niedziela, 2 września 2012

Rozdział 7 'Ja mam dom.'

Otworzyłam oczy, i już wiedziałam, że mam okropny humor. Wzięłam telefon do ręki i aż usiadłam z wrażenia. 10:50. Dlaczego budzik nie zadzwonił?! Z dołu doszły mnie śmiechy. Do szkoły i tak już nie ma sensu iść. Wyszłam z łóżka i w samej koszulce zeszłam na dół. W salonie zastałam tylko Liam'a i Harry'ego.
- Matole czemu mnie nie obudziłeś?- Zwróciłam się Liam'a, siadając obok niego na kanapie.
- Bo dzisiaj wyjeżdżamy do Polski, bo w sobotę mamy koncert w Krakowie.- Szeroko się uśmiechnął, Harry mu zawtórował.
- Ale nadal nie jarzę dlaczego jestem teraz w domu, a nie w szkole.
- I to ona nas matołami nazywa.- Westchnął Harry.- Oczywiste, że jedziesz z nami. Ktoś musi nas oprowadzić bo Krakowie.- Czyli znów wracam do domu... Będę mogła iść na grób taty. Szeroko się uśmiechnęłam. Ze schodów zbiegł zdenerwowany Zayn.
- Mamy problem. W hotelu nie mają miejsca, a ten był najbliżej hali.- Zayn padł na kanapę i zamknął oczy.
- Ja mam dom.- Spojrzeli na mnie jak na osobę która akurat uciekła z wariatkowa na jednorożcu.- Przecież tam mieszkałam, dom nadal mam bo go nie sprzedałam. Więc nie potrzebujemy hotelu.- Uśmiechnęłam się triumfalnie. Chociaż tyle mogę dla nich zrobić. oni, nie musieli mnie zabierać ze sobą, a jednak.
- Dobra to idź się pakuj. O 13, wyjeżdżamy z domu.- Liam był bardzo spokojny. A we mnie wręcz wrzało.- W poniedziałek wieczorem wracamy.- Szybko pobiegłam do swojego pokoju. Muszę się spakować na 4 dni. Hmm, walizka będzie za duża. Wyciągnęłam z szafy moją torbę. Powinnam się zmieścić. Spakowałam rzeczy, kosmetyczkę spakuję jak się ubiorę. Właśnie co ja mam teraz ubrać? Wyszłam na balkon aby sprawdzić czy jest ciepło. Ha, w marzeniach. Na dworze było pochmurno, szaro i wiał nieprzyjemny wiatr. Mimo chłodu nie weszłam z powrotem. Wszystko wydawało się takie dziwne. Jestem tu nie cały tydzień, a znalazłam tu miłość i prawdziwych przyjaciół. W Polsce nigdy nie byłam z nikim tak blisko jak z nimi. no oczywiście nie wliczając w to Roberta ale tego niedorozwoja można pominąć. Nagle przypomniały mi się słowa Kim. I to jak zachował się Freddie. Nie musiał mówić, że on o wszystkim wie. Nie musiał stanąć za mną z chęcią bronienia mnie. Mógł wyjść. Ale został. Wspierał mnie. Nie wymuszał abym powiedział mu prawdę. Wróciłam do pokoju z uśmiechem. Weszłam do garderoby i chwyciłam się za głowę. Panował w niej taki bałagan, że szok. Jak wrócę trzeba będzie tu posprzątać. Rzadko nosiłam szpiki, ale dzisiaj stwierdziłam, że się poświęcę. W łazience nie mogłam długo siedzieć bo była 12:30. Szybko odprawiłam poranną toaletę, wysuszyłam włosy, umalowałam się i ubrałam. Zapakowałam swoją kosmetyczkę i wraz z torbą wyszłam z pokoju. Trochę trudno było mi zejść ze schodów w tych butach ale jakoś mi się to udało. Wszyscy byli już zgromadzeni w salonie. Gdy mnie ujrzeli trochę się zdziwili.
- Kurde Alex ty wyglądasz jak dziewczyna.- Stwierdził Niall rozbierając mnie wzrokiem. jej, ubierzesz szpilki i już jesteś super laską? Łał, faceci jednak są płytcy.
- Dobra, musimy jeszcze jechać do szkoły Alex, usprawiedliwić ją z dzisiaj i jutra.- Liam wziął moją torbę i ruszył w kierunku drzwi. Chłopaki swoje bagaże mieli już schowane w busie. Musiałam siedzieć między Luis'em, a Harrym. Oczywiście nie obyło się od śmiechów i krzyków. Kierowca zatrzymał samochód, a Liam zwrócił się do nas.
- Dobra poczekajcie tu na mnie zaraz wrócę.- Już miał otwierać drzwi ale mu przeszkodziłam.
- Nie ja też idę. Muszę się pożegnać.- No i oczywiście wytłumaczyć dlaczego mnie nie będzie.
- Wszyscy idziemy.- Rzekł Harry i otworzył drzwi. podał mi rękę abym mogła wysiąść z samochodu. Akurat zabrzmiał dzwonek, który oznaczał przerwę, ze szkoły zaczęli wychodzić uczniowie nie zwracając uwagi na brzydką pogodę. Wszyscy dziwnie na mnie patrzyli, na początku myślałam, że Kim wszystkim powiedział o mojej przeszłości, ale zajarzyłam, że chodzi o piątkę chłopaków którzy idą za mną szczerząc się jak głupi. Weszłam do szkoły i szukałam wzrokiem moich przyjaciół i chłopaka. Znalazłam ich przy szafkach. Stali całą piątką dziwnie zdenerwowani. Podeszłam do nich.
- Hej, coś się stało?- Widać było, że wystraszyli się na mój głos. Freddie mocno mnie do siebie przytulił. Stałam zdezorientowana. Poklepałam go po plechach.- Ok, powiecie o co wam chodzi?- Freddie odsunął mnie na długość swojego ramienia spojrzał mi w oczy. Widać było, że jest smutny. A ja głupia nie wiedziałam czemu.
- Kim wszystkim powiedział...- Nie musiał kończyć. Wszyscy wiedzieli o mojej niezbyt kolorowej przeszłości. To jednak na mnie się tak patrzyli, a nie na chłopaków.
- Freddie powiedział nam całą prawdę.- Jess i Meg mnie mocno przytuliły. W ich ślady poszedł Nick z Dylanem. nie wiedziałam co mam zrobić. Ni chciałam aby ktoś wiedział o moich problemach. A teraz? Cała szkoła o tym wie. Świetnie.
- Co się stało?- Odwróciłam się i zobaczyłam piątkę chłopaków którzy byli trochę zmartwieni naszymi smutnymi minkami.- Alex musimy już jechać.- Liam wyciągnął do mnie rękę. Znów odwróciłam się do Freddiego i go pocałowałam. Uściskałam dziewczyny i chłopaków.
- Do zobaczenia  we wtorek.- Chwyciłam Liam'a za rękę i skierowałam się do wyjścia ze szkoły. Znów wszyscy odprowadzili mnie wzrokiem. Usiedliśmy tak jak wcześnie, a mnie ogarnęła całkowita mgła. Nie widziałam co robię. Nie wiedziałam czy w ogóle coś robię. Pozwoliłam swoim łzą spływać swobodnie po moich policzkach. Dlaczego tak się dzieje? Przecież ja nic nikomu nie zrobiłam. no może dokuczałam trochę tej Kim, ale to chyba nie jest powód aby wszystkim mówić o moich problemach z przeszłości.. Nie rozumiałam tego. Gdyby Zayn jej nie przyprowadził... Gdyby się z nią nie umawiał to nic by się nie stało. W ogóle dlaczego on z nią był? Przecież jej nie kochał to buło widać. To po jakiego chuja? ktoś potrząsał mną jak szmacianą laleczką. Ktoś inny krzyczał moje imię. Wszystko było rozmazane. Mrugnęłam kilka razy i odzyskałam jako taką ostrości widzenia. Liam krzyczał, Harry mną potrząsał.
- Kim wszystkim powiedziała...- Wyszeptałam, ale chłopaki musieli zrozumieć bo nagle Liam ucichł, a ręce Harry'ego zsunęły się zsunęły się z moich ramion.- Cała szkoła wie, że miałam depresję!- teraz już krzyczałam. Spojrzałam na Zayn'a który siedział naprzeciwko mnie. Był zszokowany. Chyba jak wszyscy.- To wszystko twoją wina! Gdybyś jej nie sprowadził do domu nic by się nie stało!- Krzyczałam na niego i nie zamierzałam przestać. Widać było, że teraz jest wściekły.
- To nie moja wina, że miałaś depresję.! Nie moja wian, że twój tata nie żyję! Gdybyś do nas nie przyjeżdżała to wszystko by nie miało miejsca.! Odkąd jesteś z nami mieszkasz mamy tylko problemy i nic więcej!- Chyba dopiero doszły do niego słowa które przed chwilą wypowiedział. Samochód się zatrzymał czyli jesteśmy na lotnisku. Wyszłam z samochodu jako pierwsza. Stanęłam za samochodem opierając się o bagażnik. Za mną wyszedł Harry. Już nie płakałam, byłam wściekła. Szybko oddychałam. Jeżeli on tak myśli to mógł wcześniej to powiedzieć. Wróciłabym do Polski. Teraz będzie mi trudniej wszystkich zostawić.
- Alex, on wcale nie miał tego na myśli. Naprawdę.- Harry mocno mnie przytulił. Znów chciało mi się płakać. Musiałam się powstrzymać. Później sobie pobeczę. teraz muszę być twarda. Z samochodu wyszła reszta. nie spojrzałam na Zayn'a. Liam podał mi moją torbę i razem poszliśmy na odprawę. Gdy już siedziałam w samolocie modliłam się aby tylko Zayn nie zajął wolnego miejsca obok mnie. Obok mnie usiadł Niall.
- Miałaś siedzieć z Malikiem ale się z nim zamieniłem. nie masz nic przeciwko?- Nie odpowiedziałam mu tylko pocałowałam go w policzek. Odwróciłam głowę  stronę okna. teraz mogłam sobie płakać. Niall nic nie powiedział tylko mnie przytulił. Płakałam jakiś czas, a później zasnęłam w ramionach chłopaka.
- Alex wstawaj. Już jesteśmy.- ktoś szturchał mną. Zobaczyłam nad sobą Uśmiechniętą twarz Niall'a. uśmiechnęłam się do niego i ruszyłam za nim. Zamówiliśmy dwie taksówki. podałam adres i pojechaliśmy w stronę mojego domu. Wyglądał tak samo jak przed moim wyjazdem. Uśmiechnęłam się pod nosem na ten widok. Wyciągnęłam klucze i otworzyłam drzwi. Wszystko takie spokojne. Ciche. Czułam się jakbym wróciła ze szkoły. Zaraz tata zbiegnie ze schodów. Będzie próbował zrobić obiad ale mu to nie wyjdzie i zamówimy pizzę. Znów się rozpłakałam. Szybko otarłam łzy.
- Dobra, to tak. Są dwa pokoje gościnne, a w nich łóżka piętrowe. Ja śpię u siebie. Jest jeszcze sypialnia taty. Sami sobie uzgodnijcie gdzie śpicie.- Weszłam po schodach. Wszystko było tak znane ale za razem inne. Wszystkie zdjęcia nadal wisiały na ścianach. Głównie z naszych wspólnych wakacji. Poszłam na sam koniec korytarza i otworzyłam drzwi swojego pokoju. Ściany puste. Meble też. Łóżko osamotnione. Rzuciłam torbę na łóżko i wyszłam z pokoju. Przy drzwiach wejściowych krzyknęłam wychodzę i zatrzasnęłam za sobą drzwi. po drodze kupiłam kwiaty i znicz. Weszłam na cmentarz i poczułam się jak u siebie. Dziwne ale przyjemne. Na grobie taty świeciły się znicze. Kwiaty były nowe. Czyli pani Johnson musiała ty być. Zmówiłam krótką modlitwę, zapaliłam znicz i położyłam kwiaty. Spojrzałam na zdjęcie w nagrobku. specjalnie wybrałam zdjęcie taty na którym jest uśmiechnięty. Chcę aby wszyscy wiedzieli, że uwielbiał się śmiać. posiedziałam tam jeszcze z jakieś 30 minut i ruszyłam w drogę powrotną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz