sobota, 8 września 2012

Rozdział 11 'Co wy tu osły wyprawiacie?'

Przez dwa dni leżałam w tym durnym szpitalu. Niby wszystko ze mną w porządku, ale gdy Liam wrócił z gabinetu lekarskiego to chodzi jakiś taki struty. Nie chce powiedzieć co się stało. Nie chcę naciskać ale mógłby by nam powiedzieć o co chodzi.

•••Perspektywa Liam'a.•••
Jechaliśmy do szpitala. Dzisiaj może ją wypuszczą. Ja nadal jej nie powiedziałem, bardzo ważnej rzeczy. Ale jak ja miałem to zrobić? Wszyscy zauważyli, że chodzę jakiś struty od kąt rozmawiałem z lekarzem. Chłopakom też nic nie powiedziałem. Lou zatrzymał samochód przed szpitalem. Miałem już wychodzić gdy ten mnie zatrzymał.
- Dobra Liam. Powiedz w końcu o co chodzi. Przecież Alex dzisiaj ma wrócić do domu, a ty chodzisz jakbyś nie wiedział co masz zrobić. Co ten lekarz ci powiedział?- Lou jak potrafi to powie coś co ma sens.No tak ma rację. Wszyscy się cieszą, że Alex do nas wraca. Nawet Zayn, a on próbuję sobie wybić ją z głowy. no tak. Rozmawiałem z nim i przyznał mi się, że coś do niej czuję. Nie chce nic z tym zrobić ponieważ wie, że Alex kocha Freddiego. Może o to lepiej. Nie mówię, że Zayn jest zły. po prostu on przeważnie ma dziewczyny na jedną noc. A ja nie chcę aby Alex jeszcze bardziej cierpiała. Chyba muszę im w końcu powiedzieć. I Alex też. Będzie trudno, ale nie mam wyboru. Kurdę chcę ją uchronić przed cierpieniem, a zaraz sam powiem coś co ją skrzywdzi i prze zemnie będzie cierpiała.

•••Perspektywa Alex•••
 Leżałam i cieszyłam się jak głupia. Przed chwilą zadzwoniła do mnie siostra mojej mamy. TAK. Okazało się, że mama miała młodszą siostrę. tylko gdy zdobyła mój numer to zadzwoniła do mnie. Przyjdzie do mnie za 30 minut. Ma dla mnie jakąś propozycję. Nie mogę się doczekać, aż przyjdą chłopaki. Wszystko muszę im powiedzieć. Uśmiechałam się sama do siebie, gdy do sali weszła piątka chłopaków. Zawsze wchodzili ze śmiechem. I od razu zaczynali gadać. Teraz było inaczej. Wszyscy wyglądali jakby zobaczyli ducha. Byli smutni. Co szczerze do niech nie było podobne. Usiedli na krzesłach obok mojego łóżka. Pielęgniarki przyniosły tu pięć krzeseł aby nie musieli stać. To było miłe. Nie mogłam wytrzymać i zaczęłam paplać jak głupia.
- Ej, słuchajcie. Zadzwoniła do mnie jakaś kobieta. Powiedziała, że jest siostrą mojej mamy. Przyjdzie tu do mnie za 30 minut. Wiecie cieszę się jak głupia bo myślałam, że oprócz Liam'a nie mam już nikogo. A tu proszę! Mam ciocię. Może jest podobna do mojej mamy? Podobno ma męża. Niby nic ale to chyba też jakaś moja rodzina nie? No wiecie jeżeli oni są małżeństwem. To chyba tak. Nie mogę się doczekać aż powiem to reszcie. A może oni mają dziecko? Kurdę zapomniałam zapytać...
- Byłaś w ciąży.- Liam wypowiedział tylko to krótkie zdanie, a ja się momentalnie zamknęłam. Co on gada? Jaka ciąża? 
- Co? To jakiś żart, tak? Powiedz, że to żart.- Nikt nie powiedział, że to żart. Nikt nie powiedział, że mnie wkręcają. Ale dlaczego? Dlaczego oni nie krzyczą, że to pieprzony żart?! Przecież to nie możliwe... Przecież... Ale.... Chwila spokojnie. Robert uciekł, ale zdążył we mnie dojść. I ta krew gdy Niall mnie niósł, korytarzem. Czyli jednak możliwe. 
•••Perspektywa Liam'a.•••
Ona tak się cieszyła. Mówiła o tej swojej cioci. A ja? Nie mogłem już dłużej wytrzymać i powiedziałem to co dręczyło mnie od dwóch dni. Szybko zamilkła. Miała nadzieję, że powiemy, że sobie żartujemy. Ale niestety. To była chora rzeczywistość.
- Alex, to nie jest żart. Gdy te dziewczyny cię pobiły, to poroniłaś. Gdyby nie kopały się po brzuchu to wszystko byłoby ok. Ale niestety.- Jej piękne niebieskie oczy zapełniły się łzami. Chciałem aby ten cały ból z niej spłynął na mnie. Aby już nie cierpiała. Ale co ja mogę zrobić? Nic, nic cholera nie mogę zrobić! Wstałem i wyszedłem. Chyba powinienem teraz z nią tam zostać. Porozmawiać, ale ja nie potrafię. na początku gdy dostałem telefon, że wujek Eryk nie żyję i czy mógłbym zostać prawnym opiekunem Alex bez zastanowienia się zgodziłem. Gdy byliśmy mali to w wakacje dużo czasy spędzaliśmy razem. Ja przyjeżdżałem do Krakowa, a ona do Wolverhampton. Spędzaliśmy razem dużo czasu. To nic, że jestem od niej starszy o 3 lata. Bardzo ją kocham. Nadal pamiętam wszystkie nasze wspólne chwile. Gdy uczyłem ją jeździć na rolkach i się wywracała. Gdy w wieku 6 lat złamała rękę, a ja ją rozśmieszałem w drodze do szpitala aby nie myślała o bólu. A teraz? Sam zadałem jej ból. Brakuje mi wujka. Bardzo. Traktowałem go jak drugiego ojca. Nie mogłem być na pogrzebie, bo mieliśmy koncert. Oczywiście gdy byliśmy z chłopakami w Krakowie chodziłem na jego grób co dziennie. Obiecałem mu, że będę o Alex dbał. I muszę dotrzymać obietnicy. Nie mogę go zawieść. Po prostu nie mogę. Wiedziałem, że muszę się komuś wygadać. Najlepiej będzie jak pójdę do Danielle.
•••Perspektywa Alex•••
Miałam dziecko. Byłam w ciąży. Te myśli cały czas krążyły mi po głowie. Po tym jak Liam wyszedł, to chłopaki poszli za nim.Mi to jest chyba na rękę. Chciałam przez chwilę pobyć sama. Nie płakałam. Czułam w sobie jakąś pustkę. Tak jakby ktoś przed chwilą wyrwał ze mnie jakąś ważną część. Ale nie czułam się smutna. Nie czułam jakiegoś mentalnego bólu. Czułam się po prostu pusta. Czy to źle? Do sali weszła jakaś kobieta. Poznałam ją od razu. Była bardzo podobna do mojej mamy. Pewnie gdybym nie widziała mamy nie miałabym pojęcia kim jest ta kobieta.
- Witaj Alex jest...- Przerwałam jej.
- Moją ciocią.- Kobieta szeroko się uśmiechnęła. Odwzajemniłam się tym samym. Chyba nie spodziewała się, że ją poznam. Nie mogłabym jej nie poznać. Nawet gdybym zobaczyła ją na ulicy, to musiałabym zapytać się jej czy czasem nie jesteśmy spokrewnione. Kobieta zajęła jedno krzesło i przypatrywała mi się ze łzami w oczach. Tak na oko dałabym jej z 26 lat. Nie więcej. Była bardzo ładna.
- Cieszę się, że cię widzę. Na prawdę. Razem z moim mężem szukałam cię od śmierci twojego ojca. Dopiero nie dawno dowiedziałam się do której szkoły chodzisz. Tam powiedzieli mi, że jesteś tu.- Chwyciła mnie za rękę i mocno ją uścisnęła. On mnie szukała. Szukała MNIE! Razem z mężem. Nie spodziewałam się tego. Rozmawiałam z nią, przez dobrą godzinę. Dowiedziałam się, że ma 17 letniego syna i 6 miesięczną córeczkę. Mieszkają w Polsce. Ona zostawiła ich aby mnie znaleźć i ze mną porozmawiać. Złożyła mi propozycję, abym z nimi zamieszkała. Miałabym rodzinę. Ale musiałabym się przeprowadzić do Polski. Czy tego chcę? Nie wiem. No bo kurczę, tutaj mam przyjaciół, szkołę i chłopaka. Nie łatwo mi to wszystko zostawić. Nikomu by nie było łatwo. Lekarz przyszedł mnie poinformować, że zostałam wypisana ze szpitala, ale mam tygodniowe zwolnienie ze szkoły. Muszę odpocząć i nabrać siły. Sam powiedziała, że mnie odwiezie do domu. Napisałam sms do Lou, że wrócę do domu z ciocią. Dobrze, że chłopaki przywieźli mi rzeczy, bo bym nie miała w czym iść. Poszłam do łazienki która była obok pokoju.  
Wzięłam szybki prysznic, uważając aby nie zmoczyć włosów. Nie chciało mi się ich suszyć. Zrobiłam szybki i lekki makijaż. Zabrałam swoją piżamkę i kosmetyki. Weszłam do pokoju spakowałam swoje rzeczy do torby i razem z Sam udałam się po wypis. Cieszyłam się, że wracam do domu. W końcu zobaczę się z Freddiem z Jess, Meg, Nickiem i Dylanem. Niestety nie mogli przyjeżdżać do mnie do szpitala ponieważ mają teraz dużo sprawdzianów i muszą się uczyć. Więc ja ich odwiedzę. Nie ma. Muszę w końcu ich zobaczyć. Jechałyśmy w ciszy. Podałam Sam wcześniej adres, a ta z pamięci jechała w stronę mojego domu. Gdy zaparkowała przed domem zapytałam się jej:
- Może wejdziesz? Chłopaki chyba już wrócili więc będziesz mogła ich poznać.- Chciałam aby weszła. Czułam, że jeżeli pozwolę jej odjechać to już nigdy się nie zobaczymy. Sam z chęcią się zgodziła. Weszłyśmy do domu i aż zachciało mi się płakać. Usłyszałam z kuchni głośne krzyki. Tak bardzo za tym tęskniłam. Za tymi krzykami, kłótniami o pilot, za śmiechem tych oszołomów. Weszłyśmy do kuchni i wybuchnęłam śmiechem. Niall był cały w mące, Lou był obuczony jajkami, Harry miał pełno cukru we włosach a Zayn siedział i się z nich nabijał. Zresztą tak jak ja i Sam.
- Co wy tu osły wyprawiacie?- Spojrzeli na nas i chyba się ucieszyli, że znów się uśmiecham. Pewnie byli przygotowani na to, że będę przybita. Nie ze mną te numery.   
- No bo napisałaś, że wrócisz ze swoją ciocią, więc postanowiliśmy upiec ciasteczka.- Niall mówił jak małe dziecko które właśnie coś zbroiło. 
- No Niall mówi prawdę. Ale wiesz później tak jakby, no ten...wiesz. On tam z cukrem, ja z mąką, a Harry z jajkami i ten no.- Lou nie mógł znaleźć odpowiednich słów. Hmm, też bym nie potrafiła. 
- Dobra wiecie co? Nie wnikam. Ale to posprzątajcie. Gdzie Liam?- Tylko jego tu brakowało. No mniej więcej dlatego oni i kuchnia wyglądają jak wyglądają. 
- Jeszcze u Danielle. Ale mówił, że zaraz będzie w domu.- Zayn już się opanował, ale nadal się uśmiechał.
- Aha, chyba nawet nie chcę wiedzieć kim jest ta cała Danielle. A tak w ogóle Sam to jest Niall, Zayn, Harry i Louis.- Wskazałam po kolei na chłopaków, a oni jej pomachali.
- Wiesz, zwykle wyglądamy lepiej.- Harry, zaczął uśmiechać się tym swoim uśmieszkiem 'podobasz mi się'. On tego nie wiedziała bo z nim nie mieszka.
- Pff, mów za siebie jak wyglądam jak zwykle zniewalająco.- Zayn wstał i wyszedł z kuchni.
- Taaa, skromni są nie?- Te słowa skierowałam do Sam.- poczekaj na mnie w salonie. Ja tylko po coś pójdę na górę i do ciebie wrócę.- Nie czekając na odpowiedź cioci pobiegłam na górę. Znalazłam klucze i od razu zbiegłam na dół. Sam siedziała w salonie razem z Liam'em. Wyglądał lepiej niż w szpitalu. Może ta Danielle mu w tym pomogła. Usiadłam obok Sam i dałam jej klucze. Ta zrobiła zdezorientowaną minę.
- To są klucze od twojego nowe domu. Mieszkasz w Krakowie więc musisz się tylko przenieść na drugą stronę miasta. Dom stoi pusty. Nie chcę go sprzedawać, więc ty zamieszkaj tam razem ze swoim mężem i dziećmi.- Długo nad tym myślała. Ale doszłam do wniosku, że tak będzie lepiej. Ja jestem w Londynie więc dom stoi pusty. Nikt tam nie mieszka. A dla Sam i jej rodziny będzie w sam raz. A tak po za tym to chyba w jakimś małym stopniu to też jej dom. A nawet jeżeli nie to co? Ja chcę aby to ona tam zamieszkała. Tak będzie lepiej.
- Nie, nie mogę Alex. To twój dom- położyła klucze na stoliku. Ej, no jak boga kocham ździele jej. Czy ona nie rozumie, że ja tego chcę?
- Właśnie mój. I ja chcę abyś tam zamieszkała. Bardzo bym chciała zamieszkać z tobą ale ja mam tu szkołę, przyjaciół i chłopaka. Nie mogę tego wszystkiego tak po prostu ostawić. Ale oczywiście będę was odwiedzać jeżeli będziecie chcieli.- Znów dałam jej klucze i tym razem ich nie odłożyła. Uśmiechnęłam się. Mam nadzieję, że nie będzie miała mi za złe tego, że z nimi nie zamieszkam. Ale ja po prostu nie mogę. Teraz tu mam życie.
- Dziękuję. I wiesz co? Mam pomysł. Jeżeli byś chciała to mogłabyś przyjechać do nas nawet jutro. Masz tygodniowe zwolnienie ze szkoły więc jeżeli chcesz i dobrze się czujesz to zapraszam.
- Dobrze ale to nie jutro tylko pojutrze do was przylecę. Muszę jeszcze spędzić czas z przyjaciółmi i moim chłopakiem.- Sam posiedziała u nas jeszcze chwilę po czym pojechała na lotnisko. Bardzo się cieszyłam z jej propozycji. Z chęcią do nich polecę na ten tydzień. Siedziałam w salonie oglądając jakieś denne kreskówki. Zaraz powinni przyjść Jess, Meg, Nick, Dylan i Freddie. Chłopaki pojechali na jakieś zakupy. Mi to nie przeszkadza. Czyli będziemy tylko w szóstkę. Pogadamy sobie trochę. Przecież tydzień leżałam w Polsce w szpitalu. Później wróciłam wieczorem i następnego dnia poszłam do szkoły. Tam dużo nie pogadaliśmy. Po szkole znów wylądowałam w szpitalu i spędziłam tam trzy dni. Teraz chcę tylko z nimi pogadać. Przytulić się do nich. A no i chcę znów poczuć usta Freddiego na swoich. Tak bardzo za nimi tęsknię. Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk dzwonka u drzwi. nie chciało mi się wstawać więc krzyknęłam 'proszę' i czekałam na kogoś kto dzwonił. Do salonu weszła piątka roześmianych mordek. Wstałam i mono się do każdego przytuliłam. Freddie zostawiłam sobie na koniec. Przytuliłam go i spojrzałam w jego czoy.
- Tęskniłem za tobą.- Nie szeptał. Mówił normalnym głosem. Zawsze gdy mówił do mnie coś co może zdradzić jego uczucia to szeptał. Nie tym razem.
- Ja też.- Pocałowałam go. On odwzajemniał pocałunek. Usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy się przekrzykiwać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz