środa, 5 grudnia 2012

Rozdział 25 ! 'Zajęcia praktyczne z wychowania do życia w rodzinie.'

Piosenka
Leżałam na łóżku i zastanawiałam się czy moja decyzja jest aby dobra. Niby tak, a niby nie. Jest jeszcze jedna opcja ale ona wcale mi się nie podoba. Wstałam i po cichu wyszłam z pokoju. Zapukałam do drzwi na
przeciwko mnie. Usłyszałam ciche proszę więc weszłam do środka. Zayn leżał na łóżku z laptopem na kolanach.
- Psujesz sobie wzrok.- Stwierdziłam i położyłam się obok niego. Jak się okazało pisał ze swoją siostrą. Napisał jej, że musi kończyć bo inna niewiasta pragnie spędzić z nim czas. Poczekałam aż odłoży laptopa i nadal zastanawiałam się nad swoją decyzją.
- Co się stało, księżniczko? Jesteś jakaś smutna.- Pogładził mnie po policzku i uśmiechnął ciepło. Czym ja sobie zasłużyłam na takie szczęście? Chyba swoją głupotą bo niczym innym.
- Martwi mnie ta sprawa z Kim.
- Kotek my ci wierzymy. Nie wiem dlaczego ona to wszystko wymyśla, ale prawda w końcu wyjdzie na jaw. Nie martw się.- Przytulił mnie do siebie i choć trochę poprawił mi tym humor. Z sekundy na sekundę moja decyzja wpadała w zaniki pamięci. I dobrze, niech spada.
- Ale nie o to mi chodzi. Wiesz jak wy tam siedzieliście z tymi policjantami to Kim chciała pogadać. No i powiedziała mi, że jak was nie zostawię w spokoju to będzie więcej takich niemiłych incydentów. Zayn ona kazała mi cię zostawić, albo wyjechać.- Podeszłam do okna i spojrzałam na ciemną i spokojną ulicę. Wszystko ciche, i czekające na to co przyniesie nowy dzień.
- Nie. Nie zgadzam się. Nigdzie nie wyjedziesz.- Objął mnie od tyłu. Przyjemnie było poczuć jego ciepło przy sobie. Działał na mnie uspokajająco.
- Wiesz, że musimy coś z tym zrobić, prawda? Ona nie da nam spokoju.
- Spokojnie coś się wymyśli.- Odwróciłam się do niego przodem. Jego oczy były pełne zrozumienia. Wyrażały więcej niż 1000- słów. Że się tak wyrażę.
- Chyba nie możemy się aż tak afiszować z naszym związkiem. Nie chcę narobić wam niepotrzebnych kłopotów. Po za domem musimy zachowywać się jak przyjaciele.- Chciałam za wszelką cenę z nim być, ale musiałam też zważać na ich opinię.
- Czyli co, jeżeli się zapytają o ciebie mam powiedzieć, że jesteśmy tylko przyjaciółmi? Cholera Alex ja tak nie chcę. Co ona może nam zrobić?- zaczynał podnosić głos, co trochę mnie zdenerwowało.
- Możesz ciszej? Wiem, że to nie jest świetne i mi też się nie podoba. Ale jeżeli nasza miłość jest tak wielka jak nam się wydaję to damy sobie radę.
- Czyli teraz zarzucasz mi to, że cię nie kocham?!- Nie wiem czym się tak zdenerwował. Odsunął się ode mnie. Jednym gestem uraził mnie dość mocno i teraz nerwy mi puściły.
- Nic takiego nie powiedziałam!- Na pewno pobudziliśmy naszymi krzykami tych którzy spali, ale on zaczął, a ja po prostu kontynuuję.
- Ale chciałaś!
- I tu cię zdziwię mój kochany. Sama nie chcę tego ale wiem, że ona nie zatrzyma się na te głupiej policji! Sam wiesz, że jest zdolna do wszystkiego.!
- I nagle się nią przejmujesz?! Wiesz co mi się wydaję, że ty tylko szukasz pretekstu żeby się ode mnie odsunąć.!
- Teraz to żeś dowalił.! Co jeszcze mi ciekawego powiesz?! No dalej nie krępują si! Dowal mi! Na co czekasz!
- Ja po prostu nie chcę się ukrywać!
- A myślisz, że ja chcę?! Nie chcę!
- Wiesz może będzie lepiej jak nie będziemy niczego udawali i ukrywali. Bo po co?
- Tak masz rację. Po co?- Spojrzałam na niego ze łzami w oczach i opuściłam jego pokój. Na korytarzu stali chłopaki wraz z Perrie która u nas zostaje na nie wiem ile.
- Alex, co się stało?- Liam podszedł do mnie i chyba sam nie wiedział co ma zrobić. Martwił się o mnie i to było wyraźnie widać.
- Koniec, Liam. Właśnie to.- Ominęłam go i spokojnie weszłam do siebie. Zamknęłam cicho drzwi i dopiero teraz pozwoliłam aby słone kropelki zaczęły ze mnie wypływać. Zsunęłam się po drzwiach i podciągnęłam kolana pod brodę.
Czy właśnie Kim osiągnęła swój zasrany cel? Czy właśnie przez nią nasz krótki związek dobiegł końca? Sama już nie wiem. W głowie miałam tylko jego zasrane słowa które mnie zraniły: Wiesz może będzie lepiej jak nie będziemy niczego udawali i ukrywali. Bo po co? On chyba sam sobie nie zdaję sprawy z tego co mi zrobił.

Zayn.

Nie rozumiem dlaczego aż tak bardzo zareagowałem na jej słowa. Przecież chciała dobrze, a ja na nią naskoczyłem. Nie powinienem tego robić. Teraz rozumiem, że ona chce wszystkich ochronić od jakiś głupich plotek. Sama się już tyle wycierpiała, a ja zamiast ją chronić od cierpienia, właśnie jej go dołożyłem. 
- Czy ty w ogóle nas słuchasz?- Liam spojrzał na mnie groźnie. Gdy Alex wyszła przyszła cała piątka i prawią mi kazania. A najwięcej to Per i jakoś mnie to nie dziwi. 
- Po co Liam? Sam wiem co spieprzyłem. Nie musisz mi tego przypominać.- Znów utkwiłem wzrok w ciemnościach za oknem. 
- To idź to napraw kretynie. Samo się to nie zrobi. Czemu jesteś aż tak tępy?- Głosik Per dobrze docierał do moich uszu ale nie do rozumu. Bałem się, że ona nie będzie chciała ze mną rozmawiać po tym co jej powiedziałem. 
- Chyba już nie ma co naprawiać.- Powiedziałem i wyszedłem z pokoju. Mimo słów które do nich powiedziałem i tak do niej poszedłem. Nie odpowiadała na moje pukanie więc lekko uchyliłem drzwi. Leżała skulona na podłodze i chyba spała. Podszedłem do niej i wziąłem ją delikatnie na ręce. Położyłem ją na kółku i nakryłem kołdrą. Nie mogłem oderwać wzroku od jej twarzy. Wydawała się taka bezbronna, spokojna, pełna tajemnic które chciałem i musiałem odkryć. Zauważyłem, że na szyi ma łańcuszek ode mnie. Gdy go wtedy zobaczyłem w sklepie od razu do głowy przyleciał mi obraz Alex, która się uśmiecha. Musiała go mieć, on po prostu jest stworzony dla niej. 
- Bardzo cię kocham.- Ucałowałem ją w czoło i zostawiłem samą.

Alex.

Obudziłam się o 5 nad ranem i już nie udało mi się zasnąć. Cały czas miałam w głowie krzyki Zayn'a skierowane w moją stronę. Sama już nie wiem czy jest jakiś sens abym tutaj została. Po co? Kim chce mnie zniszczyć i przy okazji chłopaków, Zayn myśli że go nie kocham i mam w głębokim poważaniu. Gdybym zniknęła oni mieli by spokój, a ja nie musiałabym znosić widoku Malika i jego przyszłej dziewczyny która za pewne nie długo się u nas zjawi.
Ktoś zaczął chodzić po korytarzu i pukać do każdych drzwi. Spojrzałam na budzik 06:30. Pewnie Liam budzi chłopaków. Muszą być na 8 w studio, a my nie daliśmy im w nocy spać. Będzie źle. Mnie nikt nie obudził ale też postanowiłam wstać. Przecież mam dzisiaj szkołę i muszę się tam zjawić choćby po to by nie dać satysfakcji Kim.
Wykonałam poranną toaletę, ubrałam się, doprowadziłam moją twarz do porządku dziennego, i lekko podkreśliłam oczy. Nałożyłam jeszcze tą swoją świetną czapeczkę i byłam gotowa. Była dopiero 7 więc miałam sporo czasu. zabrałam torbę i zeszłam na dół. Położyłam ją na szafce w holu i poszłam do kuchni. Brakowało tam trójki chłopaków. Lou, Harry'ego i pana Malika. Ku mojemu zdziwieniu przy stole siedziała jeszcze Per.
- Hej.- Przywitałam się krótkim i zwięzłym słowem. Niech się cieszą. Dzisiaj wyjątkowo zrobiłam sobie herbatkę i usiadłam obok Liam'a.
- Widać łańcuszek.- Szepnął mi do ucha. Dotknęłam palcami miejsca gdzie znajdowało się serduszko i mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Wiem. Dostałam go od przyjaciela.- Chyba muszę się przyzwyczaić do tego, że będę go nazywała przyjacielem. Będzie ciężko, ale dam sobie radę. No chyba, że wybiorę tą łatwiejszą opcję.
- Dzisiaj wracasz później, tak?
- Nooo. Dzwoniła?- Liam pokiwał głową z niezadowoloną miną. Nie dość, że policja u nas w domu to jeszcze telefon od wychowawcy. Ciekawe która gazeta napiszę pierwsza o naszych wieczornych gościach.
- Ej, Alex wiesz co trzeba zrobić żeby dzik nie chodził głodny?- Niall jak zwykle zaczyna nas zasypywać swoimi super nieśmiesznymi sucharami.
- Nie, nie wiem.- Powiedziałam od niechcenia żeby już zakończył ten swój wyczyn i był spokój.
- Trzeba obciąć mu nogi.- Mimo, że to było głupie jak cholera to cała nasza czwórka włącznie z Niall'em się zaśmiała. nie raz to jest tak głupie, że śmiejesz się bez powodu ale to i tak jest bezsensu jak i w tym przypadku.
- Czyżby Horan zaczynał dzień od sucharów?- Do kuchni wtoczyły się nasze gołąbeczki. Jeden z kotem na rękach co zaczynało mnie drażnić.
- Tak i jestem z tego dumny.- Niall wypiął dumnie pierś do przodu. Harry usiadł z kotem do stołu co już kompletnie mnie wkurzyło. No jak tak można?
- Cholera Harry możesz nie siadać z kotem do stołu? Trochę higieny, no.- Styles spojrzał na mnie smutny.  Ha! Nic to nie dało. Nadal wpatrywałam się w niego dopóki nie puścił kota.- Dziękuję.- To już powiedziałam milszym tonem.
- Gdzie kupiłaś taką czapusię?- Harry spojrzał utęsknionym  wzrokiem. Bałam się, że zaraz zerwie mi z głowy czapkę i mogę się z nią pożegnać.
- Walić czapkę, lepiej mów gzie dostałaś taką bluzkę.- Louis i jego mania na bluzki w paski to takie trochę psychiczne ale raczej tego nie zmienię.
- Nie powiem wam żule.- Dopiłam swoją herbatkę i zastanawiałam się co mam dalej ze sobą począć. Pewnie gdyby nie Zayn który zjawił się w kuchni siedziałabym z nimi dalej. A tak odłożyłam swoją szklankę i chciałam wyjść z kuchni ale nie oczywiście Liam musiał mnie zatrzymać. Kiedyś to go normalnie wykastruję.
- To o której będziesz?
- Jak wrócę to będę.
- Alex możemy pogadać?- Tym razem.....Tadam: Malik! Chyba moim błędem było odwrócenie się w jego stronę i spojrzenie w jego zmęczone oczy. Ale nie! Nie dam się>!
- Spieszę się do szkoły. Cześć.- Wyszłam szybko i chwyciłam po drodze torbę po czym zniknęłam za drzwiami.


- Cześć.- Podeszłam do dziewczyn i naszych ulubieńców. Nick unikał mojego wzroku, a Dylan tylko szturchnął go w ramię. Nie jarzę ich ale spoko.
- O co chodzi z tą wczorajszą akcją z Kim?- Jess, jak Jess od razu do konkretów.
- Skąd wiecie?- Jeżeli wszyscy w szkole o tym wiedzą to będzie jednym słowem maskara. No bo dajcie spokój brak prywatności.
- Rozmawiałam z Niall'em. Powiedział mi o wszystkim.- Uspokoiła mnie tym. A Horanowi to muszę podziękować, że mnie wyręczył. Chyba by mi się nie chciało opowiadać im wszystkiego z wczorajszego wieczoru.
- Wymyśliła, że na nią naskoczyłam i ona się mnie teraz boi. Wczoraj przyjechała do nas z Freddiem i policją. Wcisnęła im ten kit i ryczała jak głupia. Później powiedziała mi, że jeżeli ja ni...- Ugryzłam się w porę w język. Spoko, dziewczyny mogą wiedzieć ale chyba bym nie chciała aby chłopaki wiedzieli. Ale zresztą są moimi przyjaciółmi i powinni wiedzieć.- Jeżeli nie zostawię Zayn'a albo nie wyjadę z Londynu to ona ich i mnie zniszczy. Wiecie jak działa prasa. I wyszło tak, że nie jestem już z Malikiem. Kim dopięła swego ale teraz będą mieli spokój i będzie dobrze. Ja tam sobie jakoś poradzę.
- Ale zostajesz, tak?- Meg.
- Tak, na razie tak. Ale to nic. Najlepsze jest to, że nim oni przyjechali do nas to był u mnie Freddie i darł się na mnie, że nie muszę jej tak atakować. Powiedziałam mu, że to nie ja tylko ona bo taka jest prawda, to mi nie uwierzył i jeszcze mnie wyśmiał, że nie potrafię się przyznać do błędu. Ale to on tego nie potrafi zrobić. Nie mogę uwierzyć, że byłam aż tak głupia, że z nim byłam. Serio. A jak Louis się o tym dowiedział to zaczął planować z chłopakami atak na niego. Jakoś ich z Liam'em powstrzymaliśmy ale serio było blisko.
- Alex.- Jess wskazała głową coś za mną. Odwróciłam się i ujrzałam świtę debili. Freddie obejmował Kim ramieniem jakby chciał ją obronić. Ciekawe ile słyszeli. Może wszytko? Nie byłoby to takie złe.
- Miło było usłyszeć o sobie nowe rzeczy.- Jako pierwszy odezwał się Freddie.
- Polecam się na przyszłość.- Uśmiechnęłam się do niego wrednie. Nie będę udawała, że cieszy mnie spotkanie z nimi bo wcale nie cieszy.
- Może chcesz usłyszeć coś o sobie?- Freddie chyba dalej zamierzał prowadzić tą bezsensowną wymianę zdań.
- Nieeee wiesz jakoś nie. Znam opinię swoich PRAWDZIWYCH- nacisk na prawdziwych- przyjaciół i m to starcza. Ale wiesz jak już sobie tak stoimy i gawędzimy to może odpowiesz mi na krótkie pytanko. Dlaczego przeleciałeś tamtą laskę?
- Serio? Musimy akurat teraz o tym rozmawiać?
- A czemu nie? Masz coś do ukrycia przed swoimi przyjaciółmi? Bo wiesz jakoś nie chce mi się czekać nim znów do mnie przyjdziesz zaczniesz krzyczeć, że napadam na twoją dziewczynę. A tak po za tym to wiesz mogę iść z tym na policję. Grożenie i nachodzenie jest karalne. Twoja dziewczyna na pewno coś na ten temat wie.
- Taka jesteś mądra jesteś? Ciekawe jak tam zespół twojego chłopaka i kuzyna, co? Jak sądzisz jak długo się utrzymają?- Tym razem Kim zaczęła się odzywać jakby olśniło ją.
-Nie udzielaj się plastic- fantastick. Albo czekaj. Przypominasz sobie taką scenę koło tych szafek? Jak pobiłaś mnie z tymi swoimi przyjaciółeczkami? Bo wiesz co pobicie jest karalne. A do tego spowodowałyście śmierć.
- Jaką śmierć co ty pierdolisz?
- Byłam w ciąży. Przez was poroniłam. To się zabójstwo nazywa.- Nie spodziewała się, że wytoczę aż tak mocne działo. Nie wzniosłam wtedy oskarżenia. Ale jeżeli tak dalej pójdzie to sobie trochę porozmawiam z policją.
- Nie wierzę ci.- Dalej obstawała przy swoim ale widać było, że zaczyna się bać. I to tak na poważnie. I dobrze nie mam zamiaru ich oszczędzić. Zwycięzca może być tylko jeden.
- Nie musisz. Badania mówią same za siebie. Jeżeli dalej będziesz wymyślać na mnie jakieś bajeczki i nasyłać policję, grozić mi albo chłopakom, to sobie pogawędzę z policją. Obiecuję ci to przy światkach. Odpierdol się od mojego życia raz na zawsze.- Ominęłam ich i dumna z siebie poszłam na lekcję.



- Wróciłam.- Rzuciłam torbę na ziemię i udałam się do miejsca gdzie na pewno będą siedzieć moi przyjaciele. Wcale się nie myliłam. Rzuciłam się na kanapę. Po chwili leżałam z głową na kolanach Zayn'a, a nogami na kolanach Louis'a.
- Co ty masz taki dobry humor? Takie masz fajne te zajęcia dodatkowe?- Jej jak wrócę ze szkoły wesoła to też źle? Oj nie zrozumiem móżdżku mojego krewnego.
- Tak.- Krótko zwięźle i na temat.
- A co to za zajęcia?- Harry chyba też był bardzo ciekawy.
- Zajęcia praktyczne z wychowania do życia w rodzinie.
- Ja też chcę!- Harry szybko się zgodził chodzić ze mną. Spojrzałam na mojego kuzyna. Jego mina bezcenna.- Starożytna historia.
- Ja jestem zajęty we wtorki. Chodzisz sama.- Oj, Harry, Harry...
- To nadal nie wyjaśnia dlaczego masz taki dobry humor.
- Dowaliłam dzisiaj tak wiecie słownie Kim i mam świadków, że jej nie nachodziłam czy coś. I jestem pewna, że da nam wszystkim spokój.
- Ale to znaczy, że...- Oczy Zayn'a rozświetliły się radośnie.
- Tak.- Uśmiechnęłam się do niego, a on bez chwili namysłu mnie pocałował.
- Ja jakoś tego nie jarzę. O co wam chodzi, co?- Louis spojrzał na nas zirytowany. Sama zaczynam się w tym gubić ale to chyba można pominąć.
- Nie ważne.- Malik znów złożył na moich ustach pocałunek, ale tym razem delikatny i wyrafinowany jak na gentelmena przystało. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz