sobota, 19 stycznia 2013

Rozdział 32 ! 'Ona jest taka mała.'

1 sierpnia.

minął jeden miesiąc wakacji, a teraz zaczyna się drugi. Wszystko idzie świetnie. No prawie wszystko. W lipcu, a właściwie 29 lipca miałam urodzić. No taki był termin, ale naszemu dzidziusiowi się nie spieszy na ten świat. Lekarz powiedział, że to nie jest niebezpieczne i mogę być w domu ale oczywiście Zayn już tak się wcieli w rolę ojca, że ledwo co mnie z domu wypuszcza. Właściwie to muszę go błagać. Dzisiaj też tak było. Chłopaki grają dzisiaj koncert i błagałam go przez godzinę aby mi pozwoli tutaj przyjechać. Nie będę sama ponieważ dziewczyny też będą. No i nawet ''koleżanka'' Hazzy.
- Kochanie może pojedziesz jednak do domu?- Zayn spojrzał na mnie błagalnie, ale ja postanowiłam być nie ugięta. Stał się strasznie opiekuńczy co czasem jest słodkie, ale nie raz mnie denerwuję i doprowadza do szału. Wiem, że nie powinnam się denerwować bo wtedy nasze maleństwo ożywa i zaczyna kopać. Nie wiemy czy to chłopak czy dziewczynka. Wolimy mieć niespodziankę.
- Zayn proszę cię. Zaraz się zdenerwuję i dostane kopniaka.- Malik się zaśmiał i przyłożył ręce do mojego brzucha. Robił to od kiedy dowiedział się, że będzie tatą. To chyba weszło mu w nawyk. Ale to fajnie. Przyjemnie jest poczuć jego ciepłe ręce na brzuchu. Dziecku też się to chyba podoba bo nie raz wykonuję jakieś lekkie ruchy, ale nie tylko pod jego dotykiem. Gdy coś do niego mówi lub śpiewa to też.
- Nie wolno kopać mamusi.- Pocałował mój brzuch i spojrzał na mnie z miłością. Na początku naszych zaręczyn nie byłam pewna czy to nie jest za szybko, ale potem gdy zaczął kupować ciuszki dla maluszka, albo oglądał wózki wszystkie obawy minęły. 
- Znów kopnęło. Widzisz denerwujesz nasze dziecko.- Zayn pocałował mnie w usta wcale nie krępując się tym, że jesteśmy w ich garderobie z innymi ludźmi i on sam jest tylko w spodniach.
- Właśnie Malik suń się. Wujek Harry wkracza do akcji.- Harry odepchnął Zayn'a ode mnie i sam przytulił się do brzucha. Na pewno wyglądało to śmiesznie. Pewnie bym się śmiała gdyby nie to, że znów się skrzywiłam z bólu. Zayn najwyraźniej musiał to zauważyć bo w ekspresowym tempie znalazł się obok mnie.
- Usiądź.- Podtrzymał mnie za rękę, a ja jakoś usiadłam. Starałam się głęboko oddychać. Dzisiaj to już chyba trzeci taki szybki i mocny ruch który wywołuję u mnie ból.
- Nic mi nie jest. Po prostu dziecko jest trochę dziś nie spokojne.- Dotknęłam policzka Malika aby go uspokoić. Już mnie przechodziło. Wszystko zawsze dzieję się szybko. I dobrze nie wiem ile bym tak pociągnęła. 
- Na pewno? Może pojedziemy do szpitala?- Zayn ubrał koszulkę która moim zdaniem była całkowicie zbędna. 
- Spokojnie. Jeżeli mielibyśmy tak jeździć do szpitala z lekkim bóle to w ogóle by mnie nie wypuścili.- Uśmiechnęłam się i wstałam ponieważ niezbyt wygodnie mi się siedziało. Jakaś kobieta powiedziała chłopakom, że mają się zbierać co również było sygnałem dla mnie, że trzeba się po woli ruszyć. Przez brzuch poruszałam się jak ślimak. 
- Alex ubierz moją bluzę, zmarzniesz tam.- Zayn pomógł mi się ubrać, a ja dotknęłam brzucha aby maleństwo choć na chwilę się uspokoiło. Mali, chwycił mnie za rękę i razem ze mną po woli szedł w stronę sceny. 
- Papa maluszku bądź grzeczny.- Zayn pocałował mój brzuch, a potem mnie. Zawsze gdy musieliśmy się na chwilę rozstać tak robił. Jak zawsze dla mnie był postawiony mięciutki fotel z którego i tak nie korzystałam. Przywitałam się z dziewczynami. No tylko z Jess, Dan, i Ann. El jest w jakieś trasie czy coś i nie może nas odwiedzić, a Meg jest z Dylanem na wycieczce. No i świetnie. Ann, cóż jest fajna. Dogaduję się z nią i nawet ją polubiłam. 
- Może sobie usiądziesz?- Dan uczyła się opiekuńczości od Zayn'a. 
- Dan ja nie mogę siedzieć. Jak stoję to dziecko się wierci i kopie, a jak siądę to dopiero będzie. 
- Myślałam, że takie wiesz kopanie i ruchy dziecka są przyjemne.- Ann jeszcze czuła się trochę skrępowana w naszym towarzystwie ale dziewczyna się rozkręci i będzie dobrze.
- Bo jest na prawdę. Ale ja już dostałam tyle razy, że nie raz to mam dość ale i tak będę za tym tęsknić.- uśmiechnęłam się do nich.- Daj rękę.- Dziewczyna podała mi rękę, a ja przyłożyłam ją do brzucha. Chwila spokoju, a potem kopniak. Po uśmiechu na twarzy dziewczyny mogłam się domyśleć, że poczuła.
- Łał.- Tylko tyle udało jej się wydusić. Nie dziwię się jej. Wszyscy reagują tak samo. To jest niesamowite, że tam w środku pod warstwą skóry jest mały człowieczek. Chłopaki zaczęli śpiewać, a ja miałam spokój. Głosy przyszłych wujków i tatusia zawsze działały kojąco na mnie jak i na dziecko.  Słuchałam w skupieniu i nie mogłam oderwać wzroku od Zayn'a. Jesteśmy razem już dziewięć miesięcy, a ona nadal działa na mnie tak samo. Przyspieszone bicie serca, uśmiech na twarzy. To niesamowite. 

Siedziałam w garderobie chłopców gdy oni śpiewali ostatnie piosenki. Musiałam się na chwilę położyć. Normalnie nogi mi wysiadają. Mój wzrok przykuła torba którą zawsze mam pod ręką. Nigdy nie wiadomo kiedy dzidziuś będzie chciał do nas przyjść, a gotowym trzeba być. Wstałam i skrzywiłam się lekko. Poczułam jak coś spływa mi po nogach. 
- O nie, nie. Poczekaj chwilę.- Zaczęłam głęboko oddychać i chwyciłam się ręką oparcia kanapy. Drzwi się otworzyły, a w nich ujrzałam wesołych chłopaków, a za nimi dziewczyny.
- Alex?- Zayn chciał do mnie podejść, ale gdy krzyknęłam zatrzymał się.
- Dalej Malik twoje dziecko chce na świat.!- Nie mogłam już normalnie mówić. Wszystko mnie bolało. A on? Stał i patrzył na mnie jak na jakiś obraz. 
- Ośle ona rodzi!- Liam jako pierwszy podszedł do mnie i wziął za rękę pomagając mi się ruszać.
- Torba. Nie zapomnijcie torby!- No ja się po nią raczej nie cofnę. Po chwili obok mnie pojawił się mój narzeczony który również pomagał mi iść. 
Gdy tylko doszliśmy do ich limuzyny szybko wpakowali mnie do środka i zajęli miejsca po czym zaczęli się drzeć na kierowcę, że ma łamać wszystkie przepisy i szybko jechać do szpitala. Chwyciłam rękę Zayn'a i ścisnęłam z całej siły, aby ulżyć sobie choć trochę w tym bólu.
- Kochanie oddychaj. Tylko spokojnie.- Zaczął mi szeptać do ucha, a ja miałam ochotę go udusić. Jak mam być spokojna? Wszystko mnie boli i czuję jakby mnie rozrywało. 
- Przecież oddycha kretynie!- Wykrzyczałam do niego i pożałowałam tego ponieważ zabolało mnie jeszcze bardziej. 
- To chyba serio boli.- Harry przypatrywał się mi z zaciekawieniem, a Ann zdzieliła go w łeb za to co powiedział. Później jej podziękuję.
Starałam się sama iść ale jednak chłopaki znów musieli mi pomóc. Gdy w recepcji mnie zobaczyli od razu posadzili na wózek.
- Kto jest ojcem?- Zapytała się starsza pani która prowadziła mnie. Cała zgraja szła za nami.
- No ja.- Malik ze strachem podniósł rękę.
- To zapraszam. Przywita pan dzidziusia.- Zayn chyba nie zajarzył bo stanął jak wryty i gdyby nie Lou który go popchnął pewnie by tam został. 
Położyli mnie na łóżku i unieśli nogi do góry. Obok mnie pojawił się Zayn w fartuchu z przerażoną minął. Wziął mnie za rękę w geście dodania otuchy. Lekarz co chwilę mówił mi, że mam przeć ale ja już nie miałam siły. Po woli traciłam kontakt z rzeczywistością. 
- Kochanie dasz radę. Wieże w ciebie.- Zayn spisywał się bardzo dobrze. Cały czas do mnie mówił i trzymał mnie za rękę. Pomógł mi. Gdy lekarz krzyknął, że już z całej siły jaka mi została zaczęłam przeć puki nie usłyszałam płaczu dziecka. Opadłam zmęczona i spojrzałam z uśmiechem na Zayn'a. On też się uśmiechał. 

Liam.

Siedzieliśmy na tym głupim korytarzu i nasłuchiwaliśmy. Na początku była cisza, potem krzyki Alex i lekarza, potem samego lekarza i znów Alex. Słychać było, że cierpi.
- Jezu ile to jeszcze może potrwać? Drze się już od pół godziny.- Harry strasznie się niecierpliwił. On sam też bardzo się cieszył, że u nas w domu pojawi się mały człowieczek.
- Harry spróbuj przepchnąć coś wielkości arbuza przez dziurkę wielkości cytryny to pogadamy.- Sam się skrzywiłem na słowa Dan.
- To aż tak źle?- Spojrzałem na swoją dziewczynę, a ona tylko pokiwała głową. Na korytarzu zrobiło się cicho, a my wpatrywaliśmy się w siebie z przerażeniem. Alex znów zaczęła krzyczeć, a gdy umilkła słychać było stłumiony płacz małego dziecka. Stanęliśmy razem na równe nogi i zaczęliśmy się szczerzyć. Właśnie zostałem prawowitym wujkiem. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę aż po chwili zjawił się uśmiechnięty Malik.
- No i? Mów.- Louis dopadł go jako pierwszy. Zayn cały czas się szczerzył jak naćpany. Chyba nie mógł uwierzyć, że to już. 
- Sami zobaczcie.- Uśmiechnął się i zniknął za drzwiami, a my nie pewnie ruszyliśmy za nim.

Alex.

Lekarze badali dziecko, a mnie w tym czasie przebrali i przewieźli na salę. Jak na razie dziecko widział Zayn i lekarze, ja znam tylko płeć. Do pokoju wszedł Zayn, a za nim reszta.
- Jak się czujesz?- Dziewczyny dopadły mnie i uśmiechały się. Ja też się uśmiechałam.
- Czuję się sama nie wiem jak. Wszystko mnie boli.- Zaśmiałam się, a do sali weszła pielęgniarka z małym różowym zwiniątkiem na rękach. Podała mi dziecko i bez słowa zostawiła nas samych. Przypatrywałam się temu małemu skarbowi i zaczęłam płakać. A więc ten mały niewinny człowieczek nie dawał mi spać po nocy. Spojrzałam na Zayn'a który stał obok mnie. W jego oczach zbierały się łzy ale on nie płakał.
- Przedstawiamy wam Melindę.- Zayn dotknął główki dziewczynki, a ta otworzyła oczka. Były brązowe jak jego.
- Jaka śliczna.- Harry wpatrywał się w małą z wielkim zainteresowaniem. Ciekawe czy wie kto do niej i co mówił.
- Chcesz potrzymać?- Loczek spojrzał na mnie przerażony ale lekko skinął głową. Podałam mu Melindę, a ten trzymał ją jakby miała mu zaraz spaść.
- Jest piękna.- Spojrzałam na Zayn'a. Ocierał właśnie łzy z policzka. Złapałam go za rękę i spojrzałam na loczka który zaczął mówić do małej.
- Już na mnie leci.- Stwierdził, a każdy z nas się zaśmiał. Teraz tylko czekać aż wypuszczą mnie do domu i będę mogła się cieszyć swoim małym skarbem

Dwa dnia później.

Byłam już spakowana i gotowa do domu. Jeszcze tylko poczekać na Zayn'a i możemy odebrać Melindę. Te głupie dwa dni ciągnęły się jako cholera. Do sali wpadł zmachany Malik, a ja zaczęłam się z niego śmiać. Chłopak bez słowa wziął moją torbę, a ja powoli zaczęłam wstawać. gdyby nie bolące krocze wszystko było by dobrze. Ale cóż lekarz mówił, że mogę tak pocierpieć jeszcze przez kilka dni. 
- Jak mała dzisiaj spała?- Zayn objął mnie ramieniem i razem przekroczyliśmy próg sali położniczej. W inkubatorach znajdowały się malutkie dzieci które był takie spokojne. 
- Nie była całą noc. Jak się najadła to siostra ją zabrała żebym mogła się przespać.- Jedna z sióstr poszła po nasze maleństwo. Tak trudno mi uwierzyć, że ona jest już wśród nas. 
- Chłopaki już nie mogą się jej doczekać.- Zayn pocałował mnie w czubek głowy.
- A ciocia już jest?- Dzisiaj miała przyjechać do nas ciocia, razem z Robertem, Alanem i Zu. Wszyscy chcą zobaczyć maleńką. Nie ma co się dziwić. 
- Jak wychodziłem to ich nie było. O patrz idzie nasza księżniczka.- Siostra podała mi dziewczynkę, a Zayn włożył ją ostrożnie do nosidełka. Oczywiście podał mi je bo sam jeszcze boi się mieć dłuższy kontakt z małą. Zaczęliśmy iść ku wyjściu, a Melinda nawet nie płakała. Normalnie złote dziecko.
Droga minęła nam bez żadnych ekscesów. I dobrze. Chyba nie chciałabym uspokajać dziecka w samochodzie. Przed szpitalem zrobili nam kilka zdjęć, ale starali się nie świecić małej po czach, ale nas to nie zaoszczędzili. Zayn otworzył przede mną drzwi, a ja powoli weszłam do środka. Wyjęłam Mel z nosidełka i wzięłam ją na ręce. Uśmiechnęłam się do niej i ruszyłam w głąb domu. Jak zawsze wszyscy siedzieli w salonie. Harry gdy nas zobaczył pisnął szczęśliwy jak dziecko.
- Harry ciszej, ona śpi.- Usiadłam obok niego tak aby mógł na nią spokojnie patrzeć.
- Teraz to chyba będzie trzeba być cicho.- Louis chyba chciał go pouczyć ale przecież to on robi najwięcej hałasu.
- Tak Lou będzie trzeba.- Liam pogroził mu palcem, a Mel otworzyła oczka i zaczęła się wszystkiemu przypatrywać. po chwili nie z tego ni z owego zaczęła płakać. Zaczęłam ją kołysać, i nic. Zaczęłam z nią chodzić i dalej nic. 
- Zayn weź ją.- Chciałam wypróbować go. Gdy on do niej mówił to zawsze była spokojna gdy jeszcze była w brzuchu. może to nadal działa.
- Ja?
- No jesteś w końcu ojcem. Nie bój się.- Podałam mu dziewczynkę, a on umilkła. Malik spojrzał na nią, a potem na mnie i się uśmiechnął. 
- Idę na górę. Muszę się położyć.- Wzięłam swoją torbę i poszłam po schodach. Nim doszłam na górę odwróciłam się do nich i spojrzałam na piątkę chłopaków których zainteresowała mała dziewczynka.
- Tylko jej nie zamęczcie i jak dacie radę to uśpijcie. Jak nie to mi ją przynieście ok?
- Tak jest pani mamo.- Louis mi zasalutował i znów zwrócił uwagę na małe dziecku które trzymał Malik. 
Otworzyłam oczy i przeciągnęłam się lekko. W pokoju nie było ani Zayn'a ani Mel czyli są na dole. Postanowiłam się szybko wykąpać i zejść do nich. Szybki prysznic, ubrałam się i z mokrymi włosami zeszłam na dół. Wszyscy wraz z moją ciocią siedzieli na dole w salonie.
- Alan!- pisnęłam na widok kuzyna i mocno się do niego przytuliłam. Później przyszła klej na Zu która już sporo urosła. Następna w kolejce była ciocia, a potem Patryk. 
- Ale macie śliczną córeczkę.- Ciocia wpatrywała się w dziecko które teraz trzymał Liam. Pasowało mu. Wyglądał na jeszcze dojrzalszego. 
- Dziękujemy. Spała?- Usiadłam między Zayn'a, a Liam'a. 
- Tak. jak ty zasnęłaś to ona też.- Zayn chyba dumny był z tego, że sobie poradził. 
- Dlaczego mnie wcześniej nie obudziłeś?
- A po co? My sobie ze wszystkim radziliśmy. A po za tym tak ślicznie wyglądałaś gdy spałaś, że nie miałem serca cię obudzić.
- To nasza córka jest lepsza. Ona ma serce mnie budzić. Odczujesz to dzisiaj.- poklepałam go po policzku i przejęłam od Li maleństwo. 
- Ciociu co ile powinno się karmić takie małe dziecko?- Spojrzałam na ciocię z ciekawością. Ja sama nie miałam pojęcia, a ona ma dwójkę dzieci to powinna wiedzieć.
- Alan jadł tylko trzy razy dziennie, a Zu to zależy.- Ok. Czyli każde dziecko inaczej. Świetnie. Wiedziałam, że nie będzie łatwo ale coś czuję, że będę potrzebowała dużo pomocy.
- Aha, czyli jeżeli teraz ją nakarmię to do rana spokój?- Ciocia się zaśmiała, a ja spojrzałam na kruszynkę którą trzymałam na rękach. Wyglądała tak niewinnie, spokojnie.
- Uwierz mi, że sama będziesz wiedziała kiedy.- Ciocia miło się do mnie uśmiechnęła, a ja już sama nie wiedziałam co robić. Mała ziewnęła i zaczęła wpatrywać się we mnie tymi dużymi czekoladowymi oczkami jak u tatusia. Raczej trzeba ją nakarmić, skoro jadła tylko rano, a potem nic. Już jest ciemno więc raczej jest głodna.
Wstałam powoli jak pokraka i skierowałam się na górę.
- Mogę popatrzeć?- Harry był bardzo chętny, ale Malik z powrotem go posadził na kanapie i pogroził palcem.
Mała nic nie chciała jeść. Może w szpitalu coś jej dali. nie będę wmuszała w nią na siłę bo jeszcze się zakrztusi i co. Siedziałam z nią na łóżku i kołysałam lekko na rękach.
- No co? Wreszcie z nami jesteś. Zobaczysz będziesz miała najlepszych wujków na świecie, tatusia który będzie o nas dbał, nie pozwoli aby nam się coś stało.- Uśmiechnęłam się do niej, a ona jakby w skupieniu słuchała każdego mojego słowa.
- Mogę?- Zayn otworzył lekko drzwi i jak zobaczył, że sobie siedzimy usiadł obok i uśmiechał się do Mel. Przez nią wszyscy się szczerzą.
- Reszta śpi?
- Oprócz Louis'a, Harry'ego i Zu to tak. Nasza trójca siedzi i demoluję salon. Mam nadzieję, że Mel będzie odpowiedzialniejsza niż oni.
- Na pewno. Zobaczysz ona będzie jeszcze Hazzę kultury uczyć.- Szturchnęłam go lekko łokciem, a on pocałował mnie w czoło. Taki mały gest, a cieszy człowieka.
- Ona jest taka mała.- Stwierdził patrząc na nią.
- No. I tylko nasza Zayn.
- Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz