wtorek, 4 września 2012

Rozdział 9 'Lepiej żebyś nie wiedział, bo jak będziesz ją kupował to się zawstydzisz. To co jedziemy?'

Chyba powinnam czuć się pewniej po słowach Zayn'a, ale tak nie było. Nadal czułam się tak jakbym się narzucała. On pewnie tylko to powiedział bo Liam go o to poprosił. nie chciałam niczyjej łaski. Nie chciałam aby ktoś się na de mną litował bo straciłam ojca. Jeszcze ten gwałt... Dlaczego te wszystkie złe rzeczy przytrafiają się mi? Dlaczego? Przecież ja nic złego nie zrobiłam. Nie skrzywdziłam nikogo. Dlaczego na przykład taka Kim która wszystkich rani chodzi szczęśliwa i dumna jak paw? Oczywiście nie życzę jej aby coś jej się stało. Ale.. no wiecie. Och, wszystko jest jednym słowem do dupy. I tyle. Wiedziałam, że Freddie chce mnie pocałować. I szczerze? ja też tego chciałam jak cholera, ale bałam się. Gdzieś w głębi wiedziałam, że on mi nic nie zrobi. Że mnie nie skrzywdzi ale jednak coś mnie blokowało. Za każdym razem gdy ktoś mnie dotykał to przed oczami stawała mi scena gdy Robert mnie rozbiera... W samolocie mieliśmy spędzić jeszcze 2 godziny. Siedzieliśmy na kanapach po obu stronach. No właściwie to ja siedziałam w kącie z kolanami pod brodą. Bałam się do kogoś przysunąć. Nawet do dziewczyn. Może to dziwne, ale moja psychika już powoli nie wytrzymywała. Najmniejszy szelest za mną, a ja już byłam gotowa do ucieczki. Louis opowiadała żarty z których wszyscy się śmiali. Nawet ja czasem wybuchałam śmiechem. Wtedy oczywiście wszyscy patrzyli na mnie z radością w oczach. Powoli oczy mi się zamykały. Byłam zmęczona chociaż spałam cały tydzień, to czułam się jakbym przespała zaledwie 2 godziny. Chłopaki chyba byli pewni, że zasnęłam. Ktoś do mnie podszedł i położył na kanapie. Poznałam po perfumach, że to był Freddie. Głowę miałam na jego kolanach. Powoli głaskał mnie po głowie. 
- Martwię się o nią.- Szepnął Harry. Jeśli się nie mylę. Już odlatywałam, więc dobrze nie rozpoznawałam głosów.
- Ja też. Nie chcę robić żadnych gwałtownych ruchów aby się nie wystraszyła. Ale ona się w sobie zamyka. I to jest najgorsze. Ona na to nie zasługuję. Za dużo wycierpiała.- Te słowa były od Freddiego. Więcej nie słyszałam bo zasnęłam. 
Robert stał prze de mną i uśmiechał się. Stałam w jakimś pokoju. W drzwiach stał Freddie.
- Pomóż mi.- Mówiłam do niego, ale on mnie nie słuchał. Płakałam. I strasznie się bałam.
- Jest twoja rób co chcesz.- Freddie puściła mi w powietrzu buziaka i zamknął za sobą drzwi. Robert podchodził do mnie, a ja nie miałam gdzie uciec. Pokój był cały biały i pusty. Krzyczałam, błagałam, aby znów mi tego nie robił. On tylko mnie pocałował. nie chciał mnie puścić. Wyrwałam mu się i pobiegłam do drzwi. Szarpałam za klamkę, kopałam w nie. Krzyczałam aby ktoś mnie wypuścił. 
- Nie masz co się drzeć! Nikt cię nie wypuści.! A wiesz wszyscy twoi psełdo przyjaciele tam są za drzwiami i nic sobie nie robią z tego wszystkiego! Jesteś tylko i wyłącznie moja!- Krzyczał i śmiał się. Ja jeszcze bardziej płakałam.  Wszyscy się ode mnie odsunęli. Wszyscy pozwolili abym mnie tu z nim zamknąć. Nic sobie z tego nie robili. poczułam jak silne ręce zaciskają się na mojej talii. Dostałam z kopniaka w brzuch. upadłam na podłogę walcząc o każdy kolejny oddech. Robert ukucnął na de mną i zaczął mnie dusić.
- Alex, wstawaj.! Obudź się! Słyszysz?!- Otworzyłam oczy i zobaczyłam jego. On mnie tam zamknął. Pozwolił aby Robert zrobił ze mną co tylko zechce.- Szybko podniosłam się z kanapy i stanęłam przy drzwiach do łazienki. Cała dziesiątka patrzyła na mnie z przerażeniem. Poczułam jak kropla potu spływa mi po plechach. Liam chciała do mnie podejść. On też mu na to pozwolił. Wszyscy mu na to pozwolili.
- Nie podchodź do mnie! Wy wszyscy mu na to pozwoliliście.! Nienawidzę was! Wszystkich!- Otworzyłam drzwi do łazienki i szybko je za sobą zamknęłam. Płakałam, i głośno szlochałam. Chciałam się uspokoić, ale nie mogłam. To tylko sen... to tylko głupi sen! Tłumaczyłam sobie w myślach, ale nie mogłam pozbyć się wrażenia, że to ich wina. podeszłam do lustra i zobaczyłam swoją opuchniętą od płaczu twarz. Wyglądałam okropnie. Usłyszałam głos kapitana, że podchodzimy do lądowania i mamy zapiąć pasy. Nie chciałam tam do nich wracać. Nie mogłam. Bałam się, że jak wyjdę to on tam będzie. I nikt nic nie zrobi. Że będą stać i patrzeć. Gdy wylądowaliśmy, powoli wyszłam z łazienki. Oni nadal siedzieli. Przebiegłam, obok nich i wyszłam z samolotu. Przebiegłam całe lotnisko. Słyszałam jak mnie wołają ale ja ich nie chciałam słuchać. Wmieszałam się w tłum i postanowiłam jak najszybciej wrócić do domu. Zamknąć się w pokoju. Połowę drogi przeszłam, a połowę przebiegłam. W godzinę dotarłam do domu. Na pewno już tam byli. Wiem, że to był sen, ale taki rzeczywisty, taki prawdziwy. Wszystko było takie wyraźne. Czułam jego ręce na swoim ciele. Wszystko mnie bolało. No tak nie miałam się przemęczać. Jeszcze te otarcia. Stałam przed drzwiami i bałam się je otworzyć. A co jeśli ich tam nie będzie? Jeśli zastanę tam Roberta? Och, przestań kretynko on jest w Polsce. W więzieniu! Weź się za siebie. Po cichu otworzyłam drzwi. Stałam i nasłuchiwałam. Słyszałam jakieś krzyki. Nie wiedziałam do kogo należą. Nie pewnym krokiem weszłam do salonu. Pierwszy zauważył mnie Liam. 
- Boże Alex! Wiesz jak się martwiliśmy?- Podszedł do mnie o krok, a ja się o krok cofnęłam. Nie chciałam aby mnie dotykał. Tym razem Freddie spróbował. Z całych sił powstrzymywałam się od cofnięcia. Zamknęłam oczy. On jest moim chłopakiem. Nie skrzywdzi mnie. Nic mi nie zrobi. Ufasz mu. Wiedziała, że stoi na przeciwko mnie. Czuła jego perfumy. nie przytulił mnie. Chyba czekał na moją reakcję. Powoli otworzyłam oczy. Podniosłam głowę do góry. Na jego twarzy malował się spokój, ale oczy miał nie pewne i pełne nie pokoju. Nie przemyślałam tego co zrobiłam. Przywarłam do niego. mocno objęłam go w pasie. Wahał się przez chwilę, ale później mocno mnie przytulił, i westchnął z ulgą. Bał się o mnie. To zrozumiałe. Mocno zacisnęłam oczy. Odpędzałam od siebie myśl, że on może mnie skrzywdzić. On mi nic nie zrobi. jestem z nim bezpieczna. 
- Kocham cię.- Szepnął mi na ucho, a reszta moich wątpliwości odpłynęłam. Podniosłam głowę i spojrzałam w jego czekoladowe oczy. Miałam kilka wątpliwości, ale powoli zaczęłam się do niego przybliżać. Złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek. nie chciałam się śpieszyć, ale po tych słowach wiedziałam, że on mnie nigdy nie skrzywdzi. Znów się do niego mocno przytuliłam. Chyba powinnam mu odpowiedzieć. Ale co? Że go kocham? Sama nie jestem tego pewna. A jeśli mu to powiem, a to okaże się kłamstwem? Nie chcę go zranić. nie chcę aby cierpiał. Coś do niego czuję, ale to chyba za szybko abym mogła powiedzieć, że go kocham. Odsunęłam się od niego i spojrzałam na zdezorientowaną resztę. Chyba powinnam ich przytulić pokazać, że ich się nie boję. Wciągnęłam głęboko powietrze i podeszłam do Liam'a. Później do Niall'a, Harry'ego, Zayn'a i na koniec Louis'a. Chciałam się od niego odsunąć, ale on mnie nie puszczał.
- Nie jeszcze nie. Tak mi milutko.- Zaśmiałam się i nadal się do niego przytulałam. 
- Ej, dobra to moja dziewczyna. ja mam prawo się do niej najdłużej przytulać.- Freddie chwycił mnie za rękę. Pociągnął mnie w stronę kanapy. Już prawie przy niej byłam gdy przeszył mnie ostry ból brzucha. Zgięłam się w pół i syknęłam z bólu. Przyjaciele otoczyli mnie kółeczkiem. Oddychałam głęboko. Ból stawała się coraz mniejszy. W końcu udało mi się dojść do kanapy. Położyłam się na niej i skuliłam nogi. 
- Alex, wszystko dobrze? Zadzwonię po pogotowie.- Freddie wyciągał telefon.
- Nie. Nie trzeba już mi przechodzi naprawdę. To tylko takie chwilowe. Freddie pomożesz mi wejść na górę? Jest już późno, a jutro szkoła.- Na prawdę zrobiło się późno. Już 22:30. Freddie wziął mnie na ręce. Zaniósł, do pokoju i pocałował na dobranoc. Szybko się umyłam, ponieważ stanie trochę mi nie służyło. Ubrałam się w piżamkę i położyłam się do swojego łóżeczka. Czułam się w nim bezpiecznie. 
Obudził mnie dzwonek w telefonie. W nocy nie miałam żadnych koszmarów. Czułam się w połowie wypoczęta. Nic mnie nie bolało i to był dobry znak. 
Na dworze świeciło słońce, więc wnioskowałam, że jest ciepło. Wzięłam poranny prysznic, rozczesałam włosy, zrobiłam makijaż i ubrałam się. Spakowałam książki i powoli zeszłam na dół. Starałam zachowywać się cicho ale oczywiście wszyscy już siedzieli w kuchni. Położyłam torbę na blacie i usiadłam na krześle. Chłopaki zrobili mi śniadanie. Nie lubiłam jeść śniadania. Ale te naleśniki z czekoladowymi buźkami aż prosiły się o zjedzenie.
- Liam, mam do ciebie prośbę.- Spojrzałam na kuzyna z błagalną miną.
- Do szkoły cię zawiozę nie masz co się martwić.- Napił się soku, i spojrzał na mnie.
- Dzięki ale nie trzeba. Właściwie to chodzi o ty, żebyś pojechał do apteki.- Podałam mu karteczkę z nawą maści. Na szczęście nie była na receptę.
- A po co to?- Głupio mi było się tłumaczyć. Po co mi ta maść. I tak na pewno się dowie jak będzie ją kupował. 
- Lepiej żebyś nie wiedział, bo jak będziesz ją kupował to się zawstydzisz. To co jedziemy?- Wstałam z lekkim trudem. Te zasrane otarcia dawały  osobie znać. i to często. W drodze do szkoły cały czas się śmialiśmy. Gdy dojechaliśmy zauważyłam moich przyjaciół czekających na mnie. Pożegnałam się z Liam'em i wyszłam z samochodu. Z każdym się przytuliłam. Jeszcze trochę czułam się nie pewnie. Zmierzaliśmy w stronę szkoły cały czas śmiejąc się. Wszyscy się na mnie gapili. Czy oni nie mogli przetrawić mojej przeszłości? Co za frajerzy... 
- Nie przejmuj się. To bez sensu. my znamy prawdę, a to się liczy.- Dylan, zawsze gadał bez sensu ale to mu się trafiło.
- Cholera powiedziałeś coś sensownego. To jest szok- Zaśmialiśmy się i pożegnaliśmy. Chłopaki musieli iść na swoje lekcje, a my na swoje. 
- Freddie!- Krzyknęłam za oddalającym się chłopakiem. Ten szybko się odwrócił i podbiegł do mnie.
- Coś cię boli?- Był przerażony. Ja się tylko zaśmiałam.
- Nie tylko o czymś zapomniałam.- Pocałowałam go bardzo namiętnie. Czułam spojrzenia wszystkich zgromadzonych. Odsunęłam się od mojego chłopaka. Dziewczyny patrzyły na mnie jakby chciały wydrapać mi oczy. Zauważyłam wściekłą Kim, to mi bardzo poprawiło humor.
- To pa.- Odwróciłam się od wstrząśniętego chłopaka i poszłam wraz z Jess i Meg na biologię. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz