poniedziałek, 10 września 2012

Rozdział 13 'Miło mi. Teraz będę mógł częściej patrzeć.'

Dochodziła godzina 24. Nikt nie chciał stamtąd iść. Śmialiśmy się, całowaliśmy, rozmawialiśmy. Było wspaniale. Freddie spojrzał na zegarek.
- Dzisiaj wyjeżdżasz.- Zrobił smutną minkę. Czyli już po 24:00.
- Ale tylko na tydzień. Szybko zleci.- Pocałowałam go delikatnie. Nie chciałam go opuszczać. Nawet tylko na tydzień. Niby chciałam zobaczyć się z rodziną. Ale wizja opuszczenia go ZNOWU była dziwna. Kocham go i ciężko mi go opuszczać. Wtuliłam się w niego. Zaciągnęłam się jego perfumami. Chciałam jak najdłużej czuć go przy sobie.
- Chyba musimy się zbierać.- Freddie westchnął i spojrzał na mnie z dziwnymi iskierkami w czach.
- Wiem, ale nie chcę stąd iść. Wszystko jest teraz takie łatwe. Takie inne... Pojedziesz jutro ze mną na lotnisko?- Spojrzałam mu głęboko w oczy. Uwielbiałam ten kolor. Brązowy podobny do czekolady. Taki inny, a za razem znany. Sama się dziwię, że Freddie jest ze mną. Ej, przecież on może mieć każdą dziewczynę w szkole. A jest ze mną. Nie wstydzi się pokazać ze mną. Nie wstydzi się mnie pocałować. Wiem, to może jest jakieś płytkie i w ogóle. Ale ja tego nie rozumiem. Chciałam być w nowej szkole szarą myszką tak jak zawsze. A teraz? Każdy o mnie wszystko wie... To jest strasznie przerażające.
- Jeżeli chcesz możemy pójść do mnie. Mama wraca dopiero jutro po południu więc mamy cały dom dla siebie.- Uśmiechnął się i zabawnie poruszył brwiami.
- Hmm, kusząca propozycja.- Zrobiłam minę myśliciela.- Wiesz chyba musisz mnie bardzo ładnie po prosić żebym się zgodziła.- Freddie ujął mnie za podbródek. Nasze twarze dzieliły milimetry. Czułam jego oddech na twarzy. Uśmiech nie schodził mu z twarzy. Drażnił się ze mną! Powstrzymywałam się ostatkami mojej silnej woli. Nie chciałam pierwsza ulec. W końcu Freddie złożył na moich ustach jeden z najlepszych pocałunków jak do tej pory. Był za razem delikatny, i namiętny. Całował mnie tak jakby bał się, że się pokruszę. Odsunął się ode mnie. Uśmiechał się, a ja nie mogłam oddychać. Nigdy mnie tak nie całował.
- Udało się? Bo mogę spróbować jeszcze raz.
- No masz szczęście. Udało ci się. Tylko ja mam takie mało pytanko. Jak my stąd do cholery zejdziemy? - Spojrzałam na dół. W grę nie wchodzi skakanie. Za wysoko. Schodzenie po szczeblach też nie. Nie widziałam nikogo na dole.
- Spokojnie. Zaraz po nas przyjdą.- Wyjął telefon z kieszeni i wysłał do kogoś sms.- Gotowe.- Schował telefon i schylił się aby mnie pocałować. Odsunęłam się szybko.
- Nie, nie. Sprowadzasz mnie na złą stronę mocy.- Uśmiechnęłam się do niego. On udał obrażonego. Odwrócił się do mnie tyłem. Założył ręce na piersi. Wyglądał komicznie. Zaczęłam się śmiać. Chciałam go pocałować, ale wiedziałam, że wtedy nie mogłabym już nic zrobić. Znów by przejął na de mną kontrolę. A tego nie chciałam. Też się odwróciłam tyłem. Co chwilę na siebie spoglądaliśmy. Śmiałam się za każdym razem gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały. Po jakiś 10 minutach koło ruszyło. W końcu będę mogła rozprostować nogi. Na dole ujrzałam tego samego faceta co po naszym przyjściu. Freddie pierwszy wyszedł. Podał mi rękę. Nie ujęłam jej tylko z wysoko podniesioną głową wyszłam z wagonika. no przy najmniej próbowałam wyjść. Nie udało mi się. Potknęłam się o jakąś rurkę. Na całe szczęście Freddie mnie złapał. Szybko wyswobodziłam się z jego uścisku. Stanęłam obok niego.
- Dziękuję panie Snow. Jest pan bardzo miłym człowiekiem.- Uścisnęłam jego rękę. Facet który nadal stał przy konsoli śmiał się jak głupi. Freddie też się śmiał.- Och, no przepraszam, że jestem uprzejma. Zmieniłam zdanie. Idę do siebie. Do widzenia za tydzień.- Odwróciłam się z uśmiechem na twarzy. Trzy, dwa, jeden...
- Oj, no Alex czekaj.- Szłam dalej.- Kotek chyba nie jesteś zła?- Nie przestawałam iść. Uśmiechałam się jeszcze szerzej. Ktoś chwyciła mnie w talii i uniósł do góry. Zobaczyłam uśmiechniętą mordkę Freddiego.
- Wiesz, że to się nazywa uprowadzenie?- Freddie szedł przed siebie. Ludzie którzy nas mijali lekko się uśmiechali.
- Wiem. I musisz być w pełni świadoma, że cię uprowadziłem.- Akurat mijaliśmy moją wychowawczynie. Uśmiechnęła się na nasz widok. Powiedziałam jej grzecznie 'dobry wieczór'.
-Wariat z ciebie wiesz?
- Co? Uważasz, że jestem szalony?
- Tak.- Przechodziliśmy przez dobrze oświetlony park. Mimo późnej pory było tu dużo ludzi. Młodych jak i starszych.
- To ciekawe co powiesz po tym.- Posadził mnie na ławce obok jakiegoś starszego małżeństwa. Trzymali się za ręce. To było niesamowite. Oboje nie mieli mniej niż 70 lat. Freddie poszedł do w stronę. Samochodziku z lodami. Rozmawiał z tym facetem. Zapłacił mu za coś. Ten zniknął w samochodziku. Za chwilę wrócił z megafonem. Podał go Freddiemu. Ten z wielkim bananem na twarzy spojrzał na mnie. O nie. Już się boję co wymyślił.
- Kocham cię Alex! Najbardziej na świecie!- Krzyczał przez megafon. Och to było słodkie. Szybko starłam łzę która spłynęła mi po policzku.
- Zakochał się chłopak.- Stwierdziła starsza pani i uśmiechnęła się w moją stronę.
- Ja go nie znam.- Oparłam się o ławkę i założyłam nogę na nogę. Na moje nie szczęście Freddie to usłyszał.
- Co mnie nie znasz? Och, foch! - Usiadł po drugiej stronie ławki. Teraz starsze małżeństwo siedziało po środku i śmiało się. Zadzwonił mój telefon. Lou.
- No hej. Co jest?- Mój głos mógł zdradzić, że mam świetny humor.
- Gdzie się włóczysz? Wiesz która jest godzina? - Jego głos brzmiał poważnie.
- Wiem która jest godzina. Siedzę z Freddiem na Maladiwach. A gdzie mam być ośle?
- Jesteś w parku.! Słyszeliśmy!- To był głos Harry'ego. Rozłączyłam się i rozejrzałam. Gdzie te tępaki są? Zauważyłam ich w krzakach nie daleko ławki na której siedzieliśmy. wstałam i usiadłam na kolanach Freddiego. Ten nadal udawał obrażonego. Pocałowałam go podobnie jak on mnie w kolejce. Usłyszałam szelest i czyjeś kroki. Nie mogłam się od niego odsunąć. No ale ktoś mi w tym pomógł. Nie dotykałam nogami ziemi. Freddie był bardzo zdziwiony. Ale ja nie. Wiedziałam, że to któryś z kretynów. Jak się okazało Liam. Nie puszczał mnie. Cały czas mnie trzymał. Reszta chłopaków zmaterializowała się obok nas i śmiali się jak głupi. Starsze małżeństwo opuściło nas ze śmiechem.
- Liam puść ją.! Przecież nie robili nic złego!- Ten głos należał do Danielle. Och już ją lubię.
- Właśnie. Puść mnie. Co wy macie z tym noszeniem mnie na rękach? Wiem, że jestem wspaniała i w ogóle ale dajcie spokój. Przez was się zarumienię.- Liam mnie postawił, a ja usiadłam obok Freddiego. Uśmiechał się. Chłopaki nadal się śmiali. Zauważyłam, że mają w rękach telefony.
- Oj nie ładnie tak kłamać.- Harry usiadł na ławce obok mnie. Objął mnie ramieniem.Strząsnęłam jego rękę.
- Co wy tu kurde robicie?- Byłam wyraźnie oburzona?
- Oj, te tłumoki chciały się przejść. Mieli nadzieję, że was zobaczą. Mieliśmy wychodzić z parku gdy usłyszeli, że ktoś mówi kocham cię Alex. Wleźli do tych krzaków i was obserwowali.- Danielle była wyraźnie rozbawiona.
- Tak i wszystko było by dobrze gdyby Harry się nie wygadał, że wiem gdzie jesteś.- Lou zmroził chłopaka spojrzeniem.
- Ej, no podpuściła mnie.!- Harry był obrażony na cały świat. Czyli jakieś pięć minut i wszystko będzie dobrze.
- Dobra wracamy, do domu. Alex masz jutro samolot o 11.- Liam przytulił się do Danielle. Pięknie razem wyglądali.
- O 11? Freddie to chyba nici z naszych planów. Widzimy się jutro? Na lotnisku?- Freddie westchnął. Też liczyłam, że spędzimy więcej czasu razem.
- Tak. Na pewno będę.- Wstałam. On poszedł w kroki za mną. Przytuliłam się do niego. Kocham to robić. Odsunęłam się i lekko go pocałowałam. Ruszyłam, za moimi przyjaciółmi. Dobrze, że park był blisko domu bo w tych butach to bym daleko nie zaszła. Byliśmy już kolo domu gdy mój telefon zadzwonił. Był to sms od Freddiego.
' Szkoda, że nic nie wypaliło z naszych planów ;(. Już tęsknie... Dobranoc. Kocham cię ;**' Uśmiechnęła się do telefonu.
- Oho, pan Freddie napisał.- Harry powiedział to piskliwym głosikiem.
- A ty co? Zazdrosny? Czy masz stan przedmiesiączkowy?- Nie odpowiedział mi. Reszta się zaśmiała. Szybko odpisałam do Freddiego.
' No szkoda. A tak po za tym to w parku było słodkie ;** też tęsknię ;(. Dobranoc. Kocham cię :**'  Nie dostałam żadnej odpowiedzi. Dopiero na górze zorientowałam się, że nie jestem spakowana. Zrobię to jutro. Ustawiłam budzik na 8:00. Ściągnęłam sukienkę i zostawiłam porzuconą na środku pokoju. Nie chciało mi się myć. W samej bieliźnie rzuciłam się na łóżko. Szybko zasnęłam. Mój telefon wydawał z siebie kolejne dźwięki piosenki. Uwielbiam tą piosenkę ale teraz mnie wkurzała. Jakimś cudem udało mi się zwlec moje zwłoki z łóżka. Jednak nie wyłączyłam budzika. Niech sobie pogra. Lubię tą piosenkę. Przypomniałam sobie, że miałam się spakować.Wyciągnęłam swoją walizkę spod łóżka. Weszłam do garderoby i zaczęłam pakowanie. Szybko się z tym uwinęłam. O 9:00 byłam spakowana. Teraz tylko prysznic. Muszę się doprowadzić do normalnego wyglądu. Ktoś wszedł do mojego pokoju. Nie zważając na mój strój, lub jego brak wyszłam z garderoby.  W pokoju zastałam Zayn'a. Wyszczerzył się na mój widok. No tak miałam na sobie tylko moją czerwoną bieliznę.
- Co się ślinisz? Dziewczyny nie wdziałeś?- Jego wzrok błądził po moim całym ciele. Nie czułam się przy nim skrępowana. Zachowywałam się tak jakbym była ubrana. Chociaż gdy zrobił do mnie krok to trochę się przeraziło. Cofnęłam się o krok. Zany chyba zrozumiał o co chodzi. Oni nadal zachowywali co do mnie jakiś dystans. Niby czułam się przy nich bezpiecznie i wiedziałam, że nic mi nie grozi ale jednak nie raz miałam takie głupie obawy. Na przykład teraz je miałam.
- Emm, Liam kazał ci przekazać, że o 10:00 wyjeżdżamy.- Skupił wzrok na mojej twarzy, która pewnie teraz wyglądała okropnie.
- Ok, zaraz zejdę.- Weszłam do garderoby. Wybrałam rzeczy i poszłam wziąć upragniony prysznic. Pogoda była nijaka. Niby świeciło słońce, ale wiatr wiał. Do kitu. Gotowa zeszłam na dół ciągnąc swoją walizkę. W kuchni czekało na mnie śniadanko. Już otwierałam buzię aby powiedzieć, że ja nie jem śniadania ale wyprzedził mnie Harry.
- Proszę zjedz. No. Sam robiłem. Proszę no...- Zrobił minę smutnego pieska. Wywróciłam oczami i zabrałam się za jedzenie mojego naleśnika. Jakimś cudem go zjadłam. Po śniadaniu chłopaki poszli się przebrać. Ja jeszcze sprawdziłam czy mam wszystko. Równo o 10:00 wyszliśmy z domu. Jechaliśmy dwoma samochodami. Ja jechałam z Niall'em, Lou i Harrym. Niall coś mało się odzywała. Chciałam się zapytać o co chodzi ale nie byłam pewna czy chce mówić przy chłopakach. Droga oczywiście minęła nam śmianiu się ze... MNIE. Jak zwykle. Szczerze byłam zdziwiona, że wyjechaliśmy tak późno. Ale dzisiaj nie było prawie kolejek. Co było dziwne i fajne. Szukałam wzrokiem Freddiego. Staliśmy przed lotniskiem. Nigdzie go nie widziałam. Zaczęłam żegnać się z chłopakami. Przytuliłam każdego z nich.
- Tylko domu nie rozwalcie. Liam pozdrów Danielle. Harry, a ty jak odbierzesz kotka to mi koniecznie fotkę prześlij.- Chwyciłam swoją walizkę Chciałam już iść gdy słyszałam:
- Alex! Czekaj!- Freddie stał na środku ulicy. Nie zważając na zagrożenie podbiegłam do niego. Pocałowałam go i nie myślałam już o niczym. Będę za nim tęsknić. I to bardzo. Niby to tylko tydzień ale bez niego to jak wiek. Ale damy radę. Odsunęłam się od niego.
- Będę za tobą tęsknić- Znów mnie pocałował.
- Ja za tobą też. Bardzo.
- Alex musisz iść spóźnisz się na samolot.- Lim nie chciał nam przerwać specjalnie. Taka po prostu była prawda.
- Muszę iść. Kocham cię- Pocałowałam go ostatni raz. Wróciłam do chłopaków. Przed wejście do budynku spojrzałam na nich. Stali wszyscy razem.
- Kocham cię.- Usłyszałam krzyk Freddiego. Pomachałam do nich ręką. Odprawę przeszłam szybko. Po niecałych 20 minutach siedziałam w samolocie. Przez godzinę sms z Freddiem. Przez następną z Harrym. A resztę podróży spędziłam na gapieniu się w okno. Już za nimi tęsknię. Szkoda, że nie pożegnałam się z dziewczynami Nickiem i Dylanem. Na lotnisku w polce zabrałam swój bagaż i poszłam szukać taksówki. Znalazłam jedną. Nie chciałam jechać pod sam dom. Podałam adres i ruszyliśmy. Zatrzymaliśmy się przed zakrętem. Zapłaciłam i wysiadłam z taksówki. Dobrze, że walizka ma kółka. Przeszłam koło tych pamiętnych krzaków. Widziałam dom. Na murku przed jakimś domem siedzieli jacyś chłopacy. Gdy mnie ujrzeli zagwizdali.
- Ej, masz ładny tyłek.- Krzyknął jakiś brunet. Zaśmiałam się pod nosem.
- Skarbie możesz tylko popatrzeć.- Jego towarzysze się zaśmiali. On też się uśmiechnął.
- Musisz umówić się ze mną na randkę.
- A co masz operację plastyczną, czy przeszczep mózgu?- Nie wdawałam się w dalszą konwersację. Nie znałam tych kolesi. Gdy tu mieszkałam nie widywałam ich. Weszłam do swojego starego domu.
- Och, Alex jesteś jak się cieszę.- Ciocia Sam bardzo mocno mnie objęła. Z salonu wyszedł jakiś mężczyzna jak zgaduję jej mąż.
- Witaj jest Patryk. Miło mi cię poznać.Wyciągnął do mnie rękę.
- Alex. Również miło mi ci poznać.- Uścisnęłam jego rękę.
- Alan zaraz będzie, a Zuzia śpi więc później ich poznasz. Oczywiście masz swój pokój. nie chcieliśmy go ruszać.- Drzwi za nami się otworzyły.
- Oo, Alex poznaj swojego kuzyna. Alan, to jest Alex.- Zobaczyłam tego samego bruneta z którym przed chwilą 'rozmawiałam'.
- To ty?- Zapytałam z durną miną.
- Miło mi. Teraz będę mógł częściej patrzeć.- Zaśmiał się, a ja razem z nim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz