piątek, 7 września 2012

Rozdział 10 ' Mówiłem, że jest tępa jak but. To nie, nie słuchałaś mnie. teraz masz. Widzisz?'

Musiałam zostać po lekcjach. Nasza wychowawczyni chciała dowiedzieć się jak się czuję. Oczywiście wszyscy nauczyciele zostali poinformowani o tym, że zostałam zgwałcona. Mają na mnie uważać. Boże czuję się jak psychicznie chora. Poszłam jeszcze do szafki po moją  bluzę. Akurat ją zamykałam gdy obok mnie pojawiła się Kim z jakimiś innymi laskami. Ignorowałam ją. Nie chciało mi się z nią kłócić. I chyba nawet nie miałam na to siły. Gdy chciałam odejść ona chwyciła mnie za ramię i odwróciła w swoją stronę.
- Dlaczego mnie unikasz?- Nadal trzymała mnie za ramię. Strząsnęłam jej wymanikiórowaną łapę. 
- Nie unikam cię. Po prostu nie mam ochoty przebywać z tobą w jednym pomieszczeniu, ponieważ naruszasz moją przestrzeń osobistą. Jeszcze jakieś pytania? Kieruj je do mojego adwokata.- Wyminęłam ją i zmierzałam w stronę wyjścia ze szkoły. nie miałam dzisiaj weny do wymyślania jakiś wścibskich tekstów. Mam po prostu lenia i tyle. Ktoś chwycił mnie za nadgarstek i szybko odwrócił. Dostałam mocnego kopa w brzuch. Upadła na chłodną ziemię na korytarzu. Starałam się oddychać ale to było trudne. Czułam się tak samo gdy Robert mnie.... Czułam się bezradna. Jeszcze jeden kopniak ale tym razem w plecy. Ostatni kop był skierowany w moją twarz. Dostałam mocno w nos i usta. Usłyszałam kroki i zadowolone śmiechy. Podciągnęłam się do ściany, oparłam się o nią plecami. Starałam się łapć każde zbawienne powietrze. Wyciągnęłam telefon i drżącymi palcami napisałam sms do Niall'a. ' Proszę cię przyjedź po mnie do szkoły. Szybko. Siedzę w holu między szafkami. Nie mów nikomu gdzie jedziesz..' Wiedziałam, że jeżeli powie coś chłopakom to zaraz się zacznie. Mam tylko nadzieję, że Niall się pośpieszy. Strasznie boli mnie brzuch. nie tylko z powodu kopniaka. Muszę się zgłosić do lekarza. Nie mam wyboru. Siedziałam w ciszy z dobre 10 minut gdy usłyszałam kroki zbliżające się w moją stronę. Myślałam, że to Kim i te dziwne laski, ale to jak się okazało był Niall. Przeszedł obok mnie rozglądając się po korytarzu. Najwidoczniej mnie nie zauważył.
- Niall.- Chłopak szybko się odwrócił. Zamarł na mój widok. mogłam sobie tylko wyobrazić jak w tej chwili wyglądam. Blada dziewczyna z krwią na twarzy z czerwonymi włosami która siedzi w szczelinie między szafkami. 
- Boże co ci się stało?- Pomógł mi wstać, ale gdy się wyprostowałam, przeszył mnie silny ból. Zgięłam się w pół i chwyciłam za brzuch. Niall wziął mnie na ręce.
- Jedziemy do lekarza. Nie przyjmuję sprzeciwu.- Szczerze nie miałam zamiaru się sprzeciwiać. Sama chciałam go poprosić aby mnie zawiózł do najbliższego ośrodka zdrowia. W samochodzie trudno było mi usiedzieć. Brzuch bolał mnie jeszcze bardziej. Niall musiał to zauważyć bo coraz bardziej przekraczał dozwoloną prędkość. Po 15 minutach zatrzymaliśmy się przed szpitalem. Chciałam sama wysiąść i iść, ale Niall znów mnie niósł. Poczułam wielkie ukłucie w podbrzuszu. Lekko krzyknęłam. W szpitalu zostawialiśmy za sobą kropelki krwi na białej posadce. On na pewno wiedział, że krwawię. nic nie mówił tylko szedł jeszcze szybciej. Zrobiło mi się słabo. Chciało mi się spać.
- Doktorze! Proszę mi pomóc.!- Niall krzyczał do jakiegoś faceta. Nie, nie facet proszę. Tylko nie to chcę kobietę.Chociaż co mi tam. Raz mnie zgwałcili to mogą jeszcze raz nie? Co ja gada? Boże naćpałam się.... Położyli mnie na jakimś łóżku? Chyba. Ktoś coś do mnie nawijał, ale nie rozumiałam. Tylko jakieś szepty. Poczułam jakąś ciepła rzecz na mojej lodowatej dłoni. Odwróciłam głowę i zobaczyłam przerażonego Niall'a. Uśmiechnęłam się do niego słabo. Odwróciłam głowę w drugą stronę. W koncie stał uśmiechnięty...tata? nie wierzyłam. Zamrugałam z trudem i znów on.
- Tata?- Zapytałam szeptem, ale wszyscy którzy przy mnie biegali i tak usłyszeli. Zamknęłam oczy i pozwoliłam dryfować mojej duszy. Słyszałam tylko krzyki lekarzy. ' Tętno spada. Tracimy ją'. I nic ciemność.
Znalazłam się na polanie. Znam ją. Znajdowała się w małej wiosce obok Krakowa. Nigdy nie potrafiłam zapamiętać jak się nazywała. Zawsze przyjeżdżałam tu z tatą. Cała łąka usiana trawą i kwiatkami. W około las. Cicho i spokojnie. Nikt tu nie przychodził No by najmniej my tu nigdy nikogo nie spotkaliśmy. Na tej polanie tata poznał mamę, pierwszy raz się pocałowali, tu się jej oświadczył. Podobno nawet to na tej polanie zostałam poczęta. Ciekawe. Miałam na sobie rzeczy ze szkoły. Ale co ja tu robię? Przecież byłam w szpitalu z Niall'em. Usłyszałam znajomy śmiech. I jeszcze jeden kobiecy. Szukałam wzrokiem właścicieli tego pięknego śmiechu. Nagle zauważyłam. Podbiegłam do nich. Na polanie siedział tata, z... mamą? Wyglądała tak pięknie. Długie blond włosy. piękna cera. Duże niebieskie oczy takie jak moje. Przyglądałam się im za razem płacząc. tata wstał i podszedł do mnie. Mono się do niego przytuliłam. Bałam się, że już nigdy nie poczuję jego ciepła. Że nie usłyszę, jego jedwabnego głosu. Gdy się od niego odsunęłam przytuliłam się do mamy. Nigdy z nią nie rozmawiałam, ie przytulałam. Nigdy jej nie widziałam. Mogłam sobie tylko ją wyobrazić z opowieści taty. Jej zdjęcia gdzieś się zapodziały. Nie mogłam jej poznać.
- Jak, to możliwe? Przecież...- Spojrzałam na nich. Stali obydwoje szeroko uśmiechnięci.
- No widzisz Al, mógłbym ci to spróbować wytłumaczyć ale i tak byś pewnie nie za jarzyła. Za tępa na to jesteś.- Brakowało mi tych docinek ze strony taty. Każdy inny by się za to obraził ale ja wiem, że on to mówi na żarty. 
- Pewnie masz rację. Ale czy to... no wiecie znaczy, że kopnęłam w kalendarz?- Patrzyłam na nich. Tata się zaśmiał, a mam klepnęła go w ramie. 
- Ale ty ją wychowałeś. Wiesz co? Miała byś grzeczną i kulturalną dziewczynką. I jeszcze ten zakład i czerwony kolor. oj, Ery to to masz zrytą banię.- Mama, mówiła jakby wszystko wiedziała. Jakby wiedziała o wszystkim co się działo. Oj, to ma przechlapane.
- Ej, odpowie mi ktoś? To ja żyję czy nie.
- Jeżeli będziesz chciała to możesz wrócić. Jeżeli nie to możesz zostać.- Teraz tata pozwala mi decydować? Łał, czyli musiałam umrzeć i mogę za siebie decydować. Dobrze wiedzieć na przyszłość. 
- Ja... jakoś nie łapię.
- Mówiłem, że jest tępa jak but. To nie, nie słuchałaś mnie. teraz masz. Widzisz?- Mówił mamie? Jej.
- Posłuchaj kochanie. Możesz zadecydować. Czy chcesz zostać tu z nami, czy chcesz wrócić. Do swoich przyjaciół i tego swojego mega przystojnego chłopaka.
- A właśnie co do tego chłopaka..- Tata wtrącił się mamie.
- Och, zamknij się.- To skierowała do taty.- Widzieliśmy twoją przyszłość. Nie jest łatwa. Będziesz cierpiała i to nie raz. Ale będą też szczęśliwe chwile. Twoi przyjaciele bardzo cię kochają. Freddie bardzo cię kocha. I Liam. Jesteś im potrzebna. Będziesz musiała im pomóc. Będziesz musiała dokonać trudnych decyzji. Ale będziesz miała przy sobie osoby które cię kochają i które ty kochasz. Wszystko zależy od ciebie. Tylko ty możesz zadecydować. My nie możemy ci pomóc. Ale pamiętaj, że zawsze tu będziemy. Zawsze będziemy cię obserwować. będziemy przy tobie w każdej chwili. - Rodzice widocznie czekali na moją odpowiedź. Zostać z nimi? Mieć znów rodzinę? Super. Ale czy mogę zostawić wszystkich którzy mnie kochają? Jess, Meg, Dylan, Nick, Harry, Lou, Zayn, Niall, Liam i Freddie. Czy jestem gotowa to wszystko poświęcić? 
- Mówicie, że widzieliście moją przyszłość. Że będę cierpieć. Wycierpiałam już dużo. Na pewno wiecie co mi się trafiło, więc nie muszę wam mówić. Bardzo was kocham ale nie mogę ich wszystkich tak zostawić. Liam nie poradzi sobie sam z tymi przygłupami. Muszę mu pomóc. Muszę jeszcze trochę nabroić. Muszę być z Freddiem. Więc pójdę, jeżeli coś mi obiecacie.
- Obiecujemy.- Odpowiedzieli razem. Cały czas trzymali się za ręce. 
- Będziecie tu na mnie czekać. Będziecie tu zawsze.- Tego się błam, że jeżeli ja odejdę to oni też. 
- Zawsze kochanie. Zawsze. Już czas. Kochamy cię. Papa.- Zaczęłam się od nich oddalać. 
- Też was kocham!- Krzyknęłam.
Obudziłam się w sali, gdzie było dużo nie znanych mi osób.
- Wróciła. Mamy ją. Tętno wraca do normy. Zawołać jej opiekuna. Jak się pani czuję? Coś panią boli?- Szukałam wzrokiem Niall'a. Nie mogłam go znaleźć. Spojrzałam w to miejsce gdzie zobaczyłam tatę. Nie było go... ale byłam pewna, że widziałam go z mamą... moją mamą. To było wspaniałe uczucie znów go zobaczyć. Do sali wbiegł Niall. Wyglądał na wystraszonego.
- Zaraz przyjadą chłopaki. Wszystko będzie dobrze.- Chwycił mnie za moją zimną dłoń. Po jego oczach zauważyłam, że płakał. Martwił się o mnie. Wpatrzyłam się w lampę która wisiała nad moją głową. Nie przejmowałam się niczym. Moją rozciętą bluzką, moimi problemami. Byłam szczęśliwa. To bez sensu bo nie miałam do tego powodu, ale po prostu czułam się szczęśliwa. Gdy przyjechali chłopaki nie mogli do mnie wejść. Najpierw musiałam jechać na badania. Dobrze, że Liam zabrał moją piżamkę w owieczki... Przeszłam wszystkie męczące i bez sensowne badania i razem z pielęgniarką która wiozła mnie na wózku, udałam się do sali. Nie wiedziałam, że nie żyłam, aż przez 20 minut. Lekarze mieli już przestać mnie reanimować gdy ja nagle wróciłam, do żywych. Dla tego mama mówiła, że już czas. Lekarze bali się, że mogło coś mi się z mózgiem stać, ale wszystko jest ok. nadal mam ten sam poziom głupoty. Co mnie bardzo cieszy. W sali nikogo nie było. Pielęgniarka pomogła mi się położyć. Poprawiła mi kołdrę i opuściła salę. Leżałam chwilę w ciszy i spokoju. Oczy zaczęły mi opadać i prawie zasnęłabym gdyby do mojego pokoju nie wleciała piątka goryli. Rzucili się na mnie. Przytulali, całowali.Niall wtargał wielkiego misia, a Harry kwiatki.
- Boże, co ja z tobą mam co? Zawsze gdy nie wiem gdzie jesteś to znajduję cię w szpitalu. Nie moglibyśmy tego zmienić? Może na przykład mógłbym cię znaleźć w parku albo w no nie wiem gdzie jeszcze.- Głos Liam'a drżał. Łzy powoli zaczęły spływać mu po policzkach. mocno go do siebie przytuliłam. Też płakałam. Martwił się o mnie. A ja go jeszcze bardziej dołowałam tym, że chociaż raz w miesiącu muszę być w szpitalu. Odsunął się ode mnie i spojrzał mi w oczy.
- Przepraszam.- Tylko tyle mogłam z siebie wydusić. Nic więcej.
- Doba Alex, teraz powiesz nam co się stało. Lekarz powiedział, że miałaś poważny krwotok wewnętrzny. I masz lekkie wstrząśnienie mózgu. A to na pewno nie zrobiłaś sobie na wf.- Niall trafił w sendo sprawy. Czy powinnam była im powiedzieć, że te dziewczyny mnie pobiły? Mój telefon wydał z siebie dźwięk oznaczający, że dostałam sms-a. Harry podał mi telefon. Otworzyłam wiadomość, od KIM. Szok.
' Jeżeli coś im powiesz to następnym razem nie będziesz miała tyle szczęścia. A no i jeżeli zależy ci na Zayn'ie zostawisz Freddiego w spokoju. Ja się dowiem, jeżeli będziesz się z nim dalej spotykała to jego też spotka przykra niespodzianka.' I tyle. Czy powinnam jej wierzyć?
- Zayn, masz kontakt z Kim?- Te pytanie chyba go bardzo zaskoczyło. Ale musiałam wiedzieć. On tylko lekko pokiwał głową tak jakby się tego wstydził. Czyli ona nie żartuję. Jeżeli nadal mają ze sobą kontakt to może coś mu spokojnie zrobić. Ona jest jakaś psychiczna... Co ja mam zrobić? Mama, mówiła o trudnych decyzjach, ale szczerze myślałam, że nadejdą one później... Chyba nie mam wyboru. Ale jak ja sobie poradzę? A może ona blefuję? Może ona mnie tylko straszy? Przecież Zayn jest dorosły. Potrafi się bronić. Na pewno nic mu nie zrobi. A jeżeli? To wtedy będę się czuła winna. I będę winna, bo mogłam go przed tym ochronić, ale moja egoistyczna strona mi na to nie pozwoliła. Nie mogę wybrać między Freddiem, a Zayn'em. A może powinnam im powiedzieć prawdę? Może powinnam była im powiedzieć kto mi to zrobił. Policja je dorwie i po sprawie. A po za tym będę z nimi bezpieczna. Będę chodziła w miejsca publiczne i tylko gdy będzie jasno... Podałam telefon Liam'owi. Na ekraniku nadal był wyświetlony sms od Kim.Chłopaki podawali sobie telefon.
- To prawda? To ona?- Zayn miał ból w oczach. Czuł się winny. Ale to nie jego wina. On nie wiedział, że ta cała Kim jest wariatką.  No bo hej, normalna to ona na pewno nie jest.
- Tak, ona i jakieś jej koleżanki. Jak mnie pobiły to sobie poszły. Wtedy zadzwoniłam po Niall'a i schowałam się między szafkami.- Spojrzałam na niego. Wyglądał strasznie. I to była moja wian. Tylko i wyłącznie moja. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz