poniedziałek, 3 września 2012

Rozdział 8 ' Łał, masz mocnego prawego sierpowego.'

Byłam już blisko domu. Wyszłam za zakrętu i widziałam palące się tam światła. Ktoś chwycił mnie za rękę i wciągnął w krzaki. Nie wiedziałam kto to jest. Ten ktoś na mnie leżał. Przyjrzałam się tej osobie. Robert. byłam bardzo zdziwiona. Czego on chciał? Dlaczego zaciągnął mnie w krzaki?
- Czego ode mnie chcesz?- Zapytałam z irytacją. Jedyne czego teraz potrzebowałam to spotkać się z tym kretynem.
- Też mi miło ciebie widzieć.- Uśmiechnął się do mnie cwaniacko. Dominował na de mną Nie mogłam się ruszyć. on mnie kontrolował.
- Masz trzy sekundy aby mnie puścić. Inaczej zacznę krzyczeć. Raz...dwa..- Nie zdążyłam powiedzieć trzy, ponieważ mnie pocałował. To był natarczywy pocałunek. Wierzgałam, zaczęłam wykręcać głowę, aby uwolnić się spod jego ust. Uderzył mnie z pięści. mocno. Zobaczyłam przed oczami mroczki. nie mogłam się ruszyć, a on to wykorzystał. Ściągnął ze mnie bluzkę i spodnie. Nie mogłam się poruszyć. Bałam się i wszystko mnie bolało. Najmniejszy ruch wywoływał u mnie zawroty głowy. Oj, siłę to on ma. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że leżę z nim w krzakach w samej bieliźnie. On tylko się uśmiechał. Chciałam wstać, ale on znów pchnął mnie na ziemię. Jestem zaledwie kawałek od domu... Usiadł na mnie okrakiem i znów zaczął mnie całować. Nie chciałam mu ulec. Zerwał ze mnie siłą stanik. Sam pozbył się spodni. Stał na de mną i  szeroko się szczerzył. ja płakałam i błagałam aby nic mi nie robił. Że ja nikomu nic nie powiem. On tylko pokręcił głową. Znów chciałam wstać z nadzieją, że jednak pozwoli mi odejść. Podszedł do mnie i zerwał moją dolną część bielizny. Znów mnie uderzył teraz jeszcze mocniej. kopnął mnie w brzuch. nie mogłam złapać oddechu. Ściągnął swoje bokserki i uklęknął obok mnie.
- Błagam, Robert zostaw mnie. Proszę.- Udało mi się wydukać przez łzy. Bałam się i to jak cholera. Przecież ja jeszcze nigdy... Inaczej to sobie wyobrażałam. On nic nie mówił. Wszedł we mnie bardzo szybko. Krzyknęłam z bólu. Dopiero teraz zakrył mi ręką usta. Mam nadzieję, że ktoś mnie usłyszał. Wcześniej powstrzymywałam się od krzyku, bo się bałam. teraz nie mogłam tego powstrzymać.
- Ooo, widzę, że jestem pierwszy. To dla mnie zaszczyt.- Płakałam, jeszcze bardziej. Z bezradności, bólu, złości i upokorzenia. Robert zaczął się we mnie poruszać. Mnie przeszył jeszcze większy ból. nie miałam na nic siły. Jemu to się podobało. Mi niestety nie. Usłyszeliśmy jakieś kroki. ktoś tu szedł.
- Alex, Alex, jesteś tu?!- Krzyczał Zayn. To dla mnie szansa. Ugryzłam Roberta w rękę. Teraz albo nigdy. może mi się uda.
- Zayn, pomocy.!- Krzyknęłam najgłośniej jak umiałam. Na pewno mnie usłyszał, ale nie zrozumiał ponieważ powiedziałam to po Polsku. Znów oberwałam w twarz, i brzuch. Słychać było coraz głośniejsze kroki. Robert szybko stamtąd uciekł. Leżałam, cała zapłakana, we krwi. Bałam się chociaż poruszyć palcem, ponieważ wszystko mnie bolało. nie widziałam dokładnie wszystkiego obok siebie, ponieważ już się ściemniało. Zauważyłam sylwetkę wyłaniającą się z krzaków. Bałam się, że to Robert powrócił aby dokończyć swoje dzieło. Na moje szczęście to był Zayn. Szybko okrył mnie swoją bluzą. nie mogłam się poruszać. Cały czas płakała. Szybko podniósł mnie z ziemi i pobiegł ze mną do domu. Chyba powinnam czuć się skrepowana bo byłam w samej bluzie. Ale czułam wielką wdzięczność. Wszedł do domu trzaskając drzwiami. położył mnie na kanapie.
- Chłopaki dzwońcie po karetkę szybko!.- Okrył mnie kocem, a ja nie wiedziałam co się dzieję. Czułam się brudna. Odechciało mi się żyć. Chłopaki szybko zbiegli ze schodów. Zobaczyli mnie leżącą na kanapie i całą zapłakaną. Liam szybko chwycił za telefon i zadzwonił na pogotowie. Najwidoczniej ktoś musiał umieć angielski.
- pytają co się stało.- Liam zwrócił się do Zayn'a.
- Ktoś ją zgwałcił.- Po jego słowach dopiero to do mnie dotarło. po minach chłopaków wnioskowałam, że byli równie przerażeni co ja. Powoli traciłam kontakt ze światem. Czułam się bardzo zmęczona. Chciało mi się spać.
- Alex nie zasypiaj. Słyszysz mnie? Mów coś.- Przy mnie znalazł się Niall. nie mogłam nic z siebie wydusić. Słyszałam krzyki chłopaków i odgłos zbliżającej się karetki. A później nastała błoga i cicha ciemność.
Obudziłam się z wielkim bólem w całym ciele. Otworzyłam oczy i ujrzałam pięciu bardzo zmartwionych chłopaków. Jak błysk pioruna dotarło do mnie co się stało. Znów zaczęłam płakać ale bez głośnie.  Do sali wszedł lekarz, spojrzał na moją kartę i podszedł do mnie.
- Dzień dobry. Coś panią boli?- Zapytał z wyjątkową troską. mówił angielsku. Nie wiem czy dlatego aby chłopaki go zrozumieli, czy może myślał, że ja nie znam polskiego. nie odpowiedziałam tylko leciutko pokiwałam głową.
- Proszę powiedzieć co.
 - Wszystko.- Mój głos był ledwo słyszalny. Zachrypnięty i cichutki. Harry wyszedł z sali z płaczem, za nim poszedł Louis. Najwyraźniej nie chciał zostawiać go samego.
- Zaraz damy pani coś przeciw bólowego. Policja już przyjechała. musi pani im wszystko powiedzieć. przyjechała do nas pani w takim stanie, że aż strach mówić.- Wcale mnie nie pocieszył. Wyszedł z sali, a do łóżka podszedł Liam, chciał chwycić mnie za rękę, ale ja ją odsunęłam. Bałam się jego uścisku. bałam się, że coś może mi zrobić. Wiem, że to głupie bo to przecież Liam. Ale bałam się i nie mogłam nic zrobić. Odwróciłam głowę w drugą stronę i moim oczom ukazały się inne osoby w tym pokoju. Jess, Meg, nick, Dylan i Freddie siedzieli na kanapie. Co oni tu robią. Przecież spałam całą noc to bez sensu aby tu przylatywali.
- Co wy tu robicie?- Mój głos stawał się silniejszy. Freddie lekko się  uśmiechnął i podszedł do mnie. Pozwoliłam mu się dotknąć. Czułam jakąś obawę, ale szybko zniknęła.
- Kochanie spałaś cały tydzień.- Cały tydzień? On sobie żarty stroi czy jak? Przecież spałam tylko jedną noc.Do sali weszli policjanci. Chcieli wyprosić wszystkich.
- Czy Liam i Freddie mogą zostać?- Zapytałam się jednego policjanta. on też potrafił rozmawiać po angielsku więc nie było problemu.
- A kim oni są?- Wydawała się miły.
- To mój kuzyn i chłopak.- Policjant się zgodził. po czym przysunął sobie jedno krzesło i usiadł naprzeciwko mojego łóżka. Drugi policjant stał w drzwiach. Freddie i Liam zasiedli po obu moich bokach. Czułam się jakoś pewniej i bezpieczniej mając ich obok siebie. Policjant po prosił abym mu wszystko opowiedział.Ciężko mi było to wszytko opowiadać. Chwyciłam chłopaków za ręce i dałam radę. Wiedziałam, że się o mnie martwią.  Opowiedziałam im o wszystkim. Gdy mieli się zapytać kto to zrobił do sali wszedł Robert z zatroskaną miną. Szybko przytuliłam się do Freddiego nie zawracając uwagi na ból.
- Cii, Alex spokojnie. Ten chłopak odwiedzał cię cały czas. Wszystko dobrze.- Oderwałam się od niego i spojrzałam w jego spokojne oczy.
- To on! To on mi to zrobił!- Freddie wydawał się zdziwiony ale gdy Robert chciał uciec z sali, Freddie błyskawicznie się przy nim znalazł w mocno uderzył w twarz.
- To moja dziewczyna! Zapłacisz za to!- Znów chciał go uderzyć ale Liam i jeden z policjantów chwycił go za ręce. Drugi policjant założył Robertowi kajdanki.
- To zwykła dziwka i nikt więcej.- Nie wiem jakim cudem udało mi się wstać i teraz ja go mocno uderzyłam. ręka zabolało mnie jak cholera, ale jego też chyba to zabolało. nie miałam już siły stać. Prawie upadłam ale chłopaki mnie błyskawicznie złapali. Policjanci wyszli ze sali z Robertem. ja znów leżałam w łóżku, a do sali weszła reszta moich przyjaciół. Wydawali się zdziwieni. machałam ręką mając jakąś złudną nadzieję, że ból z niej wyleci.
- Łał, masz mocnego prawego sierpowego.- Freddie mnie przytulił. Ja lekko się uśmiechnęłam. Ból nawet już mi tak nie przeszkadzał.
- Wiem. Chcę wrócić do domu. Już. nie chcę tu być.- Spojrzałam na nich błagalnym wzrokiem. Liam poszedł do lekarza błagać go o zwolnienie mnie do domu. Modliłam się w duchu aby mi pozwolili. Nie lubiłam szpitali. A w tym jestem już po raz drugi. Po wypadku z tatą też tu byłam. nie kojarzy mi się to dobrze.Nikt oprócz Freddiego mnie nie dotykał. Chyba się bali. i dobrze. Nie byłam pewna czy jestem na to gotowa.  Liam wszedł do sali z lekarzem, pielęgniarką która pchała wózek.
- Zabierzemy panią na kilka badań, jeśli wszystko będzie dobrze to będzie mogła pani wrócić do domu.- Freddie pomógł mi wsiąść na wózek. Jak się okazało, najpierw mam prześwietlenie. Gdy to zakończyła, wjechaliśmy do dziwnego pomieszczenia. Nie wiem do czego było one przeznaczone. Ale gdy ujrzałam fotel w rogu sali, od razu się zorientowałam. Badanie ginekologiczne. Siedziałam osłupiała. Nigdy jeszcze nie byłam u ginekologa. Nie było potrzeby. Do pokoju weszła młoda kobieta z miłym uśmiechem. Zaprosiła mnie na fotel. Kazała mi się rozluźnić. Taaa, łatwo jej mówić. Skoncentrowałam się na muzyce która płynęła z radia. Akurat leciała piosenka One Direction. One Thing. Po badaniu czekała mnie jeszcze rozmowa z tą lekarką.
- A więc, tak. możesz mieć przez jakiś czas problemy z chodzeniem z powodu otarć. Ale po tygodniu powinno wszystko zniknąć. Przepiszę ci maść. Powinno pomóc.Wiem, że mieszkasz w Londynie, więc jeżeli będziesz miała jakieś bóle, czy problemy z menstruacją natychmiast zgłoś się do lekarza.- Zapisała coś na kartce. Podziękowałam jej i chciałam sama dojść do sali ale miała rację, że będę miała problemy z chodzeniem. Znów do sali wiozła mnie pielęgniarka. Starałam się uśmiechać, żeby się o mnie nikt nie martwił. Jak się okazało, Louis przywiózł mi rzeczy na przebranie. mogę wrócić do domu. Ale muszę uważać, nie przemęczać się. Jakoś udało mi się wynegocjować chodzenie do szkoły. Co było trudne Mieliśmy lecieć do Londynu samolotem chłopaków.  pojechaliśmy jeszcze do mnie do domu aby zabrać moją torbę. Przeze mnie chłopaki musieli przedłużyć tu pobyt. i nie byłam na ich koncercie. Gdy już siedziałam wygodnie, a raczej leżałam w samolocie. Powróciły do mnie słowa Zayn'a. 'To nie moja wina, że miałaś depresję.! Nie moja wian, że twój tata nie żyję! Gdybyś do nas nie przyjeżdżała to wszystko by nie miało miejsca.! Odkąd jesteś z nami mieszkasz mamy tylko problemy i nic więcej!' Chciało mi się płakać. Nie powinnam była tam wracać. Powinnam była zostać w Polsce. Znów im się zwalam na głowę. Znów będą mieli przeze mnie problemy. Do mnie dosiadł się Zayn.
- Alex, ja chciałem cię przeprosić. Za to co powiedziałem w busie. nie miałem tego na myśli naprawdę. Ja po prostu powiedziałem tak bo się zdenerwowałem, bo miałaś cholerną rację. i to tyle.- Wstał i znów odszedł. Zostawił mnie samą bijącą się z myślami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz