niedziela, 2 grudnia 2012

Rozdział 24 ! 'Szczerość kurwa to się szczerość nazywa!'

- Kochanie, wstawaj.-Ktoś mną potrząsnął lekko i zaczął składać delikatne pocałunki na mojej szyi. Burknęłam coś pod nosem i spróbowałam odgonić intruza.
- Idź sobie, noooo.- Nakryłam się bardziej kołdrą i zwinęłam w kłębek.
- Alex musisz wstać albo Liam przyjdzie cię obudzić.- Jakoś udało mu się tym mnie wybudzić. Pamiętam jeszcze pobudkę zafundowaną prze kuzyna. Stał nad moim łóżkiem i uderzał widelcem w garnek. Myślałam, że go wtedy zabiję. Taka szybko śmierć na miejscu i po krzyku.
- Już, już.- Wypełzałam z mojego ciepłego łóżeczka i zeszłam na dół. Nie mogłam zwiać z powrotem do pokoju bo Malik szedł za mną i śmiał się z mojej postury. Mogę sobie tylko wyobrazić jak wyglądałam. Za długa koszulka mojego taty, rozczochrane czerwone włosy, podkrążone oczy. Gorzej niż z horroru. Weszłam do kuchni i zastałam tam tradycyjnie Liam'a.
- Ooo, Malik szczery podziw nie sądziłem, że ją obudzisz bez garnka.- Zdzieliłam go w tył głowy, a Zayn zaśmiał się szczerze. Zabrałam kuzynowi kanapkę i usiadła na krześle. Mój chłopak ( jak to cudnie brzmi, milordzie) podał mi szklankę soku.
- Dziękuję.- Uśmiechnęłam się do niego. Ale chwila coś tu nie gra....- Czemu ty już nie śpisz?- Zapytałam się go, bo serio to on najdłużej z nas wszystkich spał.
- No bo na 9 mamy jechać do studia to sobie pomyślałem wstanę wcześniej i odprowadzę moją dziewczynę do szkoły.- Wzruszył ramionami jakby to była najnormalniejsza rzecz w świecie.
- Awww, jakie to słodkie.- Dostał ode mnie buziaka w policzek. Dokończyłam swoje skromne śniadanko i poszłam na górę doprowadzić się do stanu w którym nie straszę innych.
Wykonałam poranną toaletę, pomalowałam oczy, i w końcu ubrałam tą głupią czapkę. Oczywiście nie zapomniałam o naszyjniku od Malika. Wczoraj dostałam jeszcze prezenty od innych ale ten to mi się podoba najbardziej. Koszule miałam zapiętą tak aby było widać naszyjnik. A co, będzie szpan! Weszłam jeszcze do pokoju i zabrałam swój telefon i czarną torbę z książkami.
Na dole czekał na mnie gotowy Zayn. Wyszliśmy z domu. Widziałam, że chce chwycić mnie za rękę ale się boi. Boi się, bo nie wiem czy chcę się 'ujawnić'. Nie myśląc za dużo sama splotłam nasze palce. Spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął.
- Jesteś pewna?
- A co mi tam. Niech te wszystkie laski wiedzą, że jesteś mój.
- Och, nie wpadną w depresję i co potem?
- Nie chcesz? Spoko.- Zabrałam swoją rękę, i nie pozwoliłam mu znów jej chwycić. Trochę muszę go pomęczyć. Udawałam obrażoną i nie odpowiadałam na żadne jego pytania.
- Alexxx nooooo, nie chciałem. Odezwij się do mnie.- Zaczął marudzić i lekko dźgać mnie w bok. Strasznie mnie to denerwowało i irytowało ale postanowiłam być twarda i się tak szybko nie złamię. Nie sobie troszeczkę pocierpi. Nic mu się od tego nie stanie. Objął mnie w pasie, ale ja szybko się wywinęłam w wyniku czego szłam jeszcze bardziej od niego oddalona. Byliśmy już na terenie szkoły. Widziałam stojącą dobrze mi znaną grupkę znajomych, i następną grupkę, w której była Kim, Freddie i jeszcze jakieś laski i kolesie.
-Kochanie, odezwiesz się do mnie?- Zayn zatrzymał mnie i spojrzał w moje oczy. Co on myśli, że mina szczeniaczka na mnie podziała? No dobra jeżeli tak myśli to się wcale nie dziwi.
- Pocałujesz mnie wreszcie? Bo wiesz muszę już iść, ale jak nie chcesz to nie będę cię do niczego nama....- Nie pozwolił mi dokończyć bo zamknął mi usta pocałunkiem.
- Przyjechać po ciebie?- Zapytał gdy się ode mnie odkleił.
- Nie, nie trzeba. Pa.- Pocałowałam jeszcze go szybko w policzek i jakby nigdy nic poszłam do swoich przyjaciół. Każdy kto był na dworze na pewno nas widział, ale szczerze? Cieszę się z tego. A z tego, że Kim to widziała to jestem po prostu zachwycona. Tylko tak trochę mi się zrobiło szkoda Freddiego, ale on dobrze wiedział, że teraz jestem z Malikiem.
- Hej.- Przywitałam się z wszystkimi. Odwróciłam się w stronę Freddiego. Uśmiechnęłam się do niego lekko, co odwzajemnił.
- Co ty taka uradowana? Malik wsadził ci język do buzi i będziesz się szczerzyć cały dzień?- Nick nie czekał na moją odpowiedź. Po prostu sobie poszedł. Stałam z otwartą buzią i szeroko otwartymi oczami. Chyba jeszcze tak na serio to nie zajarzyłam chyba jeszcze co się właśnie stało.
- Przepraszam cię za niego. Zrobił się taki od wczoraj. Pogadam z nim.- Jess poklepała mnie po plechach i poszła za bratem.
- Ty.- Wskazałam palcem na Dylana.- O co mu chodzi?- Biedaczek się przestraszył i zakrył Meg. Oni dwoje są jak braci więc na pewno powiedział mu co mu leży, że tak powiem na sercu.
- Ja nic nie wiem.- Powiedział i uciekł. Spojrzałam zdziwiona na Meg. Sama też nie rozumiała zachowania swojego chłopaka.
- Twój chłopak to tchórz.- Powiedziałam do niej, a ta lekko się uśmiechnęła.
- Ale jaki przystojny ten tchórz.
- Gdyby nie Malik i szybko rozchodzące się informacje i słowa które tutaj wypowiadam to bym ci chyba rację przyznała.- Razem ruszyłyśmy w kierunku szkoły.
- Taa, nasza szkoła działa lepiej niż poczta elektroniczna.
- Coś w tym jest.


Lekcje minęły spokojni, a na przerwach Nick starał się mnie unikać za wszelką cenę. Z Dylana nic nie wyciągnęłam, podobnie jak z Jess. Byłam pewna, że wiedzą o co chodzi. Cóż z czasem się pewnie dowiem. Otworzyłam drzwi i weszłam po cichu do domu.
- Dzieci! Wróciłam!- Wolałam krzyknąć, że jestem niż spotkać np. nagiego Harry'ego co już raz mi się przytrafiło po powrocie od dziewczyn.
- W salonie!- Nie mam pojęcia kto to krzyknął ale usłyszałam śmiech który kocham. W pomieszczeniu zastałam chłopaków, Dan, El i jakąś blondynkę która suszyła zęby do MOJEGO chłopaka. No świetnie. Nie dość się po użerałam z Nickiem, to teraz będę musiała znosić jakąś perfekcyjną laskę która szczerzy się do Malika.
- Cześć, jestem Perrie. Ale mów do mnie Per.- Wystawiła do mnie rękę, a ja ją uścisnęłam ze sztucznym uśmiechem.
- Cześć, jestem Alex.- Puściłam jej rękę. Usiadłam między Lou, a Harrym. Nie miałam ochoty siedzieć obok nich, a po za tym mogłam dobrze widzieć co oni robią.
- Coś ty taka zła?- Zayn uśmiechnął się do mnie słodko. Pewnie gdyby nie ta cała Per to bym już się z nim wymieniała zarazkami.
- Nick jest na mnie wściekły nie mam pojęcia o co. Dostałam karę, a właśnie Liam pani będzie do ciebie dzwonić. Kim zaczęła uprzykrzać mi życie, więc planuję cichy zamach na jej nieoszlifowaną mordę. A tak to chyba wszystko dobrze.- Uśmiechnęłam się do niego sztucznie.
- Chwila, czemu pani ma do mnie dzwonić.?- Li obudził się jak na zawołanie.
- A no bo ten. Tak trochę poprztykałam się z Kim i używałam słów których nie powinnam. No tak się zdarzyło, że musiałam iść do dyrektorki, a no i we wtorki będę wracała później.
- Po pierwsze: Pojebało cię? Po drugie:  czemu?- Rzadko się zdarzało aby Li klną, ale cóż raz można tak dla zdrowia.
- Po pierwsze: Tak zdeczka. Po drugie: Za karę muszę chodzić na zajęcia poza lekcyjne.
- Jej, jesteś dokładnie taka jaką opisał cię Zi.- Zdenerwowała mnie ta cała Per tym, że przerwała nam naszą miłą konwersację. I jeszcze te zdrobnienie....Ech, rzygam.
- Jak mi milusio. A tak właściwie to skąd znasz Zi?- Ostatni wyraz wypowiedziałam tak przesłodzonym głosikiem, że aż Harry się skrzywił. Chyba się skapnął, że zaraz będzie wojna. Jeszcze by się tylko kisiel przydał.
- Jestem jego byłą dziewczyną i przyjaciółką.- Słyszałam jak chłopaki siedzący po mojej lewej i prawej wciągają głośno powietrze. No dobra tym to mnie zagięła. Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia. Dzwonek do drzwi zadzwonił i wybawił mnie z tego dziwnego transu. Nie wiem kto poszedł otworzyć, ale ja już miałam całą serię słów dla tej blondyny.
- Alex do ciebie.- Jednak Niall poszedł otworzyć. Wstałam z kanapy. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam na schodach siedzącego... BUM! Freddiego.
- Właśnie przeszkodziłeś mi w wyzywaniu blondynki.- Usiadłam obok niego. Uśmiechnął się do mnie lekko.
- Nic się nie zmieniłaś.- Stęskniłam się za jego głosem. Dawno ze sobą nie rozmawialiśmy w realu i jakoś dziwnie się teraz czułam.
- Sorry ale ta laska mnie denerwuje.
- Tak jak dzisiaj Kim?- Następna osoba mnie zagięła. Co się ze mną dzieję?
- Tak na moją obronę to ona zaczęła.- Uniosłam ręce w obronnym geście. Freddie przetarł czoło, i spojrzał na mnie badawczym wzrokiem.
- Tak Alex to zawsze ona zaczyna. Może zmienisz stację co? Dlaczego chociaż raz nie możesz się przyznać?Aż tak bardzo ucierpi twoja duma? Przecież gdyby to ona zaczęła to nie ty byś była u dyrektorki, tylko ona.
- Hola, hola kochanieńki. Ja tam nie wiem co ci kartofel naopowiadała ale serio przeginasz.
- Przestań ją przezywać! Czy ty zawsze musisz taka być?
- Jaka? Szczera? Wiesz co to jest dobre możesz kiedyś spróbować. A teraz przepraszam cię, ale muszę zjebać mojego chłopaka. Cześć.- Wstałam i zatrzasnęłam drzwi. Zranił mnie i to dość mocno. Serio, nie sądziłam że on może się tak zachowywać. Zmieniła go, albo on sam postanowił się zmienić. Wróciłam do salonu w jeszcze gorszym humorze niż wcześniej. Zajęłam swoje wcześniejsze miejsce. Nie obchodziła mnie już  ta cała perfekcyjna pani Per, ani to czy dowala się do Malika.
- Co on chciał?- Zayn był wściekły. Czyli Niall mu powiedział którz  to raczył nas zaszczycić swoją obecnością. Spiorunowałam wzrokiem Horana.
- Nagle cię to interesuje?- Chyba go lekko go tym uraziłam. Ale cóż sam mógł mówić do mnie łagodniejszym tonem.
- Zawsze mnie interesowało. Alex co w ciebie dzisiaj wstąpiło?
- Szczerość kurwa to się szczerość nazywa!- Wstałam zdenerwowana i wbiegłam po schodach na górę. Trzasnęłam drzwiami i zsunęłam się po nich na podłogę. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Dotknęłam serduszka na mojej szyi. Pierwsza kłótnia zaliczona. Świetnie. Nie ma co. Jesteśmy razem od wczoraj, a dzisiaj już się kłócimy.
- Alex, jesteś tam?- Louis zapukał lekko w drzwi.
- Nie, nie ma mnie.- Otarłam policzki z łez. Usłyszałam jego cichy śmiech.
- Dobra, to jak będziesz to daj znać.- Wstałam i otworzyłam drzwi. Usiadłam na łóżku i zaczekałam na Tomo. Zamknął za sobą i usiadł obok mnie przytulając do siebie. Znów się rozpłakałam, mocząc przy tym jego koszulkę.
- Ciii, wszystko będzie dobrze.- Głaskał mnie po plechach i szeptał miłe słówka do ucha. Zaczęłam się po woli uspokajać. Nie wiem dlaczego ale czułam, że teraz powinien tutaj siedzieć Malik i mnie przytulać, a nie Louis.
- Czego chciał ten zdrajca?- Nadal mnie przytulał ale zapewne ciekawość nim przewodziła i musiał wiedzieć. Ale co się dziwić.
- Zaczął mnie atakować, że to ja zaczęłam tą scenę z Kim, że ona nie jest winna tylko ja i, że powinnam się przyznać, że ja to wszystko zaczęłam, a nie ona.
- Ale to nie ty, prawda?
- Prawda.
- Zabiję go.- Puścił mnie i wyszedł z pokoju. Zerwałam się i pobiegłam za nim. Zastałam go akurat gdy tłumaczył wszystko Zayn'owi. Harry i Niall również dołączyli się do planu Louis'a. Liam zaczął się drzeć, że to nic nie da, a narobią sobie nie potrzebnych  kłopotów.
- Zamknąć się!!- Krzyknęłam najgłośniej jak umiała, a oni umilkli.- Sama sobie poradzę z tym kretynem i ziemniakiem.
- Nie pozwolę aby on tak traktował moją dziewczynę.- Zayn wydawał się najbardziej wściekły z ich bojowej czwórki.
- Tak świetnie ale z ciebie macho. Teraz skończ. Zakochałam się w Zayn'ie który jest chociaż trochę odpowiedzialny, a nie tępy jak kłoda.
- Nie jestem tępy.- Powiedział oburzony.
- Tak, tak kochanie nie jesteś.- Nagle cała złość mi minęła i dobrze bo nie wiem ile bym dała radę bez niego funkcjonować. Chyba się tak leciutko od niego uzależniłam.
- Nie jesteś już na mnie zła?- Podszedł do mnie i chwycił moje dłonie.
- Nie. Ale serio jestem dzisiaj już na skraju wytrzymałości psychicznej i nie wiem co mogę jeszcze dzisiaj powiedzieć.
- Mogę się wtrącić?- Harry podszedł do nas, kawałek.
- NIE!- Krzyknęliśmy obydwoje.
- Ale musicie coś zobaczyć.- Znów rozległ się dzwonek do drzwi i tym razem Liam poszedł otworzyć. Wrócił po chwili z dwoma policjantami, Freddiem przytulającym zapłakaną Kim. Louis krzyknął i schował się za Harrym.
- Jezu! Nie dość, że przyszedł potwór to jeszcze nie dobrzy policjanci! Nie lubię takich panów.- Jego głosik był bardzo piskliwy. Harry przyjął pozycję bojową.
- A kysz maszkaro!- Zrobił z palców krzyżyk i wystawił go w kierunku Kim.
- Jak możesz? Po tym co mi zrobiła?- Kim rozryczała się jeszcze bardziej i wtuliła się w Freddiego.
- Boże widzisz, a nie grzmisz.- Harry wzniósł ręce o oczy ku górze.
- Grzmi ale plastik prądu nie przewodzi.- Tym razem to ja się odezwałam, a Malik, Styles, Tomlinson, Horan i ta cała Per powstrzymywali się od śmiechu. Tylko jakoś Liam'owi nie było do śmiechu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz