znów by przejął na de mną kontrolę. A tego nie chciałam. Też się odwróciłam tyłem. Co chwilę na siebie spoglądaliśmy. Śmiałam się za każdym razem gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały. Po jakiś 10 minutach koło ruszyło. W końcu będę mogła rozprostować nogi. Na dole ujrzałam tego samego faceta co po naszym przyjściu. Freddie pierwszy wyszedł. Podał mi rękę. Nie ujęłam jej tylko z wysoko podniesioną głową wyszłam z wagonika. no przy najmniej próbowałam wyjść. Nie udało mi się. Potknęłam się o jakąś rurkę. Na całe szczęście Freddie mnie złapał. Szybko wyswobodziłam się z jego uścisku. Stanęłam obok niego.
- Dziękuję panie Snow. Jest pan bardzo miłym człowiekiem.- Uścisnęłam jego rękę. Facet który nadal stał przy konsoli śmiał się jak głupi. Freddie też się śmiał.- Och, no przepraszam, że jestem uprzejma. Zmieniłam zdanie. Idę do siebie. Do widzenia za tydzień.- Odwróciłam się z uśmiechem na twarzy. Trzy, dwa, jeden...
- Oj, no Alex czekaj.- Szłam dalej.- Kotek chyba nie jesteś zła?- Nie przestawałam iść. Uśmiechałam się jeszcze szerzej. Ktoś chwyciła mnie w talii i uniósł do góry. Zobaczyłam uśmiechniętą mordkę Freddiego.
- Wiesz, że to się nazywa uprowadzenie?- Freddie szedł przed siebie. Ludzie którzy nas mijali lekko się uśmiechali.
- Wiem. I musisz być w pełni świadoma, że cię uprowadziłem.- Akurat mijaliśmy moją wychowawczynie. Uśmiechnęła się na nasz widok. Powiedziałam jej grzecznie 'dobry wieczór'.
-Wariat z ciebie wiesz?
- Co? Uważasz, że jestem szalony?
- Tak.- Przechodziliśmy przez dobrze oświetlony park. Mimo późnej pory było tu dużo ludzi. Młodych jak i starszych.
- To ciekawe co powiesz po tym.- Posadził mnie na ławce obok jakiegoś starszego małżeństwa. Trzymali się za ręce. To było niesamowite. Oboje nie mieli mniej niż 70 lat. Freddie poszedł do w stronę. Samochodziku z lodami. Rozmawiał z tym facetem. Zapłacił mu za coś. Ten zniknął w samochodziku. Za chwilę wrócił z megafonem. Podał go Freddiemu. Ten z wielkim bananem na twarzy spojrzał na mnie. O nie. Już się boję co wymyślił.
- Kocham cię Alex! Najbardziej na świecie!- Krzyczał przez megafon. Och to było słodkie. Szybko starłam łzę która spłynęła mi po policzku.
- Zakochał się chłopak.- Stwierdziła starsza pani i uśmiechnęła się w moją stronę.
- Ja go nie znam.- Oparłam się o ławkę i założyłam nogę na nogę. Na moje nie szczęście Freddie to usłyszał.
- Co mnie nie znasz? Och, foch! - Usiadł po drugiej stronie ławki. Teraz starsze małżeństwo siedziało po środku i śmiało się. Zadzwonił mój telefon. Lou.
- No hej. Co jest?- Mój głos mógł zdradzić, że mam świetny humor.
- Gdzie się włóczysz? Wiesz która jest godzina? - Jego głos brzmiał poważnie.
- Wiem która jest godzina. Siedzę z Freddiem na Maladiwach. A gdzie mam być ośle?
- Jesteś w parku.! Słyszeliśmy!- To był głos Harry'ego. Rozłączyłam się i rozejrzałam. Gdzie te tępaki są? Zauważyłam ich w krzakach nie daleko ławki na której siedzieliśmy. wstałam i usiadłam na kolanach Freddiego. Ten nadal udawał obrażonego. Pocałowałam go podobnie jak on mnie w kolejce. Usłyszałam szelest i czyjeś kroki. Nie mogłam się od niego odsunąć. No ale ktoś mi w tym pomógł. Nie dotykałam nogami ziemi. Freddie był bardzo zdziwiony. Ale ja nie. Wiedziałam, że to któryś z kretynów. Jak się okazało Liam. Nie puszczał mnie. Cały czas mnie trzymał. Reszta chłopaków zmaterializowała się obok nas i śmiali się jak głupi. Starsze małżeństwo opuściło nas ze śmiechem.
- Liam puść ją.! Przecież nie robili nic złego!- Ten głos należał do Danielle. Och już ją lubię.
- Właśnie. Puść mnie. Co wy macie z tym noszeniem mnie na rękach? Wiem, że jestem wspaniała i w ogóle ale dajcie spokój. Przez was się zarumienię.- Liam mnie postawił, a ja usiadłam obok Freddiego. Uśmiechał się. Chłopaki nadal się śmiali. Zauważyłam, że mają w rękach telefony.
- Oj nie ładnie tak kłamać.- Harry usiadł na ławce obok mnie. Objął mnie ramieniem.Strząsnęłam jego rękę.
- Co wy tu kurde robicie?- Byłam wyraźnie oburzona?
- Oj, te tłumoki chciały się przejść. Mieli nadzieję, że was zobaczą. Mieliśmy wychodzić z parku gdy usłyszeli, że ktoś mówi kocham cię Alex. Wleźli do tych krzaków i was obserwowali.- Danielle była wyraźnie rozbawiona.
- Tak i wszystko było by dobrze gdyby Harry się nie wygadał, że wiem gdzie jesteś.- Lou zmroził chłopaka spojrzeniem.
- Ej, no podpuściła mnie.!- Harry był obrażony na cały świat. Czyli jakieś pięć minut i wszystko będzie dobrze.
- Dobra wracamy, do domu. Alex masz jutro samolot o 11.- Liam przytulił się do Danielle. Pięknie razem wyglądali.
- O 11? Freddie to chyba nici z naszych planów. Widzimy się jutro? Na lotnisku?- Freddie westchnął. Też liczyłam, że spędzimy więcej czasu razem.
- Tak. Na pewno będę.- Wstałam. On poszedł w kroki za mną. Przytuliłam się do niego. Kocham to robić. Odsunęłam się i lekko go pocałowałam. Ruszyłam, za moimi przyjaciółmi. Dobrze, że park był blisko domu bo w tych butach to bym daleko nie zaszła. Byliśmy już kolo domu gdy mój telefon zadzwonił. Był to sms od Freddiego.
' Szkoda, że nic nie wypaliło z naszych planów ;(. Już tęsknie... Dobranoc. Kocham cię ;**' Uśmiechnęła się do telefonu.
- Oho, pan Freddie napisał.- Harry powiedział to piskliwym głosikiem.
- A ty co? Zazdrosny? Czy masz stan przedmiesiączkowy?- Nie odpowiedział mi. Reszta się zaśmiała. Szybko odpisałam do Freddiego.
' No szkoda. A tak po za tym to w parku było słodkie ;** też tęsknię ;(. Dobranoc. Kocham cię :**'  Nie dostałam żadnej odpowiedzi. Dopiero na górze zorientowałam się, że nie jestem spakowana. Zrobię to jutro. Ustawiłam budzik na 8:00. Ściągnęłam sukienkę i zostawiłam porzuconą na środku pokoju. Nie chciało mi się myć. W samej bieliźnie rzuciłam się na łóżko. Szybko zasnęłam. Mój telefon wydawał z siebie kolejne dźwięki piosenki. Uwielbiam tą piosenkę ale teraz mnie wkurzała. Jakimś cudem udało mi się zwlec moje zwłoki z łóżka. Jednak nie wyłączyłam budzika. Niech sobie pogra. Lubię tą piosenkę. Przypomniałam sobie, że miałam się spakować.Wyciągnęłam swoją walizkę spod łóżka. Weszłam do garderoby i zaczęłam pakowanie. Szybko się z tym uwinęłam. O 9:00 byłam spakowana. Teraz tylko prysznic. Muszę się doprowadzić do normalnego wyglądu. Ktoś wszedł do mojego pokoju. Nie zważając na mój strój, lub jego brak wyszłam z garderoby.  W pokoju zastałam Zayn'a. Wyszczerzył się na mój widok. No tak miałam na sobie tylko moją czerwoną bieliznę.
- Co się ślinisz? Dziewczyny nie wdziałeś?- Jego wzrok błądził po moim całym ciele. Nie czułam się przy nim skrępowana. Zachowywałam się tak jakbym była ubrana. Chociaż gdy zrobił do mnie krok to trochę się przeraziło. Cofnęłam się o krok. Zany chyba zrozumiał o co chodzi. Oni nadal zachowywali co do mnie jakiś dystans. Niby czułam się przy nich bezpiecznie i wiedziałam, że nic mi nie grozi ale jednak nie raz miałam takie głupie obawy. Na przykład teraz je miałam.
- Emm, Liam kazał ci przekazać, że o 10:00 wyjeżdżamy.- Skupił wzrok na mojej twarzy, która pewnie teraz wyglądała okropnie.
- Ok, zaraz zejdę.- Weszłam do garderoby. Wybrałam rzeczy i poszłam wziąć upragniony prysznic. Pogoda była nijaka. Niby świeciło słońce, ale wiatr wiał. Do kitu. Gotowa zeszłam na dół ciągnąc swoją walizkę. W kuchni czekało na mnie śniadanko. Już otwierałam buzię aby powiedzieć, że ja nie jem śniadania ale wyprzedził mnie Harry.
- Proszę zjedz. No. Sam robiłem. Proszę no...- Zrobił minę smutnego pieska. Wywróciłam oczami i zabrałam się za jedzenie mojego naleśnika. Jakimś cudem go zjadłam. Po śniadaniu chłopaki poszli się przebrać. Ja jeszcze sprawdziłam czy mam wszystko. Równo o 10:00 wyszliśmy z domu. Jechaliśmy dwoma samochodami. Ja jechałam z Niall'em, Lou i Harrym. Niall coś mało się odzywała. Chciałam się zapytać o co chodzi ale nie byłam pewna czy chce mówić przy chłopakach. Droga oczywiście minęła nam śmianiu się ze... MNIE. Jak zwykle. Szczerze byłam zdziwiona, że wyjechaliśmy tak późno. Ale dzisiaj nie było prawie kolejek. Co było dziwne i fajne. Szukałam wzrokiem Freddiego. Staliśmy przed lotniskiem. Nigdzie go nie widziałam. Zaczęłam żegnać się z chłopakami. Przytuliłam każdego z nich.
- Tylko domu nie rozwalcie. Liam pozdrów Danielle. Harry, a ty jak odbierzesz kotka to mi koniecznie fotkę prześlij.- Chwyciłam swoją walizkę Chciałam już iść gdy słyszałam:
- Alex! Czekaj!- Freddie stał na środku ulicy. Nie zważając na zagrożenie podbiegłam do niego. Pocałowałam go i nie myślałam już o niczym. Będę za nim tęsknić. I to bardzo. Niby to tylko tydzień ale bez niego to jak wiek. Ale damy radę. Odsunęłam się od niego.
- Będę za tobą tęsknić- Znów mnie pocałował.
- Ja za tobą też. Bardzo.
- Alex musisz iść spóźnisz się na samolot.- Lim nie chciał nam przerwać specjalnie. Taka po prostu była prawda.
- Muszę iść. Kocham cię- Pocałowałam go ostatni raz. Wróciłam do chłopaków. Przed wejście do budynku spojrzałam na nich. Stali wszyscy razem.
- Kocham cię.- Usłyszałam krzyk Freddiego. Pomachałam do nich ręką. Odprawę przeszłam szybko. Po niecałych 20 minutach siedziałam w samolocie. Przez godzinę sms z Freddiem. Przez następną z Harrym. A resztę podróży spędziłam na gapieniu się w okno. Już za nimi tęsknię. Szkoda, że nie pożegnałam się z dziewczynami Nickiem i Dylanem. Na lotnisku w polce zabrałam swój bagaż i poszłam szukać taksówki. Znalazłam jedną. Nie chciałam jechać pod sam dom. Podałam adres i ruszyliśmy. Zatrzymaliśmy się przed zakrętem. Zapłaciłam i wysiadłam z taksówki. Dobrze, że walizka ma kółka. Przeszłam koło tych pamiętnych krzaków. Widziałam dom. Na murku przed jakimś domem siedzieli jacyś chłopacy. Gdy mnie ujrzeli zagwizdali.
- Ej, masz ładny tyłek.- Krzyknął jakiś brunet. Zaśmiałam się pod nosem.
- Skarbie możesz tylko popatrzeć.- Jego towarzysze się zaśmiali. On też się uśmiechnął.
- Musisz umówić się ze mną na randkę.
- A co masz operację plastyczną, czy przeszczep mózgu?- Nie wdawałam się w dalszą konwersację. Nie znałam tych kolesi. Gdy tu mieszkałam nie widywałam ich. Weszłam do swojego starego domu.
- Och, Alex jesteś jak się cieszę.- Ciocia Sam bardzo mocno mnie objęła. Z salonu wyszedł jakiś mężczyzna jak zgaduję jej mąż.
- Witaj jest Patryk. Miło mi cię poznać.Wyciągnął do mnie rękę.
- Alex. Również miło mi ci poznać.- Uścisnęłam jego rękę.
- Alan zaraz będzie, a Zuzia śpi więc później ich poznasz. Oczywiście masz swój pokój. nie chcieliśmy go ruszać.- Drzwi za nami się otworzyły.
- Oo, Alex poznaj swojego kuzyna. Alan, to jest Alex.- Zobaczyłam tego samego bruneta z którym przed chwilą 'rozmawiałam'.
- To ty?- Zapytałam z durną miną.
- Miło mi. Teraz będę mógł częściej patrzeć.- Zaśmiał się, a ja razem z nim.