sobota, 15 września 2012

Rozdział 16 'Och, no proszę was. Wystarczy, że musimy znosić wymianę zarazków Alex z Freddiem. Moglibyście nam tego oszczędzić.'

Środa
Wstałam o 10. W domu było cicho. No tak, Alan w szkole, Paweł w pracy, a Sam jest pewnie na spacerze z Zuzią. Te dwa dni minęły mi bardzo szybko. Oczywiście w poniedziałek oberwało nam się, za tą imprezę. No i oczywiście Alan nie poszedł do szkoły. Co dziennie gadałam z chłopakami przez skype'a. Z dziewczynami oczywiście też. Nawet kiedyś nawinął się Nick z Dylanem. Do Freddiego napisałam tylko jednego sms. 'Jak przyjadę do Londynu to dobrze cię opieprzę. Kocham cię xoxo'  On nie dzwonił i ja też. Nie wiem czy jesteśmy na siebie obrażeni czy nie. Ale to taki mały szczególik. Sięgnęłam po swój telefon i zobaczyłam, że Alan do mnie dzwoni. 
- Co byś chciał?- Zamknęłam oczy i z ledwością utrzymywałam telefon w swojej ręce.
- Proszę cię, przynieś mi książkę od geografii. Będę w sali 5. Na parterze. Dziękuję.- I się rozłączył. Pogięło? Chociaż w tej szkole gdzie on się uczy to nie byłam. Z trudem zwlekłam się z łóżka. Zabrałam rzeczy szczególnie im się nie przyglądając. Wzięłam zimny prysznic aby się obudzić. I podziałał! Pomalowałam oczy i gotowa weszłam do pokoju Alana. Motko jaki burdel! Na biurku leżało pełno zeszytów, książek i jakiś karteczek. Znalazłam książkę od geografii. Włożyłam ją do torebki. Zakluczyłam dom i poszłam w kierunku szkoły Alana.Szłam z jakieś 25 minut. Na dworze było ciepło więc odczułam chłód który panuje w korytarzach tej szkoły. Zaczęłam szukać sali numer 5. Ale tu jest pogmatwane. Znalazłam ją obok schodów. Na drzwiach pisało 'Świetlica' Słychać było krzyki i śmiechy uczniów. Zapukałam i weszłam do środka. Nauczycielka siedziała przy biurku i pisała sms. Okejjjj. Uczniowie siedzieli przy stolikach dla 4 osób. Rzucali jakieś karteczki. W powietrzu latało pełno samolocików. Tylko gdy Marek mnie zauważył krzyknął:
- Alan, książka przyszła!- Udało mu się wszystkich przekrzyczeć. Oczy wszystkich zgromadzonych zatrzymały się na mnie. Alan siedział w kącie więc nie miał jak wyjść. Musiałam do niego podejść. Co wiązało się z przejściem przez całą salę. Ze strony chłopaków mogłam dosłyszeć gwizdy. Dziewczyny tylko szeptały między sobą. Dopiero teraz zauważyłam Han siedzącą obok Alana który obejmował ją ramieniem. Bardzo ją polubiłam i mogłam ją nazwać przyjaciółką. Han jest nie śmiała ale gdy się już pozna to można stwierdzić, że prawie jak każda nastolatka miewa tak zwaną głupawkę. Z Han dobrze się dogadywałam bo byłyśmy w tym samym wieku.. Stanęłam nad stolikiem przy którym siedzieli. Wszystkich tam znałam. Alan, Han, Marek, Tomek, a obok siedziały bliźniaczki. Bez makijażu! Były na prawdę piękne. Zazdrościłam im tego. Wyciągnęłam książkę z torebki. Wyciągnęłam ją w stronę Alana, a on miał ją chwycić ale ja w ostatniej chwili ją odsunęłam. 
- Chyba zapomniałeś coś powiedzieć.- Han zdusiła śmiech.
- Aa, tak wyglądasz świetnie w kiecce.- Han uderzyła go w głowę.
- Nie to kretynie. Takie magiczne słówko.- Uśmiechnęłam się do niego.
- Dobra... Proszę.- Pierwszy raz usłyszałam od niego to słowo. Z uśmiechem zwycięzcy podałam mu książkę.
- Masz siadaj.- Marek podsunął mi krzesełko.
- Nie, ja pójdę. Wy i tak zaraz kończycie lekcję.
- Tak, ale mamy jeszcze jedną w świetlicy bo nie ma babki od polaka a mieliśmy dwa pod rząd. Więc siad płaski na dupę i koniec tematu.- Marek pociągnął mnie za rękę tak, że usiadłam na krzesełku. Chyba nie mam wyboru. Po jakiś 10 minutach zadzwonił dzwonek i połowa osób się ulotniła. W tym czasie dostałam sms od Sam.
' Gdzie jesteś?'
' W szkole z Alanem. Siedzimy w świetlicy. Coś się stało?'
' Nie, ale zostań tam'
' Ok'. 
Nie wiedziałam o co może jej chodzić. Ale prędzej czy później się dowiem. 
- Alex, a śniadanie zjadłaś?- Alan zmrużył oczy. No tak wszyscy zaczęli o mnie dbać. Oczywiście dowiedzieli się co mi się przydarzyło, i że jutro mam rozprawę. Pokiwałam głową unikając jego spojrzenia. Wiedziałam, że jak na niego spojrzę to będę miała minę winowajcy. Alan podał mi drożdżówkę. Nie chętnie ją przyjęłam. Zjadłam pół. Więcej nie dałam rady. Z dzwonkiem oznaczającym lekcję znów wszyscy wrócili i zajęli się swoimi sprawami. Ktoś zapukał do sali. Nie widziałam kto to, bo siedziałam tyłem do drzwi. Ale wszyscy umilkli, a Alan uśmiechał się triumfalnie. Po woli odwróciłam głowę. I wiecie co tam ujrzałam? Dziewiątkę moich przyjaciół z Londynu. Stali w drzwiach uśmiechnięci. No prawie wszyscy. Freddie stał ze smutną minął. W oczach dziewczyn było widać zachwyt. Po woli wstałam z krzesełka. Dłużej nie wytrzymałam i pobiegłam do Freddiego. Tak bardzo za nim tęskniłam. On mocno mnie do siebie przytulił. Znów poczułam to szczęście i te głupie ciepło które rozpływa się po moim ciele. Freddie westchnął i wtulił głowę w moje włosy. Teraz nie obchodziło mnie nic. Nasza kłótnia poszła w zapomnienie. Nie obchodziły mnie osoby które na nas patrzyły. Odsunęłam się od niego i spojrzałam w jego piękne brązowe oczy. Znów mogłam w nich zatonąć. Chwycił moją twarz w swoje dłonie i pocałował mnie bardzo namiętnie. Zarzuciłam mu ręce na szyję. Tak fajnie było poczuć znów jego usta. To było przerażające jak moje i jego wargi do siebie pasują. Nawet Liam który ma w zwyczaju nam nie przeszkodził. Do mich uszu doszły gwizdy, oklaski i krzyki. Odsunęłam się od niego łapiąc powietrze. Czułam, że się rumienię.
- Kocham cię.- Te dwa słowa z jego strony wystarczyły aby wywołać na mojej twarzy wielki uśmiech.
- Ja ciebie też.- On również się uśmiechnął. 
- Pewnie, tylko jego zauważyła. A o mnie to już nie pamięta. Oj zobaczysz, popamiętasz mnie jeszcze. Nie dam ci już żadnej koszuli.- Harry udał, że płacze i przytulił się do Lou. Odkleiłam się od Freda i podeszłam do Hazzy. 
- Oj, no przepraszam miśku. Przytulas na zgodę?- Rozłożyłam ręce, a Harry po chwili zastanowienia przytulił się do mnie. Powtórzyłam tą czynność z pozostałą siódemką. Gdy uczniowie przestali zwracać na nas uwagę postanowiłam się dowiedzieć co oni tu robią.
- Ej, a co wy tu robicie? Przecież w sobotę wracam.- Przytuliłam się do mojego chłopaka.
- Jutro jest rozprawa. Chyba nie myślałaś, że zostawimy cię z tym samą.- Dylan uśmiechnął się dumnie. 
- Wiem, że jutro jest rozprawa ale nie musieliście przyjeżdżać.- Byłam tym naprawdę wzruszona. Nikt nigdy nie zrobił dla mnie czegoś takiego. 
- Jesteś naszą przyjaciółką jasne, że musieliśmy przyjeżdżać.- Mego uśmiechnęła się. Dylan co chwilę na nią zerkał. To robiło się podejrzane. 
- Właśnie. A tak po za tym to chcieliśmy zobaczyć jak wyglądają imprezy w Polsce.- Harry wyszczerzył się.
- To na jak długo zostajecie?
- Do soboty. Wracamy razem.- Liam był zadowolony z siebie. Taaa, uwielbiał mieć nade mnę kontrolę. Usiedliśmy do stolika przy którym siedział Alan i reszta. Wszyscy zaczęli rozmawiać. Oczywiście nie obyło się od szeptów innych osób z klasy. Czy mnie to obchodziło? Nie. Tylko byłam lekko zdenerwowana, bo siedziała tam ta blondyna z ogniska. Ona nie przepada za mną i zna moją przeszłość. To chyba by nie było dobre gdyby wszystkim o tym rozpowiedziała. Wpatrywałam się w napis na ławce. Nie mogłam rozszyfrować co tam pisze. 
- Kochanie co się dzieje?- Freddie szepnął mi na ucho. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Uwielbiałam gdy mówił takim cichym głosem. Uśmiechnęłam się pod nosem. Odwróciłam się do niego. Teraz ledwo co siedziałam na krzesełku. Złożyłam na jego wargach delikatny pocałunek. On też nie chciał aby ten delikatny pocałunek przerodził się w coś bardziej namiętnego.
- Och, no proszę was. Wystarczy, że musimy znosić wymianę zarazków Alex z Freddiem. Moglibyście nam tego oszczędzić.- Oderwałam się nie chętnie od Freddiego.Harry zasłaniał ręką oczy. Meg i Dylan lecieli w ślinkę! Tak! Wiedziałam, że coś jest na rzeczy. Odsunęła się od niego i spaliła buraka. Dylan tylko się uśmiechał. Zauważyłam, że złapali się za ręce pod stolikiem.
- Ej Alex co ty na to aby zabrać ich nad jezioro? Jest ciepło więc można się kąpać.- Alan miał nie zły pomysł. Uzgodniliśmy, że pojedziemy tam o 15. Nasza dziesiątka i Alan z przyjaciółmi. W końcu musieliśmy zbierać się do domu, a Alan i banda na lekcję. Przechodziliśmy koło cmentarza. 
- Ej, wiecie co? Idźcie do domu. Ja za godzinkę przyjdę.- Pocałowałam Freddiego w policzek i skręciłam w drużkę.Przed bramą stała kobieta z kwiatami i zniczami. Kupiłam mały bukiecik i dwa znicze. Jestem tu od niedzieli, anie byłam tu jeszcze ani razu. Stanęłam nad grobem ojca. Położyłam nowe kwiaty, a stare położyłam na ławkę. Zapaliłam znicze i usiadłam na ławce. Poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Odwróciłam gwałtownie głowę. Liam, usiadł obok mnie. Wpatrywał się w zdjęcie taty.
- Ładne wybrałaś.- Nadal nie odwracał wzroku od zdjęcia. Tak jakby chciał nacieszyć się tym widokiem. Na początku też tak robiłam.
- Wszystkie ma takie. Nawet do prawa jazdy ma z wielkim uśmiechem. Ale to mi się najbardziej podobało.
- Opisuję go bez słów.
- No. Dziękuję, że przylecieliście.- Chwyciłam go za rękę.
- Nie ma za co. Nie mogliśmy inaczej. Sam jest bardzo miła. I wiem też, że złożyła ci propozycję wspólnego zamieszkania. I jeżeli zechcesz to możesz z nią zamieszkać ja nie będę robił z tego jakiegoś problemu.
- Liam ja wiem, że nie robiłbyś z tego problemu.
- To dlaczego mi tego nie powiedziałaś?
- Bo podjęłam decyzję. I nie było sensu o tym mówić. Nigdzie się nie wybieram z Londynu, no chyba, że mnie wyrzucicie a jak wiemy jednej osobie by to odpowiadało. 
- Alex Zayn na prawdę tak nie myśli. Powiedział tak bo się zdenerwował. Zdenerwował się tym, że masz rację. Naprawdę rozmawiałem z nim. On się bardzo cieszy, że z nami mieszkasz.
- Liam ale on ma rację. Bo gdy z wami zamieszkałam macie same problemy. Stara się jak mogę aby już więcej na was ich nie ściągać ale... no cóż ja i problemy...
- Tak, przyciągacie się. Ale nie masz co się martwić on na prawdę tak nie myśli.
- Chyba muszę z nim porozmawiać.- Spuściłam głowę i stwierdziłam, że muszę go o to zapytać.- Liam, em bo wiesz ja mam do ciebie taki głupie pytanie.- Liam spojrzała na mnie, a ja lekko podniosłam głowę.
- No dawaj. Jestem przygotowany.
- Czy Zayn się we mnie zakochał?


•••Perspektywa Liam'a.•••
Dobra na to nie byłem przygotowany. Powiedzieć prawdę? A może ją okłamać? Boże, co ja mam zrobić?! Obiecałem Zayn'owi, że nikomu nie powiem. Ale obiecałem Alex, że nigdy jej nie okłamię. Długo zwlekałem z odpowiedzią. Nie mogłem na nią spojrzeć. Ona po jakiejś chwili przeniosła na mnie wzrok.
- Czyli tak...- Wyszeptała i schowała twarz w dłoniach. Położyłem rękę na jej ramieniu.- Dlaczego mi nie powiedziałeś?
- Bo mu obiecałem. Nie mogłem ci tego powiedzieć. On chciał to załatwić po swojemu. Przepraszam.- Spojrzała na mnie. Na jej twarzy było można dostrzec smutek. Świadomość, że ja jestem trochę winny zabijała mnie od środka. Ale co ja mogłem zrobić? Nic... I to jest właśnie najgorsze. Ona jest z Freddiem i dobrze wiem, że on ją kocha. Najwyraźniej ona go też. A Zayn'owi pozostaje tylko sobie odpuścić. Przecież on nie chce tego wszystkiego zepsuć. No przy najmniej mam taką nadzieję.
- Ej, Liam jutro jest 13?
- No... A co?
- Przecież Niall ma jutro urodziny!- Walnąłem się ręką w czoło. Na śmierć o tym zapomniałem. Tyle się działo. Kurde....
- Trzeba coś wymyślić.- Zacząłem się gorączkowo zastanawiać co by tu zrobić dla naszego kochanego głodomorka. Gdy obmyślaliśmy plan urodzin Niall'a ruszyliśmy do domu. Zaraz miał przyjść Alan ze szkoły i mieliśmy udać się nad jezioro. 
•••Perspektywa Alex•••
Czwartek.
Obudziłam się z lekkim bólem głowy. No wczoraj trochę wypiłam. Spojrzałam na zegarek 10:00. hmm, mam wrażenie, że co ma się stać..
- O kurwa!- Krzyknęłam i zerwałam się z łóżka. Zabrałam przygotowane przez siebie wczoraj rzeczy i pognałam do łazienki. Szybki prysznic, trochę mi pomógł. Włosy dla odmiany związałam w koka. Grzywkę spięłam do góry i mój codzienny makijaż. Zbiegłam ze schodów z szybkością światła. Wszyscy chcieli iść ze mną do sądu, ale musieli zostać i przyszykować imprezę dla Niall'a. Wyszło na to, że idzie ze mną Liam jako mój prawny opiekun i Freddie z racji tego, że jest moim chłopakiem. Była 10:30. W sądzie mieliśmy być o 11:15. Wszyscy siedzieli ze smutnymi minami. Z upływem czasu co raz bardziej się denerwowałam. Sam miała nas zwieźć. O godzinie 10:40 wyszliśmy z domu. Siedziałam z Freddiem na tyle. nikt nic nie mówił, a ja tępo gapiłam się przez siebie. Mocno trzymałam rękę Freddiego. Wiem, że będzie ze mną i pomoże mi jak tylko będzie umiał. Wyszliśmy z samochodu i ruszyliśmy w kierunku wejścia. nikt nic nie mówił. Usiedliśmy na przeciwko sali w której miała odbyć się rozprawa. Mieliśmy jeszcze 5 minut. Nagle zobaczyłam, że dwóch policjantów prowadzi skutego Roberta. Nie wyglądał jakby się denerwował. Uśmiechał się do mnie. Freddie wstał i chciał do niego podejść ale Liam go powstrzymał.
- Nie ma sensu.- Posadził go na ławce.
- Boje się.- W końcu się odezwałam. Chłopaki na mnie spojrzeli. Wpatrywałam się w drzwi z obawą, że się otworzą i będę musiała tam wejść.
- Jeśli będziesz chciała możesz zrobić sobie przerwę, albo możesz zeznawać bez jego obecności.- Freddie chwycił mnie za prawą rękę, a Liam za lewą. Nie zdążyłam się odezwać ponieważ wyszła jakaś starsza kobieta i powiedziała.
- Sprawa Alexandry Mrzejewskiej.- Zostawiła otwarte drzwi. Z trudem wstałam z ławki. Nadal ściskając dłonie chłopaków weszłam chwiejnym krokiem na salę rozpraw. Oczywiście nie było żadnych światków więc miałam zeznawać tylko ja, lekarz który się mną zajmował i psycholog z którym rozmawiałam tylko raz. Na początku mówili lekarze, później nadeszła kolej na mnie. Opowiedziałam wszystko co się wtedy stało. Oczywiście nie obyło się bez łez. Freddie i Liam aż się gotowali z wściekłości. Chcieli rzucić się na Freddiego. Gdy sąd udał się na naradę siedziałam wtulona w Freddiego. Wszystkie wspomnienia wróciły. Znów zawołali nas na salę. Robert dostał wyrok na 5 lat w zawieszeniu! Ma chodzić na wolności. no chyba nie. Szybko wyszłam z sądu. 
- Chodź zamówimy taksówkę i pojedziemy do domu.- Freddie stanął i chwycił mnie za ramiona.
- Nie chcę się przejść.- W trójkę ruszyliśmy do domu. Nikt nie poruszał tematu wyroku. Rozmawialiśmy o imprezie Niall'a. Chciałam tylko jak najszybciej o tym wszystkim zapomnieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz